Strony

27 maja 2012

Zesłanie Ducha

26 maja. U mamy. Na obiedzie, kolacji.
Z czuwania nici.
Rano jechałyśmy na molo, przeszłyśmy brzegiem morza dość sporą odległość.
Potem w tamtejszym parku spacerowałyśmy, odpoczywałyśmy.
Dla nich pięknie, a dla mnie?...
Może to ja miałam przynieść im Ducha...
Może to mną chciał się posłużyć, by mogły otrzymać dużo radości, szczęścia...
Do kościoła i tak by nie poszły, a tak...
może swą obecnością, zachowaniem przybliżyłam im Go?
Może jakieś dobro zasiałam słowami, czynami w ich sercu?

Przeczytałam, że... zaczęła rekolekcje przed obłóczynami...
Ech.. gdzieś tam w środku zabolało....
No ale co... pomodlę się, oczywiście...
Niech będzie piękną Jego oblubienicą....

Duchu posłuszeństwa, pokory, pojednania, łagodności, opanowania, ufności, radości i pokoju - przyjdź! Z gotowością, z darem zdatności i zdolności do podążania drogą rad ewangelicznych - przyjdź, Duchu Święty. Z łaską jak najrychlejszego pójścia za Jezusem drogą zakonną - przyjdź, Duchu Święty! I z darem rozeznania tego dla mnie i ludzi nade mną - przyjdź, Duchu Święty!

.... bo dla Niego nie ma nic niemożliwego!
A wiara czyni CUDA.

"Duch Święty was wszystkiego nauczy..."
Na homilii ks. ten fragment przypomniał, mówiąc, że wystarczy Go prosić,
do Niego się zwracać, a On naprawdę da to, czego nam potrzeba;
wszystkiego nas nauczy, gdy będziemy o Nim pamiętali, żyli w łasce,
prowadzili życie sakramentalne.
ON uleczy każdą ranę, nagnie co jest harde,
obmyje co nieświęte, utuli w płaczu... ON.
Pomyślałam, że wszystko mam w NIM. Wszystko, czego potrzebuję.
A tego, czego nie potrafię,
do realizacji czego nie jestem uznana za zdatną i zdolną - ON mnie nauczy.
No właśnie - ON, nikt z ludzi ;) I to być może szybciej, niż się komuś wydaje ;)

"...Bez Ciebie nie mogę już żyć,
dla Ciebie me serce chce bić..."

Proszę Cię... POŚLIJ mnie w końcu!
Kocham, ufam, tęsknię, pragnę...

21 maja 2012

Kolejna niespodzianka... :)


Na Mszy dziś Ksiądz życzył pięknego i słonecznego dnia. I taki jest ;)
Pomyślałam, by pojechać do moich, zawiozłam parę kartek, drobny prezent. :) Niebawem przecież Dzień Matki ;)
Wczoraj na homilii były ważne dla mnie słowa... Historia człowieka, który miał masę trudności w życiu, od problemów w pracy, po relacje, itp. Opowiadał o tym księdzu, ale ku ks. zdziwieniu, nie oczekiwał wsparcia, nawet wskazówki, czy rady, bo powiedział: "... lecz co z tego! Najważniejsze jest NIEBO"... Ile razy ja tkwię w swych trudach, a zapominam o czymś, co naprawdę jest najważniejsze? Tkwię z nosem utkwionym w ziemię, nie spojrzę nawet w górę... Zatracam się w smutku, beznadziei, w swoim 'ja'... A czy zależy mi na Niebie?... Czy o nim jeszcze pamiętam? Czy nie gubię właściwego kierunku? To jedna moja strona... Z drugiej mam też tak, że chodzę z głową w chmurach, a nogami stąpać po ziemi niekoniecznie... Tu też muszę uważać, by czasem się o jakiś kamień nie potknąć...  Na tej homilii, choć tak bardzo mnie dotknęła, powściągnęłam emocje, łzy. Dacie wiarę? :) Potrafiłam jeszcze pójść i żartować sobie z tym ks... Poświęciłam też wtedy swą ikonę. Pamiętam słowa: "...niech strzeże i ochrania przed złem..." Nie sądzę, prawdę mówiąc, aby były na tamtej stronie, z której czytał, no ale trafił z nimi :P Na nie odpowiedziałam ze swej strony stanowczym: "AMEN" :)

Dziś kolejny wieczór w Katedrze... z Siostrą. :) Odkrywam Ją już nie jako Matkę, a jako Siostrę ;) Bo chyba już teraz bardziej ralacji z Siostrą potrzebuję niż z Matką... Bo tam sie układa.

Ciągle też jeszcze żyję święceniami :)
Tamtym spotkaniem z nim i rozmową :)
Zwłaszcza, że nie spodziewałam się przecież niczego... :)
Dwa piękne dni przez ponad osiem miesięcy...

19 maja 2012

Święceniowy prezent - dla mnie, od Niego ;)

Byłam na święceniach. Czułam, że powinnam, w końcu modlę się za kapłanów, a ponadto jestem teraz na zewnątrz, więc... mogłam...
Ks.zaprosił mnie w niedzielę, a co do święceń, powiedział, że pierwszy raz nie będzie od .xx lat. Smutno mi się zrobiło, że nie może przyjść, bo widziałam, że bardzo mu zależało... Ale też tak jakoś mi się miło zrobiło, bo mógłby tylko powiedzieć, że widzimy się w niedzielę, a napisał też to jedno zdanie więcej. Niby nic, ale nie musiał tego dodawać, przecież nie jestem nikim bliskim, by miał się ze mną dzielić, a wyczuwało się w tym podzieleniu wyraźny smutek, że nie może być. Trochę go więc pocieszyłam ;)

A na święceniach... Kilka zdań wypowiedzianych do kapłanów, a uderzyło też w moje serce... Ale osiągnęłam sukces - nie uroniłam łez, płakałam w sercu. Opanowałam.

Jezus zrobił mi też dziś wielką niespodziankę :) Przyjechał mój kierownik tymczasowo do diecezji... :) :) Normalnie jaaaaa :) Podeszłam po Mszy... Radość ze spotkania, trochę rozmowy :) Mocno wyryło się we mnie takie pełne troski a zarazem powagi jego pytanie: "..., jak Ty się w ogóle trzymasz?" Jego zmartwiona przy tym mina... Ubrałam w słowa co nieco, emocje powściągnęłam. Pamięta poprzednie pełne zamętu maile, na bieżąco zresztą wysyłane... No i w ogóle trochę porozmawialiśmy... ;]
Te słowa zostawię dla siebie, bo zbyt osobiste.
Jak to jest, że ma taką wrażliwość i empatię, że naprawdę rozumie, przeżywa ze mną, potrafi odgadnąć co w środku, powiedzieć odpowiednie słowo w odpowiednim momencie? To z Ducha wszystko...

Miałam możliwość trzymać w ręku piękną, jasną stułę z wyhaftowanym jeszcze piękniejszym krzyżem jerozolimskim...
Tak wspaniała, że aż trzymałam ją niezwykle delikatnie, nie mogąc oderwać oczu, trochę zaszczycona... :P 
I te słowa "dziękuję" bez przerwy wypowiadane.
Za co dziękował?... Aż tak dziękował mi za moją modlitwę?
To ja jestem mu wdzięczna, a on?...
Boże, chciałabym być tak pokorna...
Od niego duuuuużo postaw się uczę... :)
Jest autorytetem.
Dziękuję Ci, że postawiłeś go na mojej drodze! ;)
Piękny dzień.
Jeden z nielicznych w ostatnich miesiącach.
Panie, bądź uwielbiony!

Aklamacja jutro:
"(...) Ja jestem z wami przez wszystkie dni,
aż do skończenia świata."  / Mt 28,20
:) :)

17 maja 2012

Bo czasem już tylko wiara, nadzieja i miłość pozostaje...

Dziś...
"Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz zamieni się w radość."
/J 16,20b/
Dzisiejszy Apel po raz kolejny niesamowity... Powiedziane było "za powołania kapłańskie i zakonne, za wszystkich powołanych do służby Bożej i za tych, którzy to powołanie zamierzają zrealizować - za wszystkich w semianariach i zgr. zakonnych, za tych, którzy przygotowują się do podjęcia tej drogi i za tych, którzy już na tę drogę weszli..."
Niby o wyświęaonych w najbliższą sobotę kapłanach, a czemu cała czwórka spojrzała w moją stronę?
Dziś nawet sam ks. proboszcz się do mnie pofatygował na Znak Pokoju. :)
Nie mniej chwilę przed Apelem: "nasza parafianka, jaka sławna, w gazecie" - gdybym mogła, to bym z chęcią usta co niektórym pozaklejała... Choć dziś roześmiało mnie:  "Jak ci ikona ? Przynieś może na osiemnastą rano. To znaczy, co ja mówię, na osiemnastą albo rano.:)"
Komuś się chyba język plącze. :P Może warto zacząć chodzić spać o przyzwoitej porze, a nie po nocach pisać sms i potem głupoty gadać? :P

Coraz intensywniej powierzam Bogu przyszłych kapłanów i diakonów, bo... niedobrze się dzieje... Zły nie śpi... zatem prócz modlitwy wzięłam się za to, czego nie znoszę - za sprzątanie, za zadanie na zaliczenie z rachunkowości...  Taka mała ofiara dodatkowo...
I choć zadanie mi wyszło, to do nauki dalej się nie przekonuję. Nie po to wyszłam, na jej ukończenie się nie umawiałam. Już w 2010 roku powiedziałam, że koniec z nauką, że ona nie dla mnie. Ale chyba już boję się cokolwiek mówić, bo znów obróci się to przeciwko mnie...
I zaraz potem przeczytałam Słowo na jutro :D
"...Przestań się lękać, a przemawiaj i nie milcz,
bo Ja jestem z tobą i nikt nie targnie się na ciebie, aby cię skrzywdzić..." /Dz 18, 9b-10/
Ciekawe :D

"Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz zamieni się w radość... Także i wy teraz doznajecie smutku. Znowu jednak was zobaczę, i rozraduje się serce wasze, a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać. W owym zaś dniu o nic Mnie nie będziecie pytać..." / J 16,20b.22-23a/

Smutno cały czas. Tak naprawdę serce bardzo smutne. Czasem (często?) pojawia się uśmiech, ludzie wyłapują, zauważają, cieszą się. To z własnego wyboru się uśmiecham, chowając to co dla mnie strasznie trudne w sercu. Zostawiając Jemu i tylko Jemu, no i ks. Nie ukazywać nikomu. Nie zamierzam obarczać swoimi humorami. Co nie znaczy, że jest ok, że nie ma problemu. Nie jest w porządku. Ale nie muszę tego zdradzać na zewnątrz, skupiać na sobie uwagi, by uzyskać z czyjejś strony pocieszenie, żebrać o zainteresowanie. Już nie muszę. Gdzieś tam w środku wierzę i ufam, że prędzej czy później moje serce się rozraduje. Bo czasem nic poza wiarą nie zostaje... Nie pozostaje nic poza wiarą, nadzieją i miłością... Ostatnio dotykam tego bardzo mocno.

-----
Jutro też...
stacja kolejowa: W. :) Odwiedzinki. By spotkać się, porozmawiać :) Zwłaszcza, że nieco czasu jest, prace oddane, do egzaminów jeszcze trochę. A rozmowa baaaaaardzo się przyda ;)

16 maja 2012

Michał Archanioł

Kurs zakończony, ikona otrzymana :)
W sumie, może nie idealna, ale... najgorsza chyba też nie ;)
I chyba to, że przedstawia Michała Archanioła, nie jest bez przyczyny dla mnie. Muszę jeszcze zadziałać, by została poświęcona, bo się zagapiłam ;)

Lubię te spotkania drugiej wspólnoty. Teraz było o Mojżeszu. Niby teoretyczne poznanie jego osoby - ale ja sobie odniosłam do siebie, do swojej osoby, swoich cech, swoich słabości, swojej drogi, swojej misji, swoich zmagań. Na koniec dzielenie Słowem. Lubię słuchać, jak się ludzie dzielą. Lubię, jak ktoś się przede mną otwiera, mówi o sobie, wprowadza mnie w swój świat, to czym żyje, nie boi obnażyć z własnych słabości, podzielić trudnościami. Wtedy i mi łatwiej podzielić się, opowiedzieć. Łatwiej zaufać. Czasem to ja wyjdę z podzieleniem się wcześniej, by może kogoś tym otworzyć. Dobrze mieć ludzi, którym można ufać. I którzy, także mi, potrafią i chcą zaufać. Niech Duch Święty prowadzi naszą grupkę, otwiera na Słowo Boga do nas kierowane.
Później Apel, piękna pieśń maryjna, po której nie chciało się wychodzić z katedry... Znak Pokoju od księży, wymiana spojrzenia z uśmiechem, bez urazy, w końcu Znak Pokoju :) I nocny sms, taki piękny.

A dziś rocznica Komunii Świętej i Msza u Dominikanów... :)
Jak świętować, to we właściwym miejscu :) :)

11 maja 2012

Sama? Nie sama. Z Jezusem.

"... Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał - aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali."

Piękne to Słowo dziś... Dziękuję za możliwość bycia PRZYJACIELEM.. Bo to znaczy, że nie jestem sama, mam Przyjaciela... Dziękuję Ci... Bo ostatnio jak pustelnik żyję... Relacje albo się urywają, albo mocno rozluźniają, spotkania też coraz rzadsze...
I nawet śpiewałam ostatnio:
"Sama, sama zupełnie sama.
W tym samym miejscu, ale w innym czasie.
Sama, sama jak drzewo na pustyni.
Tak wiele się zmieniło od tamtej jesieni
.."

Sam na sam... z Jezusem. Z Miłością, z Przyjacielem. Nie jestem sama. Inni może nie poświęcą czasu, nie będą chcieli rozmawiać, odejdą, zostawią, odrzucą, zapomną, zranią, skrzywdzą, przestanę się dla nich liczyć... ale On JEST ze mną, przy mnie. I będzie. Jedyny, który się mną nigdy nie zniechęci; jedyny, który będzie wierny, który zawsze chce być ze mną, spotkać się, być w relacji... Ten, który tak naprawdę mnie kocha; jedyny, któremu realnie na mnie zależy; który tą miłość okazuje w widoczny sposób, rzeczywiście pomaga; jedyny, który chce być blisko, nie oddali się, dla którego nigdy nie stanę się obca, nieważna... To trochę boli, ale... chyba w sumie powinno radować. :) Bo na Nim się nie zawiodę. Dużo relacji się zerwało, ale.. też nowych, poznanych parę ss. zakonnych, księży, ludzi we wspólnotach, więc jest dobrze.

"Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem... " Wybrałeś, powołałeś, pozwól więc to powołanie realizować w całej pełni!...
---
Kurs miał się dziś skończyć, ale został przedłużony do jutra. Trzeba wykończyć, poprawić co nieco jeszcze w sobotę - niestety mam wtedy durne zajęcia, więc dla mnie kurs się już skończył. Ikonę, o ile nie zaginie, odbiorę pewnie w przyszłym tygodniu, nie wiem, gdzie będzie, u kogo, ani nic, no ale raczej powinnam ją przecież jakoś otrzymać.. Do ideału dużo brakuje, ale przecież nie o perfekcjonizm chodzi, poza tym to pierwsza wykonana w całości, więc co się dziwię. Ponadto przecież w strapieniu pisana, to też da się zauważyć na ikonie. Nie jest najgorzej, choć niektóre elementy zostawiają dużo do życzenia. No ale... kwestia czasu. Jeszcze nie jedna zostanie napisana, jeśli Najwyższy będzie tego chciał ;) Miałam dodać swoje przemyślenia przy pisaniu ikon, o przeżywaniu tego czasu, ale.. nie wiem, czy mi to wyjdzie :P Kiedyś w końcu trzeba odespać... :)

Zaczyna się czas zaliczeń. Do egzaminów jeszcze trochę, ale zaliczenia już ruszyły. Nie ukrywam, że nie zależy mi na jak najlepszym zdaniu. Po prostu zdać, może być byle jak - ważne, by mieć pieniądze na najbliższe miesiące - na mieszkanie i ... na coś jeszcze, jeśli uda się odłożyć.. Tylko tyle, nic więcej.
A na wykłady zabieram mp3 z piosenkami, konferencjami i świeżo kupioną książkę, która mnie zainteresowała w Edycji. Trzeba sobie umilić czas, mieć coś z dnia pożytecznego, bo dla mnie siedzenie na zajęciach jest męczarnią i wiąże się z silnym poczuciem bezsensu. Z chęcią bym to wszystko rzuciła w ... Ale przynajmniej na razie tego nie zrobię, bo lekką ręką mam pieniądze za naukę, bez zbytniego wysilania się prawdę mówiąc, więc szkoda zmarnować pieniędzy. W sumie można by też zwyczajnie nie chodzić na zajęcia, papierek mam już wystawiony do czerwca 2013, nie muszę niczego potwierdzać. Zobaczymy :P
Tak czy inaczej - 'w swoim świecie' na zajęciach :) W tym, co "moje", "dla mnie", z mojej "branży" :)

----
Każdy wieczór taki maryjny.. :) Apel, różaniec, chwilka ciszy, medytacji.. Maryja. Coraz bliższa. Coraz bardziej ukochana. I ten piękny gest przekazania znaku pokoju ludziom przez kapłanów podchodzących do ławek. No i oczywiście błogosławieństwo na koniec. Tak, po jego otrzymaniu, z nim, można spokojnie zasnąć i spać do rana :) Jaka piękna taka noc... :)
"Spokojnie zasypiam, kiedy się położę, bo tylko Ty jeden, Panie, pozwalasz mi żyć bezpiecznie." ;)

09 maja 2012

Litania...

Litania loretańska od zawsze była dla mnie trudna, codzienne odmawianie jej przez rok było dla mnie uciążliwe. Ale znacznie bliższa mi jest Nowenna do Matki Bożej Nieustającej Pomocy, którą modliłam się zawsze w środy. Chyba czas wrócić do niej..
Jakoś tak wieeeele wezwań "pasuje":

Matko świętej wytrwałości - Pomagaj nam nieustannie..
Pogromczyni mocy piekielnych, - Pomagaj nam nieustannie..
Kotwico naszej nadziei - Pomagaj nam nieustannie..
Umocnienie słabych - Pomagaj nam nieustannie..
Ucieczko uciśnionych - Pomagaj nam nieustannie..
Nadziejo zrozpaczonych - Pomagaj nam nieustannie..
Mistrzyni życia duchowego - Pomagaj nam nieustannie..
Pani naszych losów - Pomagaj nam nieustannie..

Za strapionych, abyś ich pocieszyła - Błagamy Cię, Matko Nieustającej Pomocy!
Za płaczących, abyś im łzy otarła - Błagamy Cię, Matko Nieustającej Pomocy!
Za sieroty i opuszczonych, abyś im matką była - Błagamy Cię, Matko Nieustającej Pomocy!
Za biednych i potrzebujących, abyś ich wspomogła - Błagamy Cię, Matko Nieustającej Pomocy!
Za błądzących, abyś ich na drogę prawdy sprowadziła - Błagamy Cię, Matko Nieustającej Pomocy!
Za kuszonych, abyś ich z sideł szatańskich wybawiła - Błagamy Cię, Matko Nieustającej Pomocy!
Za upadających, abyś ich w dobrym podtrzymała - Błagamy Cię, Matko Nieustającej Pomocy!

Tyś naszą ucieczką, o Pani!
Pomocą w ucisku i smutku!

07 maja 2012

Słowa...

"... Paweł mówi ci dziś: Stań prosto na nogach! Trzeba się w to wsłuchać...
To słowo dla ciebie."
Na modlitwie bardziej skoncentrowałam się na fragmencie z Ewangelii:
"A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem.",
gdyż wydawał mi się bardziej do mnie, to ten pawłowy też...
Momentalnie można otrzeźwieć...

A Duch Święty mnie wszystkiego nauczy, co potrzebne, by...
Nie wątpię w to. Już uczy....

No i jednak - pół dnia nie mogłam się skoncentrować... Na kursie pan powiedział do mnie: "w piątek pisałaś tak, jakbyś była z kimś w konflikcie,
w sobotę  jakbyś mało spała, była niewyspana, a dziś - i jedno i drugie."
Zamarłam, zawstydziłam się...
Jednej pani powiedział, że ona pisze tak, jakby jakąś ciężką pracę dziś
wykonała rękoma - i to też się zgadzało. Czy on ma rentgen w oczach? Zawaliłam dzisiaj sporą część ikony. Nie podoba mi się.
Zbyt wiele niepoukładanych emocji...
Gdy pewną osobę zapytałam ostatnio, jak je poukładać, by się koncentrować, funkcjonować normalnie, odpowiedziała: "oddać Bogu i pozwolić Mu działać." Ucieszyłam się z tej odpowiedzi, a nie z takiej typu: weź kąpiel, posłuchaj spokojnej muzyki, itp. Dla mnie ta jej odpowiedź jest kluczowa,
nie przypuszczałam, że taką otrzymam. Pozytywnie się zdziwiłam...
Ona naprawdę potrafi z Bożego ducha powiedzieć, a nie tylko z wiedzy.
I za to ją cenię.

Tradycyjnie wpadłam na Apel nieco spóźniona - prosto z pociągu, po kursie.
Mam jakąś radość i pokój w sercu, gdy otrzymuję na noc błogosławieństwo...
Rano na Mszy, wieczorem również. Jak tam...  Choć tam indywidualnie.
I ta sama modlitwa na rozpoczęcie kursu, co po Mszy na sali N. ...

Kolejny sms poszedł, z uszczegółowieniem tego, co zawarłam w poprzednim...
I świeżo otrzymana, bo dopiero co, odpowiedź, dająca do myślenia,
z którą muszę dłużej pochodzić, bo nie mam pomysłu, jak zrobić to,
co mi zaproponował... Nie mam pojęcia. Chyba sama chciałabym wiedzieć...
Jestem ciekawa, jak takie coś można osiągnąć... No i kiedy...

Boże, zachowaj mnie od iluzji
i rozjaśnij to, co tak bardzo zawiłe i skomplikowane!....

A z liturgii na jutro:
"Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim
i wszystkiego nam nie darować? Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał? Czyż Bóg, który usprawiedliwia?
Któż może wydać wyrok potępienia? Czy Chrystus Jezus,
który poniósł [za nas] śmierć, co więcej - zmartwychwstał, siedzi po prawicy Boga i przyczynia się za nami? Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? Jak to jest napisane: Z powodu Ciebie zabijają nas przez cały dzień, uważają nas za owce przeznaczone na rzeź. Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie,
ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe,
ani moce, ani co wysokie, ani co głębokie,
ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym."  /Rz 8,31b-39/

Cudowne Słowo. :) A jak bardzo pasuje :) Chwała Tobie, Panie! :)

06 maja 2012

Prywatne święto...

Ten dzień nie jest jak każdy inny... Ktoś powie, że po prostu niedziela... Ktoś, że wyparte niedzielą nieoficjalnie święto świętych Filipa i Jakuba... A ja napiszę, że imieniny Judyty...
Dziś dla mnie istotna data...
1. Mogłabym świętować we wspaniałych okolicznościach, ale nie świętuję...
2. Skończył się też tydzień modlitw o powołania...
"O odwagę, niepodzielne serce, chęć poświęcenia Bogu..." - itp...
- to wszystko jest, i co z tego, skoro nieosiągalne..?

Może taki dzień dla kogoś nic nie znaczy, ale dla mnie znaczy bardzo wiele...
Tak sobie po cichu z Jezusem dziś świętuję...
Takie małe, prywatne święto...
Z Nim...
Tylko On i ja.
J i J... :)
Deszcz... jak dobrze, że w deszczu nie widać łez...
I nawet wie, kiedy padać...
Wysłałam ostatnio sms z prośbą o modlitwę.
Trochę nie ogarniam ostatnich sytuacji, zdarzeń, słów.
Niewiele rozumiem z tego wszystkiego...
Zamęt na całego...
Przywitałam ponownie konfesjonał z bliska...
wiem, że to była ucieczka w spowiedź, ale...
usłyszane: "Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony" - podniosło...

A poza konfesjonałem usłyszane...
"Wtul się w płaszcz Maryi, Ona będzie ci pociechą i osuszy twoje łzy. Może Pan Bóg zaprasza cię do jeszcze głębszej więzi z Nią. Buduj z Nią relację, a wszystko zacznie się układać. Ona jest ci teraz bardzo potrzebna i szczególnie teraz dana w obecnych trudach. Zobacz, akurat zaczął się maj. To miesiąc dla Ciebie. Twój miesiąc. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Ona da ci to, czego Ci teraz potrzeba i pomoże, ponaprawia... Uciekaj się do Niej, ukryj w Jej ramionach, a zobaczysz, że wszystko stanie się prostsze..."

Gdzieś przy tych słowach jakaś łza kręciła się w oku...
Pomyślałam, by zmobilizować się i szybko na kursie wyrobić, by na 21:00 zdążyć na Apel z różańcem. Trochę to trudne, ale wczoraj się udało. To tak od zewnętrznej strony, a wewnątrz sam na sam z Nią będę pielęgnowała tę relację taką osobistą, indywidualną, wiadomą jedynie nam.

Wtulam się więc w Ciebie, Maryjo, moja Mamo, Siostrzyczko... Chcę tak trwać i trwać nieustannie... Z Tobą, przy Tobie mogę czuć się bezpiecznie... Otrzyj łzy, bądź wsparciem, pociechą, umocnieniem... wspomagaj każdego dnia...

I oczywiście Ewangelia...
"Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który uprawia. Każdą latorośl, która we Mnie nie przynosi owocu, odcina, a każdą, która przynosi owoc, oczyszcza, aby przynosiła owoc obfitszy. Wy już jesteście czyści dzięki słowu, które wypowiedziałem do was. Wytrwajcie we Mnie, a Ja będę trwał w was. Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie - o ile nie trwa w winnym krzewie - tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami."
W ubiegłym roku napisałam w związku z tą Ewangelią wiersz...
Ale niestety gdzieś się zagubił... Więc nie przytoczę...

Pomóż mi trwać w Tobie i przynosić dobry, obfity owoc... Doświadczam ostatnio bardzo mocno, że bez Ciebie NIC nie mogę... Kompletnie... Zależność od Ciebie... Ucz mnie tego... Niech nic mnie nie odłączy od Ciebie!...

05 maja 2012

Z Maryją pod rękę...

Z dzisiejszej liturgii...
"Ale Żydzi podburzyli pobożne a wpływowe niewiasty i znaczniejszych obywateli, wzniecili prześladowanie Pawła i Barnaby i wyrzucili ich ze swoich granic. A oni otrząsnąwszy na nich pył z nóg, przyszli do Ikonium, a uczniów napełniało wesele i Duch Święty." / Dz 13,51-52/


Gdy rano s. czytała dziś ten fragment na Eucharystii, zachciało mi się śmiać. Wczoraj, zwróciłam uwagę na Ewangelię, a dziś jakoś ten fragment bardziej mi wybrzmiał pode mnie... Wyrzucona z granic. Otrząsnąć pył z nóg... A z Godzinek wzięte do serca, choć wycięte z kontekstu: "Ciebie, Oblubienicę przyozdobił sobie..."


Wieczorem, po kursie, w Katedrze na apelu, różańcu... Tak maryjnie... Maryjo, moja kochana Siostro... Bardzo Cię w tym czasie znowu potrzebuję... Dobrze, że jesteś... Dziękuję, że mogę do Ciebie przyjść z tym, co boli, jest trudne... A Ty mnie przyjmujesz ze wszystkim....


"Jest na świecie miłość, której imię srebrzystym
promieniem objęło ziemię.

Gdy ci będzie smutno, imię to wypowiedz,
a przy tobie Ona zjawi się.

Matka z radością poda dłoń,
gdy powiesz: Mario w Tobie ufność mam.
Kiedy jesteś przy mnie, znika ból i w oczach łzy.
Pragnę z Tobą iść, Ty dodaj sił.

Jest w Niej tyle ciepła, a w spojrzeniu Jej dobroć
i troska matczyna gości.
Otwórz serce swoje, schowaj Ją głęboko
i jak dziecko powiedz: Kocham Cię!"



"Maryjo, śliczna Pani, świat dziś czuje na swych ustach gorzkie łzy.
W sercu ból, smutek, żal, a w oczach wciąż strach.
Usłysz, Pani, błaganie, pomóż nam!..."


i do Ciebie, mój Jezu....
"WYSTARCZY, BYŚ BYŁ.. NIC WIĘCEJ...
TYLKO, BYŚ BYŁ.. NIC WIĘCEJ...
BY TWOJE SKRZYDŁA OTULIŁY MNIE..."

Kocham, ufam, tęsknię, potrzebuję...

01 maja 2012

Kurs.

Ostatnio sporo lęku...
Trudne decyzje.
A przez to dużo modlitwy, ciszy, refleksji.
No i w efekcie wiara, że jeśli nie podejmuję decyzji sama,
a oddaję ją pod rozeznanie osobie,
od której jestem zależna, to będzie tak, jak On chce.
----

Kurs ikonopisarski zaczęty! :)
Wspomnienia z czasu, kiedy się tam uczyłam...
ta sama metoda, wszystko to samo..
Ale to nie są bolesne wspomnienia, a pełne radości.
Bo pamiętam uwagi s. co do pisania,
staram się nie popełniać teraz tych samych błędów,
wiem na co muszę uważać, co mi wtedy nie wychodziło.
Ręka się nie trzęsie, linie wychodzą pewne, gładko stawiane...

Choć przez myśl i chyba też na głos zapytałam, po co się uczę, skoro potem nie będę mogła, bo będą czekały mnie zwykłe, domowe prace.. No ale to chyba zły znów zniechęca, bo przecież tak szybko nie zapomnę, a ręka się usprawni -  niecałe osiem miesięcy tutaj, odkąd przestałam pisać rok, a mimo to całkiem nieźle wychodzi, ręka jeszcze z rytmu nie wyszła, może więc nie wyjdzie.

Cieszę się, że mam tą możliwość. Gdy kiedyś mi zależało na dodatkowym kursie razem z nimi, to nie mogłam, bo nie ten czas, bo zbyt mało we mnie było wolności, za dużo pychy, zawiści. Gdy odpuściłam, przestałam dążyć po trupach do celu, zajęłam się grą i na niej się skoncentrowałam, bo na niej mi zaczęło zależeć, to wtedy otrzymałam kurs, znalazły się pieniądze, także czas - zajęć nie ma... Panie, dziękuję Ci, że wśród nawału trudności, zawsze dajesz choć promyczek radości. Dobrze, że jesteś!