Strony

23 września 2019

Powrót :(

Kolejny powrót...
Tym razem po 3 latach...

Był to najwspanialszy czas mojego życia...
Wspaniały czas życia zakonnego...
Cudowny nowicjat, cudowna formacja...
Czas narzeczeństwa.....

I w jednym momencie wszystko się skończyło...
Przytłoczył ogrom pracy.
Ja chciałam, do końca, wiernie, nie uciekając od krzyża...
A jednak to nie wystarczyło...
Usłyszałam: NIE......

Jezu...
Jest mi teraz bardzo ciężko, wiesz? Nie mogę się tu odnaleźć. Wszyscy się odwrócili.
Nie mam żadnego wsparcia. Wewnątrz jest tragedia, jeszcze nigdy takiej nie było...
Jestem w stanie łaski, nie potrafię żyć inaczej. Ale tak szalenie tęsknię za Tobą...
Tęsknię do Ciebie... Tak bardzo Cię kocham a kolejny raz nie wyszło... Czemu ze mnie zrezygnowałeś? Czemu zerwałeś przymierze? ...
Jezu, ja chcę trwać w miłości do Ciebie. Nie umiem inaczej. Jesteś moim wszystkim. Moim skarbem. Moim bogactwem. Moją Miłością, jedyną... Nie rozumiem Twych dróg, Twego prowadzenia... Nie wiem, co dalej. Jestem Twoja, Tobie się oddaję... Ale to wszystko tak bardzo boli. Tyle wspomnień wspaniałych, wyjątkowych... Za niecałe 3 miesiące miały być śluby... :(...
"Jesteś w stanie złożyć śluby, jak najbardziej, ale nie w tym charyzmacie"...
To zabolało najmocniej... to jest chyba największa trauma... Chyba jak bym usłyszała, że nie jestem zdolna żyć ślubami, byłoby mi łatwiej, bo wiedziałabym, że to nie ta droga. A tak - jestem w stanie żyć ślubami, tylko gdzie i jak? 
Ja już teraz nie wiem, gdzie... To nie była moje pierwsza próba życia zakonnego...

Jezu, ratuj mnie. Ratuj moje powołanie. Uzdrów moje serce, moje emocje. To wszystko tak bardzo boli. Depresja ogarnia mnie tak bardzo, że nie mam siły na nic... dosłownie. Nie mam siły wstać z łóżka... Idę na Mszę, ale... ryczeć mi się chce... Tak bardzo nie chce mi się żyć :( Czy to grzech ciężki? Ponad 10 lat życia codziennie w łasce uświęcającej i nagle grzech ciężki, bo mam dosyć życia?

Jest praca... Nawet 12 godzin dziennie... Wykorzystują mnie przez nadgodziny? Tak, ale... ja tego chcę, bo... wtedy przynajmniej nie myślę o tych 3 latach, nie wracam myślami do tego, co było i do tego co przede mną... Boję się. Boję się już w cokolwiek angażować. Boję się kolejnej porażki. Boję się, bo... opuściłam wszystko a teraz drugi raz się zawiodłam... Na Tobie się zawiodłam.... Boję się przyszłości. Niepewność i lęk są we mnie do potęgi. Brakuje mi nadziei na dobre zakończenie. Nie wierzę w to, że z mojego życia wyjdzie jeszcze coś pięknego, wspaniałego, że będą dobre owoce... Niby nie powołujesz silnych, idealnych, doskonałych... a powołujesz słabych, grzesznych, niedoskonałych i właśnie ich udoskonalasz - czemu więc przeszkodziła Ci moja słabość, nieporadność w kuchni? Czemu to okazało się przeszkodą? Czy jest dla mnie gdzieś jeszcze szansa? Czy wszystkie drzwi już teraz pozostały zamknięte? Jestem ślepa, głucha... nie wiem już, czego chcesz... Boję się... Kocham Cię do szaleństwa... Pragnę żyć ślubami, a tymczasem jest paniczny lęk przed odrzuceniem, przed ponownym NIE....

Jezu, to wszystko tak bardzo boli. Rozpacz mnie ogarnia i to nie są puste słowa... Ty wiesz, jak bardzo nie chce mi się już żyć... Ale wiem, że chcesz, bym żyła, więc nie zrobię nic głupiego... Jednak potrzebuję Twego miłosierdzia bardzo... Potrzebuję Cię bardziej niż kiedykolwiek. Twej miłości, Twej bliskości... Twej opieki... Przytul mnie mocno... Przytul... :(... Ratuj... Potrzebuję Cię... Adoracja? Jestem, patrzę, ryczę... Jezu, dlaczego tak cieżko uwierzyć w to, że mnie jeszcze kochasz? Patrzę na Ciebie w czasie Adoracji i to wszystko tak bardzo boli... Chce mi się wyć, tak bardzo boli... Czuję się odrzucona, niekochana, osamotniona... Nie wiem, jak mam się duchowo pozbierać... Przecież to jest nie do wykonania... Tu musisz wkroczyć Ty... Jezu, ja nie chcę być duchowo sama... Ja potrzebuję pomocy... Nie jestem w stanie wrócić do Słowa... Ja już nie wierzę Słowu... Nie wierzę, że jesteś wierny...  Dałeś mi kosza po 3 latach... Tak bardzo Cię kochałam, dawałam siebie siostrom i rekolektantom na 300%., spalałam się dla Ciebie, zniszczyłam nawet swoje zdrowie i co...?
Ja już nie umiem się modlić... Nie mam siły się modlić... Wybacz... :( Mam do Ciebie ogromny żal, nie chcę słuchać Ciebie... A myśmy się spodziewali... 
Nie wiem już, czy te moje uczucia do grzech ciężki czy nie... Czy w tej chwili zaprzepaszczam kilkunastoletnie życie w łasce? Potrzebuję spowiedzi, potrzebuję Ciebie, potrzebuję pomocy... Nie umiem zacząć nowego etapu życia... Nie umiem się tu odnaleźć... Nie mam siły... ja się w ogóle nie nadaję do życia... ;(
  
Sama, sama... zupełnie sama...  Nikt nie rozumie :( A jeszcze w domu tragedia...
- - - - -
NOWENNA DO ŚW. TERESY OD DZIECIĄTKA JEZUS
Dzień drugi

"Święta Tereso, Bóg odsłonił ci tajemnicę swej miłości i w niej twoje powołania do uczestnictwa w życiu Boga: powołanie do wyłącznej miłości w życiu zakonnym i powołanie jako własne miejsce w Kościele, i pozwolił ci je wiernie i radośnie realizować. Wyjednaj nam i wszystkim, za których się modlimy w tej nowennie, większą niż dotąd świadomość, że od początku swego istnienia jesteśmy obdarzeni wezwaniem do zjednoczenia z Bogiem, a przez chrzest święty wszczepieni w Jezusa Chrystusa. Pomóż także wszystkim odnaleźć swoje miejsce w konkretnym powołaniu w świecie: w rodzinie, zakonie czy w kapłaństwie, a nadto wielkie pragnienie, którego doświadczyłaś, by być w sercu Kościoła miłością. Bardzo potrzebujemy tej ofiarnej miłości dla całej rodziny ludzkiej, gdyż dopiero miłość nadaje najgłębszy sens życiu. Amen"