Strony

26 grudnia 2011

Boże Narodzenie i... wyjazd

"Maleńka Miłość w żłobie śpi,
Maleńką Miłość chrońmy z lękiem!"

Narodziła się Miłość... :)
Muszę przyznać, że u mnie w niezbyt pięknych okolicznościach,
może nawet lichszych niż betlejemska stajnia...
Ale pociesza mnie to, że Jezus przychodzi mimo drzwi zamkniętych... :)

Niewiele radości we mnie, a nade wszystko pokoju...
Czemu?...
Bo znów ja w centrum, nie On.
Lecz jeszcze Bożego Narodzenia nie koniec.

----

Boże Narodzenie...
Trochę odpoczywam dziś...
Będę jeszcze wieczorkiem u moich tam na Nieszporach... ;)
Choć tak naprawdę pakuję się, bo nocą, a w sumie nad ranem, wyjeżdżam...
Otrzymałam błogosławieństwo, więc wyruszam ;)
Prawdę mówiąc wie on, one nie wiedzą nic...
Niefajnie...
Chciałam dziś wspomnieć, ale jakiegoś takiego klimatu nie było...
byłyśmy z A. we dwie i nie skleiła się rozmowa sam na sam...
więc...nie wiem, może tak ma być...
chciałam się trochę wyciszyć, przygotować do wyjazdu tak duchowo..
Ale wracam z ciężkim sercem..

Kierunek - Salwatorianie.
Niech ten czas będzie owocny.:)
Będę jak wrócę. :P
Otaczam modlitwą oczywiście ;)

23 grudnia 2011

Owoce Adwentu

Dobrnęłam do końca Adwentu... Niby najdłuższy, a mi zleciał tak szybko, że ciągle jeszcze nie czuję się odpowiednio przygotowana... Za mało... Przez wszystkie materiały przebrnęłam. Nie było łatwo... Czasem chciałoby się rzucić wszystkie, bo bolało, bo złość, bo nie warto, bo zawsze coś... Pamięć uaktywnia się bardzo cały czas... Cieszę się z odczytanego na Eucharystii fragmentu z Pnp... że ksiądz mi go 'zarezerwował'... Że i w taki sposób mogłam bardziej wejść w przeżywanie tego czasu...

W postanowieniach wytrwałam.
Nie szukać pretekstu do zagadywania, mailowania przez cały Adwent.
Roraty codziennie.
Jeszcze więcej modlitwy Słowem. Stałość brewiarzowi odmawianemu w całości.
Więcej zatrzymania nad różnymi przestrzeniami mego życia.
Rewizja relacji. Z sobą, ludźmi, Jezusem.
Czuję się teraz jakaś taka obolała... ale pocieszające jest to, że... ŻYWA..

Proszę Cię tylko, Panie, by ta rozmowa z nim doszła do skutku.
Kiedykolwiek będzie...
Jest we mnie przekonanie, że choć niezwykle trudna,
to jest bardzo ważna i potrzebna...
I... chyba on też tak myśli.

------
"Emmanuelu, Królu, Prawodawco,
Oczekiwanie narodów i Zbawco;
Przybądź i nasze wysłuchaj wołanie,
Boże, nasz Panie!"

22 grudnia 2011

Magnificat...

Dziś Magnificat w liturgii... :

"Wtedy Maryja rzekła:
Wielbi dusza moja Pana,
i raduje się duch mój w Bogu, moim Zbawcy.
Bo wejrzał na uniżenie swojej służebnicy.
Oto bowiem odtąd błogosławić mnie będą wszystkie pokolenia.
Gdyż wielkie rzeczy uczynił mi Wszechmocny,
święte jest imię Jego.
A Jego miłosierdzie z pokolenia na pokolenie nad tymi, którzy się Go boją.
Okazał moc swego ramienia,
rozproszył pyszniących się zamysłami serc swoich.
Strącił władców z tronu, a wywyższył pokornych.
Głodnych nasycił dobrami, a bogatych z niczym odprawił.
Ujął się za swoim sługą, Izraelem,pomny na swe miłosierdzie.
Jak obiecał naszym ojcom, Abrahamowi i jego potomstwu na wieki..."


Jakoś tak trudno powtórzyć mi te słowa za Nią...
W tym momencie, w tej sytuacji...
Choć wiem, że właśnie teraz mam najlepszą ku temu okazję...
Ksiądz mówił też dziś dużo o przebaczeniu...
Ciekawe, dlaczego...
W mej głowie, sercu ciągle konferencje na temat przebaczenia..

------
"Królu narodów! Tyś ich upragnieniem.
Tyś jest węgielnym jedności kamieniem;
Przybądź, niech człowiek przez Ciebie stworzony
będzie zbawiony!"

21 grudnia 2011

Pnp....

"Wierność w przyjaźni.
Przyjaciel to ktoś wierny. Przyjaźń jest możliwa tylko wtedy, gdy przyjaciel zdolny jest do tak czystej wierności, że w żadnej sytuacji nie budzi ona naszych wątpliwości. Przyjaźń opiera się na takiej wierności, która nigdy nie zdradzi i która nie zniechęci się żadną trudnością czy próbą. Przyjaciel pozostaje wierny także wtedy, gdy on sam zastaje zdradzony i skrzywdzony. Niewzruszona wierność nie jest jedynie kwestią dobrej woli i szlachetności. Dochowanie takiej wierności jest możliwe wtedy, gdy przyjaciel potrafi być wierny samemu sobie: swoim ideałom, wartościom i wcześniejszym zobowiązaniom. Podstawowym sprawdzianem wierności jest wierność i uczciwość w drobnych sprawach. Tylko w obliczu wiernego przyjaciela możemy czuć się bezpieczni i obdarzać go zaufaniem.
Przyjaciel to ktoś, kto pozostaje ze mną wtedy, gdy inni mnie opuszczają.

Przyjażń to odpowiedzialność.
Przyjaźń to więź, która w ogromnym stopniu wpływa na sytuację życiową danego człowieka. Własnie dlatego wiąże się ona ze szczególną odpowiedzialnością. Jest to jednak inny rodzaj odpowiedzialności niż odpowiedzialność rodzica za dziecko czy wychowawcy za wychowanka. Dojrzała przyjaźń zakłada bowiem wysoki stopień dojrzałości obu stron. Przyjaciel nie jest odpowiedzialny za postawę tych, z którymi nawiązał przyjaźń. Jest natomiast w najwyższym stopniu odpowiedzialny za swoją postawę wobec nich, a zatem za słowa, które wypowiada oraz za zachowania, na które się decyduje. A także za ewentualny brak tych słów czy czynów, które wynikają z natury dojrzałej przyjaźni. Przyjaciel wie, że drugi człowiek potrzebuje nie tylko jego życzliwej obecności, ale także jego stanowczości, odwagi mówienia bolesnej prawdy oraz zdolności upominania i przebaczania.
Przyjaciel to ktoś, kto potrafi spotykać się ze mną w odpowiedzialny sposób.

Przyjaźń jest bezinteresowna.
Ten, kto za pomocą przyjaźni usiłuje coś zyskać, zniszczy każdą przyjaźń. Natomiast ten, kto jest przyjacielem nie ze względu na swoje potrzeby czy oczekiwania, ale dlatego, że druga osoba jest dla niego cenna, umacnia przyjaźń i odkrywa, jak wiele sam przez to zyskuje. Przyjaźń może rozwijać się jedynie wtedy, gdy przyjaciele potrafią zaskakiwać siebie wzajemną bezinteresownością.
Ludzie niedojrzali kierują się zasadą: 'Kocham ciebie, gdyż cie potrzebuję'. Przyjaciele kierują się zasadą: 'Potrzebuję ciebie, gdyż cię kocham'. Przyjacielowi nie chodzi o to, by drugi człowiek zorientował się, iż został czymś obdarowany. Przyjaciel cieszy się najbardziej wtedy, gdy sprawia radość z ukrycia. Jego zyskiem jest to, że ja coś zyskuję. Przyjaźń jest szczytem bezinteresowności i dlatego nie można jej kupić ani sprzedać, a jedynie ofiarować. 
Przyjaciel wie, że żadna róża nie jest aż tak piękna, jak oblicze obdarowanego nią człowieka."

Wątpliwa relacja... Choć... Nie wiem, jak dla niej, ale... dla mnie przyjaźń się nie kończy nigdy, chociażby nie wiadomo co się stało... Ja pamiętam, to wszystko pamiętam... I nie zapomnę... Boli bardzo, ale wtedy przypominam sobie, że BYŁO pięknie... A to znaczy dla mnie, że jest możliwe, by tak jeszcze kiedyś było... Choć czuję się zdradzona, to ja będę wierna, mimo zadanej krzywdy... Wierzę, że będę się czuła bezpiecznie i że będę w stanie darzyć zaufaniem mimo wszystko. 

Jak ktoś powiedział mi ostatnio -
'Nie zmienisz człowieka, możesz jedynie ty się zmienić, swe nastawienie zmienić, zachowanie zmienić i przez swą postawę wywołać przemianę u innych, możesz spróbować się w obecnej sytuacji odnaleźć. Możesz zrobić tylko to, co należy do Ciebie.'

-----
Ale przechodząc do czytań liturgicznych...
Dziś niesamowity fragment...
Skorzystałam z możliwości zaangażowania się w przygotowanie liturgii i pewien sympatyczny kapłan, który prowadzi tegoroczne roraty zarezerwował dla mnie to czytanie, o niczym nie wiedząc... We wstępie Mszy powiedział tekst wprowadzenia do tego czytania... Jakoś tak mi się śmiać zachciało... Nie pamiętam, kiedy ostatnio czytałam mając przed sobą tyle ludzi... Cała katedra.. Ale nie stresowałam się w ogóle... Czytałam tak spokojnie, powoli, by mogły wybrzmieć te piękne słowa...

No właśnie... - te słowa:
"Cicho! Ukochany mój!
Oto on! Oto nadchodzi!
Biegnie przez góry, skacze po pagórkach.
Umiłowany mój podobny do gazeli, do młodego jelenia.
Oto stoi za naszym murem,
patrzy przez okno, zagląda przez kraty.
Miły mój odzywa się i mówi do mnie:
Powstań, przyjaciółko ma, piękna ma, i pójdź!
Bo oto minęła już zima, deszcz ustał i przeszedł.
Na ziemi widać już kwiaty, nadszedł czas przycinania winnic,
i głos synogarlicy już słychać w naszej krainie.
Drzewo figowe wydało zawiązki owoców
i winne krzewy kwitnące już pachną.
Powstań, przyjaciółko ma, piękna ma, i pójdź!
Gołąbko ma, [ukryta] w zagłębieniach skały,
w szczelinach przepaści,
ukaż mi swą twarz, daj mi usłyszeć swój głos!
Bo słodki jest głos twój i twarz pełna wdzięku." /Pnp 2,8-14/

------
"O, Wschodzie ranny! Światło wiekuiste,
sprawiedliwości Słońce promieniste.
Przybądź i oświeć w ciemnościach siedzące
nędznych tysiące!"

20 grudnia 2011

Przygotowania wraz ze wspomnieniami...

"Owoce przyjaźni.
Jedynie po owocach można poznać i upewnić się, czy to, co nas łączy, jest dojrzałą przyjaźnią, czy też jakąś jej namiastką. Przyjaźń rodzi entuzjazm. Daje niespodziewaną radość. Pomaga wytrwać w trudnościach i cierpieniu. Mobilizuje do rozwoju i wierności własnemu powołaniu. Pozwala nam przekroczyć nasze ograniczenia. Uczy ofiarować i przyjmować miłość. Rodzi wrażliwość, subtelność, cierpliwość, dojrzałość, prawość. Przyjaźń uszlachetnia. Przyjaciel to ktoś, kto sprawia, że poszerzają się moje horyzonty intelektualne, emocjonalne, moralne, duchowe, religijne i społeczne. Bez przyjaciela byłbym kimś mniejszym i żyłbym bardziej powierzchownie. Przyjaciel przynosi nadzieję. Wydobywa to, co w nas najpiękniejsze. Sprawia, że odnajdujemy w sobie siły i zdolności, których bez jego pomocy nigdy byśmy nie odkryli.
Przyjaciel dostrzega i umacnia we mnie to, co najlepsze i najszlachetniejsze.

Cena przyjaźni.
Wobec przyjaciela odsłaniamy nie tylko naszą radość i dojrzałość, ale także nasze ograniczenia i trudności. To właśnie przyjacielowi zwierzamy się z życiowych ciężarów i bolesnych przeżyć, o których nie mówimy nikomu innemu. To wobec przyjaciela jesteśmy bardziej spontaniczni zarówno wtedy, gdy czujemy się silni i szczęśliwi, jak i wtedy, gdy tracimy nadzieję, gdy czujemy się bezradni, przemęczeni, rozgoryczeni. Przyjaciel jest zwykle jedynym świadkiem naszych łez i naszych bolesnych przeżyć. Jest kimś, kto rozumie, że przyjaźń wierna i bezwarunkowa musi mieć swoją cenę w postaci wspólnego dźwigania trudności i słabości tych, którzy nam zaufali. Przyjaciela szukamy wtedy, gdy potrzebujemy kogoś, kto nie zniechęci się w obliczu naszych zmiennych nastrojów czy naszego buntu wobec całego świata.
Przyjaciel to ktoś, kto dyskretnie i cierpliwie dźwiga ze mną ciężar mojego życia."

Myślałam, że mogłam odsłaniać się ze swymi słabościami, trudnościami, ograniczeniami. Zwierzać się ze swych ciężkich przeżyć, ufać.. Jej właśnie jej. Myślałam, że mogę być tak spontaniczna, szczera, otwarta, przychodzić i mówić co i jak, czy łatwo, czy trudno... Tylko ona była świadkiem moich łez, słyszała z naprzeciwka mój płacz, ale... zniechęciła się, poddała, załamała ręce. A tyle mówiłam, opowiadałam, żaliłam się, zwierzałam, dzieliłam sobą. Po co pokazywałam łzy, ufałam, zaangażowałam się w tę relację. Chyba po to, by... być na zewnątrz. :(
--------

Rok temu, tego właśnie dnia robiłyśmy pierogi.
I dziś pewnie robimy je razem, ale osobno...
--------
"Kluczu Dawidów, Izraela Boże!
Co Ty otworzysz, nikt zamknąć nie może.
Przybądź a wywiedź mocą Twej prawicy
więźniów z ciemnicy!"

19 grudnia 2011

Przygotowania...

"Przyjaciele mają wspólne wartości.
Człowiek zakochany przeżywa silną zależność emocjonalną od osoby, w której się zakochał. Zwykle osoba ta przysłania osobą innych ludzi. Zakochany traci wtedy z oczu wszystko to, co do tej pory było dla niego ważne i cenne. Potrafi zapomnieć o wcześniejszych zobowiązaniach i więziach. Tymczasem przyjaciele nie skupiają się na ich wzajemnej relacji. Spotykają się w taki sposób, że ich myśli i serca kierują się do osób, wartości i wydarzeń, które są dla nich cenne i ważne. Przyjacielskie spotkania stają się dla obu stron szkołą życia w oparciu o podobne wartości, ideały i pragnienia. Spotkania przyjaciół sprawiają, że odradza się w nich entuzjazm, wiara w dobro, prawdę i miłość oraz wytrwałość, która jest potrzebna wtedy, gdy każdy z nich powróci do swojej codzienności. Przyjaźń jest na tyle trwała i solidna, na ile trwałe i solidne okazują się ideały i wartości, w które zapatrzeni są przyjaciele.
Przyjaciel to ktoś, z kim dzielę podobne ideały oraz z kim zachwycam się tym samym dobrem.

Obecność w przyjaźni.
Obecność jest ważnym potwierdzeniem przyjaźni. Oczywiście, przyjaźń jest możliwa nawet wtedy, gdy przyjaciele są oddaleni o tysiące kilometrów, ale to sytuacja wyjątkowa. Na codzień przyjaźń to radosna obecność. Droga do przyjaciela wydaje się zawsze krótka. Dla przyjaciela zawsze znajduję czas i nie liczę spędzonych razem godzin. Obecność sprawia, że przyjaźń staje się widzialna i konkretna, zdolna do troski o los przyjaciela i do zaangażowania się dla jego dobra. Wzorem przyjaznej obecności jest postawa Boga wobec człowieka. Syn Boży przebywał z ludźmi dosłownie od świtu do nocy. Rozmawiał z nimi, wsłuchiwał się w ich myśli i przeżycia, uzdrawiał, zachęcał do nawrócenia. A gdy pozwolił się przybić do krzyża, to znalazł sposób, by z nami pozostać w Eucharystii. Wiedział bowiem, że najpierw zażądamy od Niego ofiary z Jego własnego życia, a później będziemy szukać Jego obecności.
Przyjaźń to szlachetny i wierny sposób bycia obecnym w życiu drugiej osoby."

---------

Czasu mało, pracy dużo...
Wczoraj gdy wyszłam z kościoła ujrzałam padający śnieg...
Ucieszyłam się jak dziecko...
Lubię śnieg...
Przypomniały mi się aniołki na śniegu z nią, gdy szłyśmy od laryngologa.
Ach...
Od dziś pewnie ostro wzięły się do roboty...
Myślami tam...
Ciałem tu....
Hmm...
---------
"Korzeniu Jesse! Tyś chorągwią ludów,
zamilkną króle na widok Twych cudów.
Przybądź i pospiesz, użal się złej doli,
wybaw z niedoli!"

18 grudnia 2011

Dziękuję...

"Prawdziwa przyjaźń zaskakuje.
Nie można jej zaplanować, przewidzieć ani do niej kogoś przymusić. Wymaganie od innych ludzi tego, by stali się dla nas przyjaciółmi, jest najpewniejszym sposobem zablokowania przyjaźni. Przyjaźń jest bowiem niezasłużonym i niespodziewanym darem. Mimo to doświadczenie przyjaźni to nie sprawa przypadku czy szczęśliwego zbiegu okoliczności. Im mniej oczekujemy odpowiedzi na naszą miłość, tym łatwiej znajdziemy przyjaciela. Przyjaźń jest bowiem owocem bezinteresownej miłości. Jest konsekwencją naszego zapomnienia o sobie i bycia darem dla innych. To nie przypadek, że niektórzy ludzie nie znajdują nawet jednego przyjaciela, a inni są oczekiwani, witani z radością i obdarzani zaufaniem przez wiele osób. Doświadczenie przyjaźni lub jego brak odsłania prawdę o naszej postawie życiowej.
Prawdziwa przyjaźń - podobnie jak prawdziwa radość - jest osiągalna jedynie dla tych, którzy potrafią bezinteresownie kochać.

Przyjaźń respektuje wolność.Sprawdzianem przyjaźni jest respektowanie wolności przyjaciela. Zauroczenie emocjonalne jest zaborcze. Odgradza człowieka od innych ludzi i zawęża jego wolność. Prowadzi do zazdrości, do gwałtownych zmian nastrojów, do bolesnych konfliktów i rozczarowań. Tymczasem przyjaźń sprawia, że rozkwita nasza wolność, a spotkanie z przyjacielem pomaga coraz dojrzalej spotykać się z innymi ludźmi. Przyjaciel nie izoluje mnie od innych ludzi. Przyjaźń jest trudna właśnie dlatego, że wymaga zdolności do połączenia wyjątkowej bliskości z dużym stopniem niezależności. Przyjaźń to więź wolna od dążenia do podporządkowania sobie drugiej osoby. To spotkanie dwóch dojrzałych wolności. Przyjaciele są dla siebie dobrowolnym darem miłości w taki sposób, że to nie ogranicza ich osobistej wolności.Przyjaciel to ktoś, kto jest dla mnie darem, który nie oczekuje odpowiedzi."


Jak powiedział ostatnio z przekąsem: "Nie użalać się nad sobą." Jak ja go za to lubię :)
Tym razem to ja zadzwoniłam. Potrzebowałam... Nie odebrał, ale oddzwonił. Dłuuuuuugo rozmawialiśmy. Panie, dziękuję Ci za niego... Za to, że on nadal czuje się odpowiedzialny za mnie... Że prowadzi dalej... Dziękuję, że będzie możliwość spotkania się, porozmawiania już niebawem! Dziękuję, że mogę mu ufać. Dziękuję, że dla niego jestem ważna.. "Pamiętam cały czas o Tobie jak o mojej duchowej córce." Bądź w nim błogosławiony!

------
"Uczyń wszystko, co zamierzasz w sercu, gdyż Pan jest z Tobą. (...)
Czy ty zbudujesz mi dom na mieszkanie?"

"Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. (...)
Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego.
Na to rzekła Maryja:
'Oto ja, służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa.' (...)"

...
------
"O, Adonai! Wodzu Izraela,
coś go wybawił z rąk nieprzyjaciela.
Przybądź upadłym pod ciężkim brzemieniem
z silnym ramieniem."

17 grudnia 2011

Wspomnienia...

Pieśń podczas domowej procesji z Dzieciątkiem w Adwencie...

"Otwórz się, niebo pokryte chmurami,
I Sprawiedliwy niech zejdzie z obłoków,
Jak deszcz ożywczy, co zwilży pustynię
Naszego serca.
Otwórz się, ziemio,
i wydaj swój Owoc,
Zrodzony z Ojca i czystej Dziewicy,
Gdyż On przyniesie zbawienie i pokój
Całemu światu.

Przyjdź, Pojednanie, już więcej nie zwlekaj; Niech Twa obecność przywróci nam łaskę,
I wprowadź wszystkich znużonych wędrowców
Do domu Ojca.

Znak Twój na niebie zabłyśnie narodom
Gdy znów nadejdziesz, by sądzić sumienia;
Pamiętaj wtedy, żeś mieszkał wcielony
Pomiędzy nami.

Boży Baranku, czekamy na Ciebie
I pieśnią chwały wielbimy Twą dobroć;
Sławimy również i Ojca, i Ducha
W jedności z Tobą. "

Piękna ta pieśń...
Bardzo ją lubię...
Jakoś tak wszystko się przypomina...


i...
"Pragniemy Ciebie, jak ziemia spalona
Przez żar słoneczny spragniona jest deszczu,
By ją nasycił i plonem obdarzył
Nowego życia.

Szukamy Ciebie, jak łania dążąca
Do chłodnej wody przejrzystych strumieni,
By się napoić i siły odzyskać
Na dalszą drogę.


Czekamy, Panie, na Twe narodzenie,
Jak nocne straże na świt oczekują
;
Łakniemy Ciebie, jak człowiek zgłodniały
Pożąda chleba.

Baranku Boży, posłany przez Ojca,
Byś swoją śmiercią odkupił grzeszników,
Nie zwlekaj dłużej, lecz przyjdź i zamieszkaj
W człowieczych sercach.


Nadziejo świata i Nowe Przymierze,
Emmanuelu odwiecznej miłości,
Niech Tobie z Ojcem i Duchem płomiennym
Rozbrzmiewa chwała. Amen"



-----
A także podczas nowenny ze wszystkimi siostrami po Eucharystii śpiewamy:




"Mądrości, która z ust Bożych wypływasz;
wszystko urządzasz, zewsząd cel dobywasz.
Przybądź i naucz dróg roztropności,
Wieczna Mądrości!"




Jestem z nimi tak blisko, jak tylko można na odległość...

15 grudnia 2011

Najwspanialsze słowa...

"Przyjaźń między kapłanem a świeckimi.
Być księdzem to być znakiem przyjaźni Boga do człowieka. Bóg jest Miłością, która przekracza ludzkie ograniczenia. On kocha nas jednocześnie miłością ojcowską i macierzyńską. Ksiądz jest posłany przez Boga, aby wspierać ludzi stanowczością i siłą typową dla dojrzałego mężczyzny, a jednocześnie wrażliwością, delikatnością i czułością typową dla dojrzałej kobiety. Nie można być czytelnym znakiem Bożej miłości dla wszystkich ludzi, jeśli nie jest się wiernym i ofiarnym przyjacielem dla niektórych. Przyjaźń wobec konkretnych ludzi to ważna weryfikacja miłości do każdego spotkanego człowieka. To jednocześnie miejsce poznawania sytuacji ludzi. Najbardziej dojrzała i odpowiedzialna przyjaźń księdza z całymi rodzinami, a nie jedynie z pojedynczymi osobami.
Kapłan, który jest osobistym przyjacielem dla niektórych ludzi, potrafi dojrzale kochać wszystkich, których spotyka."

"Przyjaźń między Bogiem a człowiekiem.
Bóg kocha nas miłością, która zupełnie zaskakuje. On z taką przyjaźnią odnosi się do każdego człowieka, że posyła nam własnego Syna. Chrystus stał się jednym z nas po to, by do końca odsłonić nam tajemnicę Ojca - tego jedynego Przyjaciela, który w pełni nas rozumie i w nieodwołalny sposób nas kocha. Także wtedy, gdy my sami nie potrafimy kochać ani Boga, ani drugiego człowieka, ani nawet samych siebie. Zasady przyjaźni między Bogiem a człowiekiem ilustruje relacja między Jezusem a Piotrem. Jezus zaprasza tego ucznia do wyjątkowej bliskości. Pomaga mu kształtować umysł, uczucia i wolę w swojej szkole życia. W godzinie próby Piotr zapiera się swojego Mistrza. Jednak nadal idzie za Nim. Nadal liczy na Jego miłość i przebaczenie. Mimo swoich słabości, staje się przyjacielem Boga, czyli tym, który kocha Boga nade wszystko i który ufa Bogu nade wszystko.
Przyjaźń z Bogiem jest najlepszą szkołą przyjaźni wobec człowieka."


Dziękuję Ci, Panie, że te piękne słowa...
"Pamiętam o Tobie jak o mojej duchowej córce..."
Poruszona do głębi...
To najwspanialsze słowa jakie po ludzku otrzymałam...
Dziękuję Ci, Panie, za tę łaskę..
Bo potrzebuję czuć się i być córką ojca. A nade wszystko Ojca.
Potrzebuję Ojca...
Dziękuję za tę stanowczość i siłę, a jednocześnie niezwykłą delikatność i czułość, które otrzymuję...

-----
Byłam dziś z siostrą na zakupach świątecznych. Trochę się obawiałam, bo z mamą lepiej, ale z siostrą mi trudno. Lecz dziś było całkiem dobrze... Postawiła mi obiad, kupiła drogi prezent świąteczny. Odetchnęłam... Jezu, nie wiem, co czynisz z dziewczynami, ale te relacje się naprawiają, a ja przecież taka sama. Cały czas usilnie modlę się słowami: "Przyjdź, Pojednanie, już więcej nie zwlekaj..." Czyżbyś więc przychodził?...

Tak, zgadza się, dziś wspaniały fragment z Izajasza... :)



"... Nie lękaj się, bo już się nie zawstydzisz,
nie wstydź się, bo już nie doznasz pohańbienia.

Raczej zapomnisz o wstydzie twej młodości.
I nie wspomnisz już hańby twego wdowieństwa.
Bo małżonkiem twoim jest twój Stworzyciel,
któremu na imię - Pan Zastępów.

Zaiste, jak niewiastę porzuconą
i zgnębioną na duchu,
wezwał cię Pan
.

I jakby do porzuconej żony młodości mówi twój Bóg:
Na krótką chwilę porzuciłem ciebie,
ale z ogromną miłością cię przygarnę.

W przystępie gniewu
ukryłem przed tobą na krótko swe oblicze,
ale w miłości wieczystej nad tobą się ulitowałem

- mówi Pan, twój Odkupiciel.
Dzieje się ze Mną tak, jak za dni Noego, kiedy przysiągłem,
że wody Noego nie spadną już nigdy na ziemię;
tak teraz przysięgam,
że się nie rozjątrzę na ciebie ani cię gromić nie będę.
Bogóry mogą ustąpić i pagórki się zachwiać,
ale miłość moja nie odstąpi od ciebie
i nie zachwieje się moje przymierze pokoju,

mówi Pan, który ma litość nad tobą.



Musiałam przytoczyć tak długi tekst, to nie mogłam inaczej.
Przy tych słowach na roratach pojawił się uśmiech i spłynęła łza.
Ciekawe połączenie.

14 grudnia 2011

Z Bożą pomocą

"Wychowawca jako przyjaciel.
Relacja wychowawca-wychowanek nie jest jeszcze przyjaźnią w sensie ścisłym. Z definicji bowiem nie ma tu jeszcze wystarczającej wzajemności ani podobnego stopnia dojrzałości i odpowiedzialności. Wychowanek to ktoś, kto jest w fazie rozwoju i może na razie bardziej przyjmować miłość i pomoc od innych ludzi niż być dla nich darem i wsparciem. Mimo braku pełnej symetrii i wzajemności, postawa wychowawcy wobec wychowanka powinna nosić cechy przyjaźni. Aby wychowywać, nie wystarczy mieć rację. Trzeba kochać. Trzeba przyjmować wychowanka z przyjaźnią, która wyraża się poprzez serdeczną życzliwość, cierpliwość, dyskrecję i odpowiedzialną pomoc wychowawczą. Doświadczenie przyjaźni ze strony wychowawcy to warunek dorastania dzieci i młodzieży do dojrzałej miłości w ich dorosłym życiu.
Wychowawca to przyjaciel, który odnosi się do wychowanków z miłością wychowującą i cierpliwą."

Usłyszałam dziś na terapii bardzo pozytywne słowa...
Że bardzo wiele dobra się dokonuje, że naprawdę wszystko jest na dobrej drodze...
Zdumiona, zadowolona, zachwycona.
Zapytałam o to, o co odwagi wcześniej spytać nie miałam...
"-My zrobimy po ludzku do września wszystko co się da, resztę zostawimy Bogu"
-Ale czy myśli Pani, że przez ten czas to realne, żeby wrócić do K.?
"-Sama widzisz, że wszystko jest na dobrej drodze" - powtórzyła tamte słowa z uśmiechem.
Kupiłam jej pewien prezent świąteczny, taka drobnostka za 1,45 zł :)
Ale miała radość. Bo pasowało to do niej :) Dobrze trafiłam.

"Rób wszystko tak, jakby zależało od ciebie,
a ufaj tak, jakby wszystko zależało od Boga."
----
A dziś i dla mnie to dzień świąteczny, a nawet uroczysty.
"Pod wieczór życia, będą cię sądzić z miłości." - mawiał...
----


Z 13.12
"Biada buntowniczemu i splugawionemu miastu, co stosuje ucisk!
Nie słucha głosu i nie przyjmuje ostrzeżenia,
i nie ufa Panu i nie przybliża się do swego Boga (...)"



A z dziś...
"Ja tworzę światło i stwarzam ciemności,
sprawiam pomyślność i stwarzam niedolę.
Ja, Pan, czynię to wszystko. (...)"



oraz...
"A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi."

BOŻE, NIE DOPUŚĆ, ABYM KIEDYKOLWIEK ZWĄTPIŁA...

11 grudnia 2011

11.12 - Niedziela Radości

"Komunikowanie w przyjaźni.
Przyjaźń potrzebuje chwil ciszy i milczenia, a jednocześnie wymaga otwartości i zdolności przyjaciół do dzielenia się własnymi myślami i przeżyciami. Przyjaciel to ktoś, kto rozumie mnie bardziej niż inni ludzie. Ale to nadal "tylko" człowiek, od którego nie mogę wymagać, aby "czytał" w moich myślach i w moim sercu. Z tego względu przyjaźń potrzebuje słów i widzialnych znaków. Przyjaźń to wyjątkowy sposób komunikowania. To mówienie z odwagą i prostotą. Wobec przyjaciela nie muszę silić się na wyszukane słowa. Nie muszę też obmyślać sposobu, w jaki mam opowiedzieć mu o tym, co dzieje się ze mną albo co dostrzegam w jego życiu. Przyjaźń to przestrzeń, w której stać mnie na wyjątkową szczerość i spontaniczność w komunikowaniu na własny temat. To także miejsce, w którym najłatwiej mi o zdolność wczuwania się w to, co dzieje się we wnętrzu drugiego człowieka.
Przyjaciele mają odwagę dzielenia się własnymi myślami i przeżyciami.

Przyjaźń z samym sobą. Człowiek odnosi się do innych ludzi albo podobnie jak do siebie samego, albo na zasadzie odwrotności. Oznacza to, że jeśli ktoś jest wrogiem dla samego siebie i wyrządza sobie krzywdę, to ma tendencję, by być wrogiem również wobec innych ludzi. Z kolei ktoś, kto jest egoistą, będzie skłonny do wykorzystywania innych ludzi dla własnych celów. W obu przypadkach nie jest możliwa przyjaźń. Przyjacielem może być tylko ktoś, kto nie jest ani okrutnym wrogiem, ani pobłażliwym "kumplem" dla samego siebie. Taki człowiek przyjmuje siebie z prawdą i miłością. Gdy odkrywa w sobie coś pozytywnego, wtedy cieszy się i umacnia na przyszłość. Gdy natomiast odkrywa jakąś swoją słabość, wtedy z cierpliwą stanowczością stara się ją przezwyciężyć. Przyjaźń do drugiego człowieka mobilizuje do tego, by stawać się coraz dojrzalszym przyjacielem dla samego siebie. Szczęśliwi są ci, których przyjaciele odnoszą się z dojrzałą przyjaźnią do samych siebie."


Te pogrubione słowa dziś skierowane są do innej osoby,
Do osoby, z którą właśnie rozmawiałam...
a która od 1,5 roku doskonale mnie rozumie
i zna mnie lepiej niż ja samą siebie... :)
Otrzymałam od niej piękne słowa, zapewnienie, pomoc jakiej się nie spodziewałam...
Dostałam słowa, w które uwierzyłam od razu.
Bo potwierdzone w codzienności, przełożone na życie,
nie pozostające słowami bez pokrycia..
Najcenniejsze, jakie otrzymałam...
Będę ich mocno strzegła w swym sercu...

Dziś - Niedziela Radości...
Od 1 do 10 grudnia miałabym rekolekcje,
a dziś, 11.12, miałabym obłóczyny...
Mógłby to być piękny dzień...
Ale nie jest.
Choć to ode mnie zależy, jakim go uczynię.
Lecz...
moja pamięć dalej pracuje...
Nie ma....

10 grudnia 2011

Przepraszam...

Przyjaźń jest silniejsza od śmierci.Przyjaciel to ktoś, kto potrafi kochać w sposób tak wierny i ofiarny, że troskę o drugą osobę stawia wyżej niż własne życie. "Nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich." Być przyjacielem to znaczy czynić dla drugiej osoby znacznie więcej niż to, co jest niezbędne, obowiązkowe czy co wynika ze zwykłej wrażliwości. Być przyjacielem to czynić to, na co nie zdobyłby się żaden inny człowiek. Przyjaźń nie jest dostępna dla egoistów, dla ludzi wygodnych, leniwych czy troszczących się głównie o własne interesy. Wymaga bowiem poświęcenia i ofiarności. Wymaga fantazji miłości. Wymaga inicjatywy, wysiłku i wyrzeczenia. Prawdziwa przyjaźń jest zawsze jakąś formą oddawania życia "na raty". Jest formą stawania się zdumiewająco bezinteresownym darem dla innych.Przyjaciel to ktoś, kto potrafi podarować mi nie tylko to, co posiada, ale także to, kim jest.

Dla przyjaciela jestem jedynym skarbem.
Przyjaźń to coś niezwykłego dlatego, że przyjaciel traktuje drugiego człowieka jako skarb, który nie może być wymieniony na nic większego. Moja radość sprawia przyjacielowi większą radość niż jego własna. Prawdziwa przyjaźń jest nieodwołalna. Skoro bowiem dla przyjaciela drugi człowiek jest bezcennym skarbem, to nie może pojawić się taka sytuacja, wydarzenie czy osoba, która sprawi, że przyjaciel wycofa swoją przyjaźń. Ponieważ dla przyjaciela jestem bezcennym skarbem, to nigdy nie zrobi on czegoś, co jest dla mnie niedobre lub co mogłoby wyrządzić mi krzywdę. Przyjaciel nigdy nie zaproponuje mi czegoś, co byłoby niezgodne z moimi wartościami czy ideałami. Przyjaźń to niezwykły sejf miłości, w którym człowiek może znaleźć skuteczne schronienie dla siebie i dla swoich ideałów i aspiracji.
Dla przyjaciela jestem kimś tak cennym, jakbym był jedyną osobą na świecie."

No właśnie.. Prawdziwa przyjaźń jest nieodwołalna...


Z wczorajszej liturgii:
"Jam jest Pan, twój Bóg
pouczający cię w tym, co pożyteczne,
kierujący tobą na drodze, którą kroczysz.
O gdybyś zważał na me przykazania,
stałby się twój pokój jak rzeka,
a sprawiedliwośc twoja jak morskie latorośle.
Nigdy by nie usunięto ani wymazano
twego imienia przed mego oblicza!"

Przepraszam Cię za mój bunt, nieakceptację rzeczywistości i nieufność co do Twego prowadzenia... Rozumiem Twe mocne postępowanie względem mnie... Wiem, że gdybym była Ci posłuszna,miałabym w sobie pokój... A tak... zamęt za zamętem i jakieś takie otępienie...

08 grudnia 2011

"Rocznica"....

Dziś 8 grudnia....
Tego dnia, rok temu...
A dziś...
Smutek, żal, ból, łzy, dół....
Pojechałyśmy z rana na Mszę do innego zgromadzenia...
Niezwykła liturgia, śpiewy, modlitwa, Komunia...
Pomyślałam...a może?
Ale nie, nie jestem dobra w obcych językach.
Nie mniej pięknie...
A potem jeszcze rozmowa z jedną z Ss
dzięki tej mojej pani...
Łaska mi się trafiła.
Na słowa dzisiejszego fragmentu listu do Ef
płynęły mi łzy...
Rok temu czytałam ten tekst z radością,
teraz słuchałam ze smutkiem..
i potem śpiewane :"posłuchaj córko, spojrzyj i nakłoń ucha,
zapomnij o swym ludzie, o domu twego ojca,
król pragnie Twojej piękności..."
Emocjonalnie wymiękłam...
Adoracja?...
Łzy, łzy i jeszcze raz łzy...
Nie potrafię tego wszystkiego ogarnąć...
Pomyślałam, by pojechać TAM na nieszpory,
ale nie.. po co?
By wrócić jeszcze bardziej rozwaloną, że nie mogę z nimi być?
Bez sensu.
Już i tak ból, żal, tęsknota, bazradność...

Pozostaje pewne piękne wydarzenie dziś wieczorem,
na którym pragnę być jak wtedy, dwa lata temu...
Pamiętam, jak wtedy i one i ja
otrzymałyśmy brewiarze tego samego dnia.
To było nieprawdopodobne, symboliczne.
One wtedy swe święto, ja swoje prywatne z Nim rok później..

A teraz?...
Mogę tylko przypatrzeć się,
przysłuchać, cieszyć się i... pozazdrościć...
Dziś robię wszystko i jestem wszędzie, byle nie tam...
Uciekam, jak tylko mogę...
I fizycznie, i myślami, i emocjami...
Lecz... "choćbyś pędził, nie dopędzisz,
a uciekając, nie uciekniesz"...
Dokładnie...
Nie daję rady...
Polecam się modlitwie...



"W Nim wybrał nas przed założeniem świata,
abymy byli więci i nieskalani przed Jego obliczem.
Z miłości przeznaczył nas dla siebie..."



Pomyślałam też, że podzielę się pewną piosenką,
która bardzo wielki wpływ wywiera na mnie ostatnimi czasy...
http://w386.wrzuta.pl/audio/6fNDNLSwNgR/maryjo_chce_zamieszkac_z_toba



"Maryjo, chcę zamieszkać z Tobą,
Naucz mnie kochać jak Ty.
Maryjo, chcę zamieszkać z Tobą,

Naucz mnie kochać od dziś.
Zachwycasz mnie prostotą
I pięknem Twego serca.

Pociągasz mnie, abym żyła w świetle, Maryjo!
Razem z Tobą powiedzieć chcę Panu
Słowa, co zmieniły świat.
Razem z Tobą powiedzieć chcę: Panie!
Niech będzie tak, jak chcesz Ty."

07 grudnia 2011

Przyjaźń to szczególne spotkanie.

"Być człowiekiem to znaczy być spotkaniem. Największym złem, jakie może dotknąć człowieka, jest osamotnienie. Drugą formą cierpienia jest błędny sposób spotykania się z innymi ludźmi. Przyjaźń skutecznie chroni przed obydwoma zagrożeniami. Być przyjacielem to bowiem spotykać się z szlachetny i dojrzały sposób. Większość ludzi kontaktuje się z innymi po to, by wymieniać poglądy. Przyjaciele kontaktują się ze sobą po to, by wspierać się i sobą cieszyć. W kontakcie z przyjacielem nie grozi nam popadanie w schematy czy w powierzchowne rozmowy. Nie ma tu miejsca na nudę czy rutynę. Każde spotkanie jest inne. Każde zaskakuje i przynosi niespodziewaną radość. Przyjaciele nie przyzwyczajają się do siebie. Nie układają żadnych scenariuszy kolejnych spotkań. Ciągle na nowo zdumiewają się sobą oraz wzajemną przyjaźnią.
Przyjaciele potrafią przebywać ze sobą w ciszy, gdyż już sama obecność przyjaciół jest sposobem komunikowania miłości.

Przyjaźń daje poczucie bezpieczeństwa.
Być człowiekiem to być kimś zaniepokojonym w obliczu zewnętrznych zagrożeń i w obliczu własnej słabości. Tymczasem przyjaźń to miejsce, w którym człowiek czuje się bezpieczny. W kontakcie z przyjacielem nie muszę udawać kogoś innego i przkonywać go, że zasługuję na jego przyjaźń. Nie potrzebuję też dowodzić, że jestem jego wiernym przyjacielem. Wszystko to bowiem jest oczywiste dla obu stron. Przyjaźń daje poczucie bezpieczeństwa podobne do tego, jakiego doświadcza dziecko w ramionach rodziców. Przyjaciel kocha mnie miłością nieodwołalną i wierną pomimo tego, że lepiej niż inni ludzie zdaje sobie sprawę z moich ograniczeń i trudności. Właśnie dlatego z przyjacielem dzielimy nie tylko nasze radości i sukcesy, ale także nasze troski, chwile bezradności i skrywane przed innymi ludźmi słabości.
Przyjaciel to ktoś, z kim czuję się całkowicie bezpieczny."

Po raz kolejny muszę odnowić swą przyjaźń z Nim...
Ale to wszystko ciągle boli...
"Musisz wziąć odpowiedzialność za swoje życie, decyzje, obecną sytuację."
To nie takie łatwe. Ja chyba wciąż jestem dzieckiem....
Dziś krótko...
Do zrobienia mam dwie rzeczy formacyjne tu...
Dwie prace do napisania tam...
Przede mną dwa zaliczenia na zajęcia,
dwa już na szczęście za mną.
Jeszcze na dzielenie Słowem muszę się przygotować.
Niewiele brakowało a dostałabym pracę,
lecz ostatecznie nie podano mi najistotniejszych informacji.
Może to i dobrze, bo mając do tego wszystkiego jeszcze pracę,
całkiem nie wyrobiłabym ze wszystkim...
Dzięki, Jezu.
"On dodaje mocy zmęczonemu i pomnaża siły omdlałego.
(...)lecz ci, co zaufali Panu, odzyskują siły,
otrzymują skrzydła jak orły,
biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą."

"Przyjdźcie do Mnie wszyscy,
którzy utrudzeni i obciążeni jesteście,
a Ja was pokrzepię... "


Szkoda, że nie mówisz "... a Ja wam to utrudzenie i obciążenie zabiorę",
a jedynie: "... a Ja was pokrzepię",
ale chyba ja znów nie doceniam tego, co mi dajesz..
w tym przypadku Twej pomocy, wsparcia, siły...
Przepraszam.

05 grudnia 2011

"Przyjaźń wymaga duchowego bogactwa."

"Do przyjaźni nie są zdolni ludzie, których wewnętrzny świat jest powierzchowny i egoistyczny. Ta niezwykła forma miłości wymaga równie niezwykłej wrażliwości i szlachetności. Przyjaciele mają podobne horyzonty intelektualne, moralne, duchowe i religijne. Można kochać osobę, której świat jest jeszcze mały czy poraniony. Nie można jednak z tą osobą - dopóki pozostaje w takiej sytuacji - zbudować trwałej przyjaźni. W przyjaźni potrzebna jest symetria dojrzałości. Przyjaciół łączy podobna szlachetność, wierność, ofiarność, zaufanie. Z tego względu dorośli powinni być przyjaciółmi dla dzieci, ale nie mogą od nich oczekiwać podobnej postawy. Próba przeżywania partnerskiej przyjaźni z osobą dorosłą nie byłaby dla dziecka formą dowartościowania, ale stałaby się coraz większym ciężarem.
Przyjaciel to ktoś, z kim wspólnie zdumiewam się wielkością człowieka i bogactwem jego wewnętrznego świata."

Ta książka wspaniale wpadła w moje ręce... Tak... Ja nie mam takiej samej wrażliwości, szlachetności, wierności, ofiarności, zaufania... Z mojej strony to nie jest równe, z mojej strony to było i jest jeszcze małe... Nie potrafię dać tyle, ile ona... Nie jestem zdolna do trwania teraz w partnerskiej relacji... Dla niej jestem po prostu dzieciuch... "Jesteś moim duchowym dzieckiem..." Tylko taka relacja może istnieć. Tylko, a może aż - lecz ja tego nie doceniam...?

Wczoraj odwiedziłam na chwilę mamę. Wygląd jej domu się zmienił, większość przemeblowana, dokupione nowe rzeczy... A i mama jakaś taka zdrowsza, ładniej wyglądająca, bardziej zadbana. Wzruszyłam się, gdy zobaczyłam, że na telewizorze postawiła w ramce moje zdjęcie z siostrami i ma je w centralnym miejscu pokoju... Powiedziała: "Wiesz... muszę Ci powiedzieć, że pasujesz tam..." - zakręciły mi się łzy w oczach... Przytuliła mnie parokrotnie, kupiła najdroższe ciasto i masę słodyczyc, powiedziała, że kocha - nie pamiętam, by kiedykolwiek miało miejsce coś takiego... Moja mama.... Kochana moja mama... Bałam się tych odwiedzin... Modlitwa działa... Czyżby ta relacja się poprawiała?... Może i po to jestem na zewnątrz?...
Chwała Tobie, Panie!...

-----
A z dzisiejszych czytań:

"Niech się rozweseli pustynia i spieczona ziemia,
niech się raduje step i niech rozkwitnie!
Niech wyda kwiaty jak lilie polne,
niech się rozraduje także skacząc i wykrzykując z uciechy.(...)
Pokrzepcie ręce osłabłe, wzmocnijcie kolana omdlałe!
Powiedzcie małodusznym: «Odwagi! Nie bójcie się!
Oto wasz Bóg, oto pomsta; przychodzi Boża odpłata;
On sam przychodzi, aby was zbawić.Wtedy chromy wyskoczy jak jeleń i język niemych wesoło krzyknie.
Bo trysną zdroje wód na pustyni i strumienie na stepie;
spieczona ziemia zmieni się w staw,
spragniony kraj w krynice wód,
badyle w kryjówkach,
gdzie legały szakale, na trzcinę z sitowiem.
Będzie tam droga czysta, którą nazwą Drogą Świętą. (...)
Nie będzie tam lwa,
ni zwierz najdzikszy nie wstąpi na nią ani się nie znajdzie,
ale tamtędy pójdą wyzwoleni i odkupieni przez Pana powrócą.
Przybędą na Syjon z radosnym śpiewem,
ze szczęściem wiecznym na twarzach.
Osiągną radość i szczęście, ustąpi smutek i wzdychanie."


Dziękuję Ci, Panie, za Twoje Słowo, przez które dajesz mi życie!

04 grudnia 2011

Słowo...

"Przyjaźń to decyzja i troska.
Niektórzy mylą przyjaźń z sympatią czy zauroczeniem emocjonalnym. Doświadczeniu przyjaźni towarzyszy intensywna radość, jednak przyjaźń - jak każda forma dojrzałej miłości - to coś znacznie więcej niż uczucia. W przyjaźni radość, jakiej doświadcza człowiek, skoncentrowana jest na jego przyjacielu, a nie - jak w przypadku zakochania - głównie na samym sobie. Przyjaciele rozmawiają ze sobą językiem miłości niezależnie od uczuć, których doświadczają w danym momencie. Dzięki temu potrafią być wobec siebie krytyczni i nie zamykać się we własnym kręgu. Nie skupiają się na dyskutowaniu o tym, co ich łączy, lecz patrzą w tym samym kierunku. Właśnie dlatego nie przeszkadza im obecność innych osób. Przeciwnie, im bardziej dojrzała i mocna jest ich wzajemna przyjaźń, tym bardziej otwarci pozostają na innych ludzi. Dojrzała przyjaźń przynosi niezwykłą radość, entuzjazm i pogodę ducha."

Rozmawiać językiem miłości niezależnie od pojawiających się uczuć, przyjmować krytykę... Próbuję... Od nowa, na nowo...  Nie rozmawiać o relacji - no właśnie... Zakończyć w końcu tego typu rozmowy... Jezu, ucz mnie tego wszystkiego, ucz budowania dojrzałej relacji.
------
A dziś uderzyło...
"Będę słuchał tego, co mówi Pan Bóg..."
"... jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień. Nie zwleka Pan z wypełnieniem obietnicy, bo niektórzy są przekonani, że Pan zwleka, ale On jest cierpliwy w stosunku do was. Nie chce bowiem niektórych zgubić, ale wszystkich doprowadzić do nawrócenia. (...)winniście być wy w świętym postępowaniu i pobożności, gdy oczekujecie i staracie się przyspieszyć przyjście dnia Bożego... oczekując tego, starajcie się, aby On was zastał bez plamy i skazy, w pokoju"...
"Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego!"


Panie... Pomyślałam o tym, co teraz... Słuchać Ciebie.. tylko Ciebie, Twego serca, Twoich słów, a nie siebie, swych pragnień, wyobrażeń... Dla Ciebie tysiąc lat jest jak jeden dzień... Ty mierzysz czas inaczej niż ja... Mi wydaje się, że wszystko opóźniasz, odwlekasz, nie chcesz... Ale Ty po prostu cierpliwie czekasz na mą dojrzałość, gotowość, przemianę a wtedy przyjdziesz po mnie i zaprowadzisz tam, gdzie oboje pragniemy... Mogę Twe przyjście przyspieszyć swym przygotowywaniem się wewnętrznie, duchowo, emocjonalnie. Mogę prostować Ci ścieżki mojego życia właśnie teraz. Ty dajesz mi na to czas. Przez ten rok, choć nie tylko, to także właśnie przez ten rok. Prostować tak, bym mogła być czystą, bez skazy, gotową Oblubienicą w dzień Twego przyjścia po mnie.

02 grudnia 2011

Kto?

"Imitacje przyjaźni.
Niektórzy nie wierzą w przyjaźń lub czują się zranieni postawą przyjaciół. W takiej sytuacji nie mamy jednak do czynienia z przyjaźnią, lecz z jakąś jej karykaturą. Niestety wszystko to, co jest cenne i trudne do osiągnięcia, bywa zastępowane swoją imitacją. Imitacja stawia małe wymagania, ale przynosi wielkie rozczarowania. Jednym z groźnych nieporozumień jest przekonanie, że przyjaciel to ktoś, kto wie o mnie wszystko. Tymczasem wszystkiego o mnie nie wiem nawet ja sam. Dojrzały przyjaciel potrafi mnie kochać niezależnie od tego, czego dowie się na temat mojej sytuacji i mojego postępowania. Błędne przekonanie, że przyjaciel musi wiedzieć o mnie wszystko, prowadzi do ulegania psychicznemu szantażowi, że muszę mu zwierzać się ze wszystkiego. Nawet wtedy, gdy nie jest on jeszcze gotowy na przyjęcie takiego daru lub gdy ja sam zwierzając się, naruszam moją sferę intymności i prywatności.

Przyjaciel to ktoś, kto potrafi mnie kochać niezależnie od tego, czego dowie się o mnie."

Kocha, nie kocha?
Nieistotne.

Moim Przyjacielem jest JEZUS.
----
Trafił mi się dziś specyficzny kapłan w konfesjonale. Zrozumienie, wskazówki, ale też reprymenda i co ciekawe - w pewnym momencie wspólny śmiech z moich słabości, bo wytrzymać nie mogłam, jaka to ja byłam 'inteligentna' w tym miesiącu. A na koniec? Już tak poważnie. Modlitwa nade mną jeszcze przed rozgrzeszeniem... Z mocą. Ten kapłan - jest tak blisko, na wyciągnięcie ręki. Jeśli Pan pozwoli, będę się u niego stale spowiadała.

A z dzisiejszej liturgii:
"Oczekuj Pana, bądź mężny. Nabierz odwagi i oczekuj Pana!..."
po prostu...

29 listopada 2011

O przyjaźni słów trochę... cz.I

Pomyślałam, że blog poprowadzę trochę inaczej... Zobaczymy, jak to wyjdzie.

"Przyjaciele mają wspólne wartości. Przyjaciel pozostaje ze mną wtedy, gdy inni mnie opuszczają. Marzymy o tym, by znaleźć przyjaciół, gdyż przyjaźń jest podstawową formą miłości, a życie bez miłości staje się męczeństwem. "

"Dlaczego szukamy przyjaciół?
Nikt z nas nie może rozwijać się bez miłości. Życie poza miłością jest największym dramatem człowieka. Im mniej miłości doświadczamy, tym bardziej oddalamy się od szczęścia i tym szybciej tracimy radość życia. Dojrzała przyjaźń jest podstawową formą miłości. Taka przyjaźń to coś więcej niż dobre koleżeństwo. Właśnie dlatego tęsknimy za przyjaciółmi. Przyjaźń to wielki skarb i źródło entuzjazmu .(...) Chodzi o przyjaźń, która jest czymś większym niż wzajemna sympatia czy serdeczna znajomość. Chodzi o tę przyjaźń, dzięki której przyjaciele stają się na zawsze odpowiedzialni za tych, których "oswoili"... "

Tu niestety nie ma mowy o przyjaźni, takiej relacji nie ma!... Złość, żal, ból zostają powolutku zastąpione - no właśnie - wzajemną sympatią i serdeczną znajomością. Jedynie. O przyjaźni nie może być mowy ze względu na... wiele rzeczy. Choć bardzo bym chciała, to jest to teraz nierealne... Cały czas brzmi mi w uszach: "To ty zniszczyłaś tę relację..." Ale jak te słowa zabolały, bolą... Po co oswajała?... Teraz tylko rana, potężna rana... I tęsknota za czymś, czego nie ma i pewnie nie będzie. Moje serce kocha, jej serce kocha, a każde inaczej niż wolałaby ta druga. 'Przyjacielskiej relacji być nie może, Judyta, niech to do ciebie w końcu dotrze!' - powtarzam, choć... serce po stracie płacze. "Wy relacji przyjacielskiej mieć teraz nie możecie, ale możecie mieć serdeczną więź". Mogę, ale... co.. udawać, że nic nie pamiętam, wyrzucić to z pamięci? Może ona potrafi, ale ja nie.

Jezu, wypełnij me serce... Ty jeden zawsze będziesz przy mnie, bez względu na wszystko.
Tylko Ty jesteś Przyjacielem, który nie zawiedzie, nie zdradzi, nie wycofa się, nie opuści....

27 listopada 2011

I Niedziela Adwentu...

Rozpoczął się adwent, a ja czuję się, jakby zaczął się Wielki Post...
Radość, oczekiwanie?... Na co, na Kogo?...
Sporo myslałam o Adwencie.. Długo siedziałam nad pewnymi fragmentami z PŚ...
Nocą przyśniło mi się, że moje adwentowe czekanie było czekaniem na Tego,
Który przyszedł i powiedział mi: "WRACASZ TAM, JUDYTO"....
Że przyszedł Anioł i - jak do Maryi - powiedział, choć zupełnie inaczej, do mnie:
"znalazłaś bowiem łaskę u Pana... "..oto wracasz...
I moje: jakże się to stanie, skoro... miałam czekać?
I odpowiedź: "Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię...
Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego" -  wracasz...
Chciałabym... Ech... Co za sen... ;(... Wariuję...

A dziś?
Poszłam na pewne tłumliwe "spotkanie" - chyba mnie rozpoznano, nie zdołałam się ukryć... Zobaczyli. I po co ja tam poszłam? Przecież byłam zmęczona, po co więc zostałam?... Jeden, znany mi dobrze, bliski, zauważył, spojrzał się, zdziwiony, jeszcze niedawno sprawował Eucharystię na moich imieninach... Łzy już gościły w mych oczach... Potem jeszcze usłyszałam w tym miejscu pieśni, które śpiewa się u mnie w zgromadzeniu, a co za tym idzie - wspominanie pięknie przeżywanego TAM Adwentu i nim się spostrzegłam - łzy obficie spływały... Koszmar...

Jezu, zaczynam się cofać... Błagam, prowadź mnie wciąż i wciąż DO PRZODU!...


Błagam, niech ktoś zabierze mi PAMIĘĆ!...

22 listopada 2011

Pomieszanie z poplątaniem.

Ciekawe dwa dni za mną. Dwie rozmowy. Podjęłam pewne działania... Wychodzenie z miłością... Ale to trudne... Przyniosłam coś takiego małego, drobnego na rozładowanie atmosfery... Chciałam spróbować inaczej. WYJŚĆ NA ZEWNĄTRZ... Rozmawiałyśmy całkiem w porządku, opowiadałam śmieszne historie, opowiedziałam o rekolekcjach. "Dobre te rekolekcje były dla Ciebie, bardzo dobre. Akurat dla Ciebie." Ale na koniec zasmuciłam się... Bo usłyszałam, że w adwencie nie będzie rozmów... Żeby w tym czasie Jezus we mnie zrodził i abym sama zrodziła się na nowo... Bym dała się prowadzić Słowu właśnie temu, które jest przez Kościół proponowane w tym czasie adwentowym... Niby pięknie... Ale... we mnie znów masa interpretacji własnych... dwa lata temu, gdy przygotowywałam się do wstąpienia, dostałam pozwolenie na rozmowy w adwencie, bo czasu było niewiele i wstąpienie niebawem... a teraz - nie... Trochę się przejęłam i zaczęłam myśleć, że może wrócę oficjalnie tak szybko, że może to nie jest planowane...? Nic jej nie powiedziałam, ale w kaplicy podczas wspólnej modlitwy płynęły mi łzy... Nie wiem, jaka jest prawda... Czy to, co usłyszałam, czy też jest coś innego... Pomyślałam, że mam prawo tak myśleć po ostatniej ostrej rozmowie... Mogłam zapytać, ale zszokował mnie trochę ten brak rozmów i nie byłam w stanie powiedzieć cokolwiek... Mogę zapytać jeszcze, ale... wolałam ugryźć się w język; w sercu budzą się niepokoje, o co chodzi, dlaczego tak.. Niepokoje...

Jezu, chcę Ci oddać to wszystko, bo zaczynam się cofać...
Ty powiedziałeś "Wyjdź na zewnątrz!"
Nie być mentalnie w środku... Być mentalnie na zewnątrz...
Panie, pomóż mi... bo to tak bardzo trudne...
Nie chcę podejrzewać, oceniać, martwić się...
Wspomagaj mnie proszę i to Ty ukazuj mi PRAWDĘ.

Inne słowa "pytały cały czas i pytają się ciągle o ciebie..." i " wszystko na dobrej drodze" - zdziwiłam się... Nie spodziewałam się tego... Sprawiono mi tym wielką radość i przyjemność. Nawet nie wie, jak wielką... Przecież w ostatnim czasie wieczne nieporozumienia, złość, żal, bunt, ból, których nie ukrywałam...

Nie rozumiem... Najpierw słowa "Z emocjonalnymi 16latkami nie rozmawiam, wróć jak dorośniesz, daj sobie 3-5 lat i wtedy przyjdź", a teraz "wszystko na dobrej drodze"... Nie rozumiem, nie rozumiem... I potem nie dziwne, że snuję podejrzenia, bo nie rozumiem, nie wiem, gdzie jest prawda, bo wszystko niespójne, raz mówi tak, raz tak... I tak my rozmawiamy... Wiem gdzieś tam w środku, że jej zależy, tylko czasem jej słowa są tak intrygujące, że nie wie się, na czym się stoi i aż boję się zapytać, by nie urazić nieświadomie... Panie, wejdź w tę relację i porządkuj to wszystko...


Pomyślałam "Judyta, doceń to, co masz... co dostajesz, nie skupiaj się na tym, czego nie masz, a czego byś chciała, bo stracisz nawet to, co masz..."

Jezu, czy jest szansa, że rok będzie rokiem a nie czymś dłuższym?...

Po ostatniej długo płakałam... "czemu płakałaś?" Bo przestraszyłam się.. "czego się przestraszyłaś, że co?"... Cisza ... "Wiem, że płakałaś..." Zdziwiłam się, bo wtedy w kaplicy byłam sama, żadnej innej siostry, reszta przy pracy... Stwierdziła: "wiedziałam, że będziesz płakała. Trochę cię znam.... :)" Ach... Czy tamte słowa: "... przyjdź jak dorośniesz" - były celowe z jej strony? Nie powie przecież, a pytać nie będę... W końcu, porozmawiałyśmy, nie powiedziała "poczekamy aż dorośniesz... " Chociaż te przerwa adwentowa i w tym aspekcie mnie intryguje... Nie znam prawdy... Ale to nic...
 W czasie rozmowy z D. usłyszałam, że dla mnie jest dobrze, jak nie pytam i nie mówię o tym, co myślę, bo za dużo gadam i z tego rodzą się moje konflikty, czasem lepiej nie rozładowywać napięcia od razu i szukać rozwiązania, a pochodzić z napięciem. Więc zamilkłam... Nie chcę interpretować rzeczywistości po swojemu. Choć zżera mnie niepewność, ciekawość prawdy, to wiem, że nie będzie dobre, bym zapytała o co dokładnie chodzi. Po prostu nie mogę...
D. powiedziała mi żartobliwym tonem, choć prawdę: "teraz dla mnie jest Pani już 17-latką". Urosłam. Do obecnego wieku tak naprawdę jeszcze trochę, ale ufam, że nadgonię. Czasu troszkę mam. Wierzę, że niebawem wrócę na stałe do Domu.

14 listopada 2011

Powrót z rekolekcji

Przyjechałam z rekolekcji.
Moje motto sprzed wyjazdu brzmiało:
„Wsiąść do pociągu BYLE JAKIEGO,…
patrzeć jak wszystko ZOSTAJE W TYLE…”
A wróciłam inna, już nie pełna buntu...

Ale Słowo przeniknęło mnie do głębi…
Na niedzielę nie zajrzałam do czytań z dnia,
ciągle trwałam przy czytaniach rekolekcyjnych.
Chciałam przeczytać pierwsze czytanie,
ale biorąc pod uwagę moją tendencję do pchania się na afisz,
zdecydowałam się nie wpisywać na listę.
Z ciekawością czekałam aż wyznaczona osoba do niego podejdzie,
zastanawiałam się skąd we mnie takie szarpanie się i walka…
A po chwili usłyszałam słowa:
„Niewiastę dzielną, któż znajdzie?
JEJ WARTOŚĆ PRZEWYŻSZA PERŁY.”
A zaraz potem homilia o dzielnych niewiastach z PŚ, w tym… o Judycie.
Pan przypomniał mi… kim jestem.
Nie mam niskiego poczucia własnej wartości.

Moja wartość jest w NIM.
Jestem Judytą, jestem dzielną niewiastą, mężną, odważną…
Na nowo mi to uzmysłowił.
We mnie w tym czasie akurat wiele lęku, niepewności „co dalej?"
I nagle…
W mym sercu POKÓJ, odwaga, siła.
Słyszałam, jak mówi: „Nie bój się, Judyto. Ja jestem.”
Na rekolekcje przyjechałam spanikowana.
Ogarnięta lękiem: co dalej..
A teraz?
Czułam, że Ktoś mnie PODNOSI.
Cokolwiek będzie, ja poczułam się SILNA, by temu sprostać.
Otrzymałam wielką siłę. I pragnienie bycia mężną dla Pana.
Choć moje przyszłe losy nie są pewne i znane, to poczułam wewnętrzny pokój.
Nie spodziewałam się tego. Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości.
Ty jesteś. Cokolwiek się stanie, to wszystko to minie.
TY jesteś i będziesz w tym ze mną.
Wszystko mija, ON jest i będzie zawsze.
Oddałam Mu to, puściłam całkiem. Po prostu.






Dalej Słowo prowadziło mnie tak, jak się tego nie spodziewałam..
Weszliśmy w stary, znany fragment o wskrzeszeniu Łazarza…
I przy tym Słowie coś mnie uderzyło…
„Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!”…
I wstrząs dla mnie:
JUDYTO, WYJDŹ NA ZEWNĄTRZ!
Wyjdź na zewnątrz…
Nie jesteś już tam, jesteś w innym miejscu.
Przeniesienie. Przenieś się.
Wyjdź na zewnątrz cała, nie tylko fizycznie, ale też mentalnie!
I za tym dalsze wyjścia:
Wyjdź na zewnątrz ze swego wewnętrznego światka:
przeżywalności, emocjonalności,
koncentracji na sobie i swych problemach
a także postrzegania rzeczywistości, ludzi, zdarzeń przez własne pryzmaty,
myślenia o tym w kategorii:
'to ja mam rację, na pewno tak jest’,
patrzenia swymi oczyma.
Wyjdź na zewnątrz z: rozpaczy, agresji, żalu,
bólu, porównywania z innymi, poczucia straty,
bycia gorszą zawsze i wszędzie, poczucia odrzucenia.
WYJDŹ NA ZEWNĄTRZ. Nabierz wolności! Zdystansuj się.




A to znaczy (moje ACTIO):
Gdy ktoś mi coś mówi, przyjmuję to za prawdę,
bez podejrzeń, niedowierzań, podważań, zaprzeczań. Jestem dla kogoś ważna = jestem ważna. Uznaję, że JA NIE MAM RACJI, NIE ZNAM PRAWDY= NIE OCENIAM. UFAM SŁOWU I WIERZĘ W NIE.

Emocje? Ok, są, ale nie muszą już zajmować tyle miejsca. Nie jestem samymi emocjami. Mam też jeszcze rozum i mam wolę. To ja decyduję, ile miejsca daję emocjom i co wybiorę – czy zostanę przy tych nieprzyjemnych emocjach i będę przy nich trwała czy nie. NIE, NIE BĘDĘ PRZY NICH TRWAŁA i ZOSTAWAŁA. TO JEST MÓJ WYBÓR. I TEGO CHCĘ.

Pan Bóg NIE PORÓWNUJE. DLA NIEGO jestem WYJĄTKOWA. Nie muszę za wszelką cenę spełniać czyichś oczekiwań i szukać bezgranicznej akceptacji, przyjęcia, uznania u ludzi, bo tego NIE DOSTANĘ. JEZUS, ma Miłość, mi to daje. Czy przyjmę to i się tym nakarmię do syta? TAK, BIORĘ.

Gorsza od innych? Przypomniały mi się dawne rekolekcje wspólnotowe w milczeniu parę lat temu. Ofiara Kaina nie była gorsza od ofiary Abla. Po prostu Pan wybrał tą, składaną przez Abla. PO PROSTU. ON MA WOLNĄ WOLĘ I TO NIE ZNACZY, ŻE KTOŚ JEST GORSZY.
KAŻDY JEST SZCZEGÓLNY, WYJĄTKOWY DLA NIEGO.
KAŻDEGO ON KOCHA INACZEJ. Jestem przez NIEGO UMIŁOWANA. Umiłowane Dziecko Boże i oblubienica Jezusa. Tego się trzymam i nie dam sobie wyrwać z serca.

Poczucie STRATY? Czy mogę powiedzieć, że coś straciłam? Mogłabym wyliczać, ale… tak naprawdę wszystko co mam jest Jego, to JEGO WŁASNOŚĆ i jeśli mi coś daje, to JEGO DAR dla MNIE i ma prawo coś zabrać, bo to JEGO. On jest Stwórcą i to On rozdziela Swoje dobra i bogactwa, On dysponuje. A ja? Ja WSZYSTKO MAM W NIM. Najważniejsze, bym Jego nie straciła. To przy Nim jestem bezpieczna i żadna rzecz, miejsce czy osoba nie da mi poczucia bezpieczeństwa, które mam jedynie w NIM.
A tak w ogóle to dodatkowy wstrząs pojawił się w mym sercu na Adoracji: „DOCEŃ TO, CO MASZ” i moje zawstydzenie kolosalne, ale prowadzące do przytulenia się, przylgnięcia do tych słów a niżeli do pogrążenia w dół.
Moje poczucie straty– tata zmarł, ale to ON daje życie i zabiera… Jego dał mi na pewien czas. Miał w tym swój plan. To Jego decyzja, na ten Jego akt mogę spojrzeć pod katem mądrości Bożej w tym, że po jego śmierci relacja z mamą i siostrą stała się bliższa, atmosfera była bez napięć, żalu, lęku względem jego niekontrolowanych zachowań. Wtedy zbliżyłyśmy się do siebie. Może gdyby mi się w życiu układało, rodzice by mi ‘wyszli’, to nie potrzebowałabym Go szukać i mieć w Nim Ojca, może bym Go nie znalazła? Zgromadzenia także nie straciłam. Jestem w nim, mam w nim miejsce cały czas. Trudno mi i to fakt, ale nic nie jest stracone, a raczej wszystko jest do zyskania, wszystko przede mną. Mam pomoc pewnej osoby, Jezus też doprowadza do pionu. Idę do przodu, porządkując wszystko. Pojawiło się we mnie jakieś takie wewnętrzne w końcu przyzwolenie i zgoda na obecną sytuację, rezygnacja z wewnętrznego uporu, zmagania i niezgody. ‘ Teraz po prostu TAK jest, to jest tylko pewien etap przejściowy, nic złego się nie dzieje. Zaufaj.’ UFAM.
Niech się tak stanie według Słowa Twego! Zrobiło się lżej, jedno wielkie: uffff…

Żal i ból – nawet jeśli tylko subiektywne czy bezpodstawne obiektywnie – CODZIENNIE MODLĘ SIĘ O PRZEBACZENIE RANIĄCEMU i buduję relację od nowa, przekraczając siebie. Zależy mi na formacji i stać mnie na to, by przejść ponad uczuciami, które się pojawiają w formacji, bo On jest dla mnie ważniejszy i On jest moją motywacją. Dla NIEGO. No i w ogóle JESZCZE WIĘCEJ MODLITWY.

W czasie rekolekcji doświadczyłam też po ludzku wiele życzliwości i miłości ze strony uczestników. Wzajemna pomoc, rozmowy pełne ciepła i serdeczności leczyły tak naprawdę niewiadomo kiedy moją duszę...
Sprzątałam kuchnię – sprzątanie, coś czego nie lubię, co sprawia mi ogromną trudność - teraz wykonywałam z chęcią, przyjemnością. Towarzyszyło mi wiele uśmiechu, gdy w małych drobnych rzeczach mogłam komuś pomóc i potem zobaczyć radość na twarzy drugiego. Wskazać komuś drogę do kaplicy, powiedzieć jaka jest godzina, czy zwyczajnie obdarowywać kogoś uśmiechem na korytarzu. Cieszyć się na nowo z małych rzeczy, mimo że gdzieś tam w środku jest ciężko. Zauważać drugiego człowieka, jego sprawy, zainteresować się nim, jego problemami, ukierunkować się na innych a nie na sobie i swych trudnościach. Teraz wróciłam, zaangażowałam się w sprzątanie, w zwykłe czynności jak zaniesienie kawy i nne małe drobne rzeczy wynikające z miłości, chęci bycia dla drugich, nie dla siebie. „Wyjdź na zewnątrz.”

Modliłam się wczasie rekolekcji długo: Jezu, czy me kości wrócą do życia?
Błagam, daj mi Ducha, bym ożyła, bo jestem umarła!
Wydobądź mnie z grobu, daj mi życie! Bo ten mój grób to już taki głębinowy.
Wróciłam inna, nowa, pełna chęci do zmian, zdeterminowana. Mój charakterek jest tak nieustępliwy, że jak czegoś chce, na czymś mu zależy, to walczy do upadłego.

Ojciec głoszący rekolekcje, zapytał mnie żartobliwie, bo często mijaliśmy się na korytarzu, czy nie zasnęłam na tych konferencjach, czy nie znudził. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą: „Czuję się PRZEORANA”.
Jego Słowo ma MOC. Jezus, który jest Zmartwychwstaniem i Życiem, otworzył mój grób i wydobył mnie z niego. Dokonuje się coś pozytywnego. Wracam do życia. To wszystko, w czym tkwiłam, to jeden wielki grób i to głębinowy :)
A ON? ON dał mi ŻYCIE. Na nowo mnie zrodził do życia.
Słowa pieśni tak dobrze znanej: „Podnieś mnie, Jezu” były dla mnie trafne. Potrzebowałam podniesienia.
A jeszcze bardziej powstania z martwych.

Na Jego Słowo wyszłam z grobu.
Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów, ludu mój…”
TWOJE SŁOWO JEST PRAWDĄ.
I w moim ucisku jest dla mnie POCIECHĄ,
że TWOJE SŁOWO DAJE MI ŻYCIE! AMEN.



06 listopada 2011

Załamka... przed rekolekcjami.

Parę dni temu się załamałam.
Boję się, że zaprzepaściłam teraz szansę na realizowanie swego powołania.
"Przyjdź, jak dorośniesz. Z emocjonalnymi 16-latkami nie rozmawiam."
Jestem znacznie starsza, ale wewnątrz przypominam innym dziecko.
Śniło mi się dziś, że przenosiłam się do innego klasztoru i cieszyłam się z tego.
Koszmar.
Z drugiej strony, nie wiem, czy gdzie indziej zostałabym przyjęta.
Z wielu względów.
Z jeszcze jednej strony - nie czuję się teraz szczęśliwa.

Na Mszy usłyszałam: "wybacz sobie, innym, wybacz Mi"
Nie potrafię... ;(
No i łzy. Cała masa.

"Dwie kochające się osoby, raniące się obustronnie"..
W uszach brzmią mi słowa:
"Zniszczyłaś tę relację..."

Ale ból...
Ten filmik obrazuje wszystko...
http://www.youtube.com/watch?v=Ls5yUShFAfg&feature=related&noredirect=1
-----
JEZU, UWOLNIJ MNIE!
JEZU, UZDRÓW MNIE I TĘ RELACJĘ!
BŁAGAM!
-----
Zbieram siły na krakowskich rekolekcjach u Salwatorianów....
z możliwością dodatkowych rozmów z kierownikiem....
po znajomości...
Wracam w połowie listopada.

01 listopada 2011

Rok

Postanowiłam zalożyć blog.
Od zawsze lubiłam pisać.
Nawet kalendarz stał się pusty od jakiegoś czasu.
Mało w nim miejsca, a we mnie dużo się dzieje.

Zmagam się z żalem.
Nienawiścią.
Do siebie, do Niego...
Codzienna Eucharystia, częsta - może aż za bardzo - Spowiedź.
Pozornie wszystko w porządku, a jednak.
Duchowy wrak.
Nie jestem szczęśliwa.
Zgubiłam radość, nadzieję.
Funkcjonuję mechanicznie, bezmyślnie.
Duchem nieobecna.
Masa we mnie bólu, niezgody.
Nie wiem, co to pokój serca.

Jego wola mnie przeraża.
Nic nie rozumiem.
Czasem chciałabym cofnąć czas.
Czasem chciałabym przyspieszyć czas.
ROK. PRZERWA.
A co potem?
NIE WIEM.

Męczę się.
Pragnę czegoś, co jest nierealne.
Miotam się, duszę się.
Czuję się jak przybłęda.
Niby jestem, a mnie nie ma.

Potrzeba mi kapłana...
Mój kierownik wyjechał do innej diecezji.
Nie mam kapłana, nie mam kierownika...
"Pora zabrać chodzik, czas stawiać pierwsze kroki"
Teraz, w tym czasie?
Nie.
Nie jestem aż tak samodzielna.
Jeszcze za mała.

Nie wiem, co będzie.
On prowadzi mnie jakoś tak... dziwnie.
Nic nie rozumiem.
Gdzie chcesz mnie mieć?
ROK.
A co potem?
Nie wiem.

Za bardzo przywiązana, brak wolności?
PUSZCZAM, Jezu.
Wzięłam długopis symbolicznie i puściłam.
Rób, co chcesz.
Poprowadź gdzie chcesz. A ja pójdę.

Proszę,
UKAŻ MI SWĄ TWARZ, DAJ MI USŁYSZEĆ TWÓJ GŁOS!