Strony

19 grudnia 2015

Grudzień

Czas płynie szybko..

Roraty w tym roku nie wyszły, mimo dwóch dni wolnych od zajęć. Czuję, że z roku na rok potrzeba mi coraz więcej snu, nie wiem, czemu.
Od już ponad miesiąca w domu trwa remont. Jest to męczące, zwłaszcza, że przecież do licencjatu trzeba mieć i czas i spokój...
Nie mniej rozdział metodologiczny napisałam. W najbliższym czasie otrzymam informację zwrotną z poprawkami, które trzeba nanieść. Czuję, że jestem do przodu w porównaniu z pozostałymi dziewczynami, nie mniej nie cieszę się za bardzo, bo przecież jeszcze nie wiadomo dokładnie, co i jak.

Z dobrych rzeczy - otrzymałam stypendium rektora dla najlepszych studentów.
Cieszę się ogromnie, bo pieniądze się przydadzą. Jak również dlatego, że mogłabym udowodnić niektórym, że osoba z takimi zaniedbaniami, zranieniami, wrażliwością, ogólnie przeszłością jak ja - potrafi dać sobie radę na studiach, nie wyleci z nich i jeszcze z Bożą pomocą osiąga dobre wyniki. Myślę, że to po części zasługa terapii, uporządkowania pewnych tematów. Ajednocześnie ogromna w tym zasługa czuwającego i troszczącego się Boga. Pan Bóg jest wspaniały!

Od wczoraj mam też czas wolny od zajęć związany ze świętami Bożego Narodzenia.
Potrzebny czas na zebranie sił, także tych duchowych.

Ogólnie duchowo jest chyba najgorzej.
Boże, pomóż mi się zbliżyć do Ciebie i na nowo ucieszyć się z tego bycia blisko.
Czuję, że Cię tracę. Że marnuję łaskę, że się od Ciebie oddalam. Że marnuję wiele dobra, poddając się duchowemu marazmowi. Nie umiem z tego wyjść.
Proszę Cię, wyrwij mnie z tego stanu.

Potrzebuję rozmowy, jednak to chyba niewykonalne z powodu braku osoby duchownej obok..

02 grudnia 2015

Adwent

Tegoroczny adwent rozpoczęłam I nieszporami odśpiewanymi w parafii, a dzień później rozpoczęłam rekolekcje, na które trochę dojeżdżałam. Motywacje moje były mieszane.
Z jednej strony temat związany z miłosierdziem, który jest dla mnie ważny, a z drugiej strony osoba prowadzącego. 
Miałam chyba zbyt wielkie oczekiwania, bo to, co sobie zaplanowałam, nie wyszło.
A i to, co usłyszałam w krótkiej rozmowie rozczarowało, bo irytujące jest patrzenie przez pryzmat dawnego czasu...
Jednak wróciłam umocniona, bo właśnie z wysłuchanych nauk rekolekcyjnych widzę, jak wiele się pozmieniało w moim wnętrzu, w sposobie myślenia, przeżywania, postrzegania, emocjonalności.
Widzę że dojrzewam, sytuacji ku temu sprzyjających jest coraz więcej.

O ile psychicznie i emocjonalnie jest o wiele lepiej, o tyle zdrowie fizyczne buntuje się całkowicie.
Nie wiem, co będzie z artroskopią. Nie wiem, kiedy, bo terminy odległe.
Wszystko we mnie burzy się, "bo przecież miałam plany".

Boże, naucz mnie nie robić planów i daj wiarę w to, że Twoje plany są lepsze od moich najskrytszych marzeń. 


A oto słowa o. Szustaka z #jeszcze5minutek, które po prostu trafiają w sedno. Słowa, na które nie potrafię być obojętna:

19 listopada 2015

Studia

Z pracą dalej cienko. Ruszyło o tyle, że przynajmniej mam już ustalony temat, wiem jak brzmi.
Zaczęłam pisać projekt do II rozdziału, ale ciągle coś nie tak. Ech.. Denerwuje mnie to seminarium, dlaczego inne grupy mają spotkania indywidualne albo nawet jeśli grupowe, to nie co tydzień, a co dwa tygodnie - a my co tydzień i nic z tego nie wychodzi, bo na każdą osobę jest niecałe 10 minut?
Słabo jest...
Dochodzą inne przedmioty, zaliczenia w trakcie semestru, do tego jeszcze remont w domu, który zaplanowała moja siostra... Nie ogarniam, naprawdę.
Dziś zaliczyłam migowy. Super przedmiot, będzie mi go brakować, bo naprawdę go polubiłam i bardzo dobrze mi szedł.


Spowiedzi, brakuje mi spowiedzi... Niby w stanie łaski, ale robię się jakaś taka duchowo "zasiedziała."  Jakkolwiek to brzmi...
Kumpela zaczyna jutro postulat... Zazdroszczę...
Bo wie, że to jest to miejsce i może realizować to, co kocha, to na czym jej zależy, to czego On chce,
w końcu jest szczęśliwa...

A ja?
Nie czuję się szczęśliwa.
Niech te studia się już skończą. Licencjat wystarczy, naprawdę.

04 listopada 2015

Bez zmian

Na uczelni tyle się dzieje. Niebawem koniec migowego i braila. Taka szkoda.
Jezu, nie daję rady na seminarium. Problemy z pracą mocno mnie dołują...
Nie wiem co to będzie, naprawdę...
Za tydzień 11.11 - wolne, więc seminarium dopiero za 2 tygodnie. Jak dobrze.

W kwestii duchowej - bez zmian.
Wciąż brak spowiednika, z kierownictwem coś się osłabia, sama nie rozumiem czemu...
Wspólnoty w sumie brak.. Zamówiłam podręcznik z formacją na dość długi czas, ponoć zbiorą się osoby, które też tego chcą i stworzymy grupę, no ale sama nie wiem... Z jednej strony chyba chciałabym formować się indywidualnie a nie w grupie, ale spotkania w grupie mogą bardziej mobilizować.  Zobaczy się.


16 października 2015

Po swojemu.

Ten obecny rok studiów zaczął się zupełnie inaczej niż poprzednie.
Zawsze 1.10 w Katedrze byłam na rozpoczęciu roku, teraz o tej godzinie miałam już zajęcia...
W tym roku też miałam wybrać promotora... drogą elektroniczną... I w związku z tym same problemy... Trafiłam nie do tej promotorki, co chciałam... Potem kombinacje z zamianą.. No i miało być tak pięknie, a okazało się, że spadłam z deszczu pod rynnę... przez moje kombinowanie..

Boże, przepraszam, że Ciebie nie słucham i robię po swojemu...

25 września 2015

Koniec praktyk

Praktyki szczęśliwie zakończone. Kryzysy przychodziły bardzo często, głównie z powodu utrudnionej komunikacji z wychowawcami. Jednak były niezwykle piękne sytuacje, kiedy dzieci trzymały mnie za ręce, obejmowały, czując się u mnie bezpiecznie. Kiedy mogłam otrzeć łzy z tych małych twarzyczek, rozwiązać jakiś problem, pomóc się ubrać. Miłe było, jak dzieci niemalże biły się o mnie w czasie zabaw, bo chciały mieć mnie na wyłączność. Tyle pięknych sytuacji a ostatniego dnia mała Julcia, wtulona we mnie, mocno zapierała się nogami, aby nie puścić mnie do domu. "A kto mi będzie teraz sznur trzymał?"
Gdzieś tam łzy kręciły mi się w oczach, bo mocno zżyłam się z tymi dzieciakami. Kochane moje berbecie. Na koniec prosiłam łobuzującą Julcię, by się ładnie uczyła i była grzeczną dziewczynką. Obiecała mi to! :) Tak sobie myślę: szkoda, że już koniec. Naprawdę! Teraz czasem spotykam tych małych brzdąców na osiedlu. Ich radość na mój widok i słowa "dzień dobry" radują moje serce.

Dotknęłam, jak bardzo wielka odpowiedzialność spoczywa na wychowawcach i pedagogach. Co najciekawsze - kiedy w czasie modlitwy powszechnej jakiś czas temu było wezwanie dotyczące wychowawców i pedagogów - czułam, że jest ono do mnie i o mnie! Wsiąkłam, ale cieszy mnie to. Czasem się zastanawiam się, kto komu więcej dał - ja im, czy one - mi. Myślę, że chyba one - mi.
Czemu? Był to dobry czas radzenia sobie i opanowywania emocji. Wyjścia ze swojego wewnętrznego światka, bycia dla innych, poczucia odpowiedzialności za drugiego; przyjęcia bezradności, bezsilności drugiego i spieszenia z pomocą, nauka akceptacji bezwarunkowej, obserwacja szczerości, spontaniczności, czas doświadczenia ogromnej ufności ze strony dzieci jak mimo że mnie nie znają trzymają mnie za ręce, dają się prowadzić, pytają się mnie, czy mogą iść do łazienki, napić się, pytają o pozwolenia. Ich zależność mnie urzekła. Czasem przytulałam jakieś dziecko, gdy było w potrzebie, choć sama chętnie chciałabym, aby mnie przytulono. Ocierałam im łzy, a sama często chciałam się rozpłakać. Ciekawy czas.

 Panie, Ty też ocierasz mi łzy, przytulasz, jesteś dla mnie jeszcze bardziej delikatny i pełny miłości niż ja byłam dla tych dzieci, choć starałam się je pocieszać i wspierać tak, jak Ty byś to zrobił i jak sama chciałabym być traktowana. Byłam zatroskana o nie całym sercem, a jak bardzo i o ileż bardziej Ty jesteś zatroskany o mnie? Panie, pomóż mi być tak zależną od Ciebie, jak były te dzieci względem mnie. Pomóż mi być zależnym dzieckiem przed Tobą -kochającym, zatroskanym o mnie Tatą.

Dobry czas, hojny czas.
Chwała Tobie, Panie!

05 września 2015

Praktyki


Czas wakacji płynie niezmiernie szybko... Niestety jest to też czas rozstań z kolejnymi osobami, z którymi spędzałam czas w tym roku. Boli, bo poczucie osamotnienia rośnie do kolosalnych rozmiarów. Lecz może ma tak być, bo znów oddaliłam od Niego?

W poniedziałek zaczynam praktyki. Z dnia na dzień rośnie lęk, bo "przecież ja się nie nadaję do takich zajęć". Nie można uciec, nie można się wykręcić. W takich momentach mam pewność, że to nie jest to, co pragnę w życiu robić, że tak naprawdę zależy mi na "papierku". I to nie tylko w takich momentach...


Boże, prowadź to wszystko. Maryjo, Tobie zawierzam ten czas. Ty się troszcz.

18 sierpnia 2015

Wyjazdowo.

Nie wiem, co się ze mną dzieje ostatnimi czasy...
Doskwiera samotność, brak wspólnoty, ludzi bliskich. Zbyt dużo rozczarowań, zawodu...

Za mną wspaniały tydzień na południu Polski.

Był Kraków, nie ominęłam Dominikanów, Karmelitanki, Jezuitów, Łagiewniki. Nie obeszło się też bez zahaczenia o Franków. Wieczorami przesiadywanie na rynku, gdy w końcu temperatura trochę spadła. Noclegi u sióstr zakonnych, a w ciągu dnia zwiedzanie wszystkiego co się da i gdzie się da.

Piękne Tatry. Zakochałam się w górach... Już rozumiem zachwyt ludzi nad górami. Ich nie da się nie kochać. Nie każdego dnia udało się z Eucharystią, te dni były dla mnie duchowo pełne smutku. Potem, po powrocie do sióstr, po nocach przesiadywałam w kaplicy. Duchowo od dawna nie jest dobrze, czasem są przebłyski, ale są one bardzo rzadkie. Wiele łez wylałam... Wiele niepewności, bólu, smutku Mu oddawałam... Ale było też rozpalenie miłością, kiedy na tabernakulum zostawiłam swój pocałunek.

I była też Częstochowa. Wejście na szczyt z jedną z grup, dużo śpiewów, wspólna Eucharystia. Pięknie, bardzo gorąco i ogromna radość, że mogę tu być, u Mamy. Czuję, że nareszcie się do Niej zbliżam, że ta osobowa relacja się tworzy i nie kończy się jedynie na klepaniu różańca.




Szczerze?
Powierzyłam Mamie ten najbliższy rok studiów, praktyki, licencjat. Ogromnie się tego boję. Nie jestem taka pewna, czy sobie poradzę w świetlicy z dziećmi. Nie jestem pewna, czy ogarnę pracę dyplomową. Nie mam żadnego pomysłu na temat, nie wiadomo na jakiego promotora trafię.
Nie wiem, gdzie jest to miejsce przygotowane mi przez Niego. W tym roku życia konsekrowanego bardzo intensywnie odczuwam w sobie pragnienie bycia wyłącznie dla Niego. Najgorsze, że wciąż nie wiem gdzie. Dzwoniłam dziś do sióstr, do których jeżdżę na rekolekcje. Niby fajnie, ale czy to to? Nie mam tej pewności. Nie wiem, czy przypadkiem me serce dalej nie jest u K. Sentyment pozostał. Lecz wiem, że psychicznie bym tam do końca życia nie wytrzymała. Może to rozdział skończony i po prostu za wysokie progi dla mnie skoro nie dałam rady, a może muszę jeszcze tu w świecie kilka lat pobyć, by dojrzeć do życia tam raz jeszcze?

Boże, rozjaśnij te ciemności.

02 sierpnia 2015

Ramowy plan.

Wróciłam m.in. z chęcią zmiany. A to już coś.
Wakacje to dla mnie czas tak naprawdę trudny. Praca była o tyle o ile. Ogólnie obowiązków prawie żadnych, a czasu bardzo wiele. Niewiele trzeba, aby zwariować. Nuda, brak zajęć to wszystko wywołuje stan zniechęcenia, a doprowadza do rozleniwienia. Kiedy jeszcze dobija samotność, co zrobić? Zaplanować sobie dni. To naprawdę dobre rozwiązanie. W pustkę dnia codziennego bardzo łatwo wchodzi zły i podsuwa głupie pomysły i o grzech nietrudno.
Zatem na ten tydzień układam sobie pewien plan.
Czy się uda zrealizować wszystko tak jak zaplanuję?
Te i inne pytania w mojej głowie.
No ale, może warto zaufać Jezusowi także i w tym aspekcie?

Święty Paweł w liście, który czytamy dziś na Eucharystii pisze:

 co się tyczy poprzedniego sposobu życia - trzeba porzucić dawnego człowieka, który ulega zepsuciu na skutek zwodniczych żądz, odnawiać się duchem w waszym myśleniu i przyoblec człowieka nowego, stworzonego według Boga, w sprawiedliwości i prawdziwej świętości.  / Ef 4,22-24 /


Wspaniale pasuje mi ten fragment dzisiaj. Z dniem dzisiejszym podejmuję pragnienie zmiany sposobu życia poprzez porzucenie dawnego nieuporządkowanego, chaotycznego rytmu dnia, który prowadził mnie w maliny. Moje myślenie nieco się "przekręciło" i chcę coś zmienić w swoim życiu, bo wierzę, że zmieniając nawet coś małego można zmienić wszystko!

30 lipca 2015

Przystanek Jezus


"Sami z siebie jesteśmy w stanie zgrzeszyć, ale sami z siebie nie jesteśmy w stanie się nawrócić."

"Święty Bóg jest w nas. Wypełnia nas swoją obecnością. Dobrze jest skupić się na tej obecności. Zwłaszcza, kiedy jest noc. Kiedy wchodzisz w rzeczywistość, która jest w sobie ciemna warto odkryć obecność ognia w sobie – Boga, który rozświetli Twoją ciemność. Jesteśmy namiotem Boga w sobie. Każdy z nas jest miejscem Jego przebywania”.
/ ks. bp. Grzegorz Ryś /


Słucham przez większość dnia relacji z Przystanku Jezus i choć nie przepadam za różnymi akcjami charyzmatycznymi, ewangelizacyjnymi takimi wyeksponowanymi to żałuję ze względu na homilie i konferencje, że nie ma mnie na Przystanku. Słowa bp. Rysia i bp. Dajczaka trafiają mocno w serce.
Zostawiam tutaj link, jeśli ktoś chciałby przesłuchać konferencji i homilii.

Myślę, że WARTO!


25 lipca 2015

Podniesiona.


Wczoraj poległam. Ale od razu poszłam do Miłosiernego...Czułam się jak ta, której naprawdę wiele odpuszczono... Idąc do Komunii stwierdziłam, że tak szczęśliwa nie przystępowałam do niej już dawno. Bardzo dosłownie wzięłam wcześniejsze słowa: "Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie..." zwłaszcza po tym, co się stało... ale ta druga część zdania jest niesamowita: "ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja". No właśnie. Patrzyłam na ludzi, którzy wracali od Komunii i myślałam sobie, że oni wszyscy na pewno bardziej uduchowieni są od mnie, mniej grzeszący, dobrze, że nie znają moich grzechów... A jednak nieważne komu jakie grzechy odpuszczono, kto jak bardzo zgrzeszył - bo jeśli przyjdzie prosić o przebaczenie, może przyjąć Jego Ciało jak każdy, kto jest w stanie łaski. Ważne, że możemy się z Nim w Komunii zjednoczyć, być razem, cieszyć się tą bliskością, wspólnotą. Doceniłam to, że mogę włączyć się i tworzyć Kościół przyjmujący Go w Komunii, bo przecież niektórzy ludzie niestety siedzieli wtedy w ławce. Może potrzebowałam tego doświadczenia, bo w me życie wkradła się rutyna i nie potrafiłam już docenić, cieszyć się tą codzienną Komunią? Może potrzebowałam tego doświadczenia, bo zbyt wiele było we mnie pychy jaka to jestem doskonała i jak wiele od Niego otrzymuję?



20 lipca 2015

Spotkania.

Dobry dzisiejszy dzień.
Mimo że odeszłam ze wspólnoty, to spędziłam popołudnie i wieczór z dwiema osobami z duszpasterstwa. Jakaś pizza, herbata, pogaduchy, żarty. Ostatnio doświadczałam ogromu samotności i pominięcia, co dziś w pewien sposób zostało nakarmione. Na kilka dni przyjechała też znajoma, która obecnie przebywa w postulacie w jednym ze zgromadzeń. Miło było ją zobaczyć.

Kiedyś pojawiło się we mnie pewne pragnienie. Potem ucichło, ale nie minęło. Teraz wraca znowu. Jest mi niezręcznie, bo dla wielu osób takie coś to wymysł, coś niepotrzebnego, jakaś fanaberia - a jednak w sercu trwa cały czas. Chciałabym, aby formalnie zaistniało to, czemu i tak jestem bliska, wierna w swojej codzienności. Ale potrzebuję to rozeznać, potrzebuję do tego kapłana. Kapłana, który spojrzy na to wszystko obiektywnie, nie schematycznie. Ale zanim w ogóle dojdzie do skutku znalezienie kierownika duchowego i stałego spowiednika, to zapewne minie sporo czasu...


Boże, proszę Cię, błogosław moim poszukiwaniom!

17 lipca 2015

Bezmiar niezliczonych łask.


Załatwiłam dziś uczelnię, zaniosłam wniosek o stypendium. Gdyby teraz potrzeba było takiej samej średniej jak rok temu, to załapałabym się na stypendium minimalnie, o kilka setnych. Czy w tym roku średnia będzie niższa czy wyższa? Muszę zostawić to Bogu. Choć pewnie denerwować się będę aż do grudnia. To, co mnie zaskoczyło to fakt, że Pani z dziekanatu mnie kojarzy. Myślała, że już skończyłam studia. Była dla mnie bardzo miła. Powiedziała, że lubi taki sposób bycia studentów jak mój, że dobrze jej się ze mną rozmawia. Zdziwiłam się, bo przecież wiadomo, że nie należy do nikogo przychodzić z pretensjami, roszczeniami, emocjonalnie - a z tego, co zrozumiałam, takich osób jest niemało. Pani bez przeszkód pomogła mi podliczyć średnią, bo nie byłam pewna, których ocen nie należy wpisywać. Tyle dobra doświadczyłam - błogosław jej, Panie!

Załatwiłam też ZUS. Dziękuję Ci, bo ze względu na wiek renta powinna się już skończyć, a przedłużą mi ją o ten jeden ostatni rok studiów.

Dzięki Ci, Panie, za to, że czuwasz, że jesteś tak blisko, że wspierasz. Ty wiesz, jak bardzo martwiłam się o pieniądze przez ostatnie miesiące.

Na Mszy gdzieś z błyskiem w oku i radością w sercu śpiewałam starą, ale piękną pieśń, która tak bardzo dzisiaj pasowała:

Panie mój, cóż Ci oddać mogę
za bezmiar niezliczonych łask?
W każdy dzień sławić będę Cię, 
wielbić Cię, alleluja.

Ty jak ojciec wiedziesz mnie
i chronisz mnie od łez.
Ty znasz wszystkie kroki moje,
próżny więc mój lęk.


Byłem słabym dzieckiem Twym,
Tyś mnie w ramiona wziął.
Gdy ubogim byłem, Panie,
Tyś wzbogacił mnie.


Błogosławię imię Twe
i sławię dobroć Twą.
Wiem, że dojdę drogą Twoją
w święty Ojca dom.

11 lipca 2015

5 lat

Tak bardzo chciałam, aby wczorajszy dzień był piękny...


A dziś na porannej Mszy
aż wierzyć mi się nie chciało, że minęło już 5 lat.
Żyję dalej, ale sentyment pozostaje, bo kawał serca tam zostawiłam.


sama, sama zupełnie sama
w tym samym miejscu, ale w innym czasie...
sama, sama jak drzewo na pustyni...

04 lipca 2015

Lato!

Właściwie z poprzednim postem rozpoczęłam wakacje. Cieszę się wolnym czasem, chwilami spędzonymi w parku, nad morzem, czy też w domu czytając książki, które od dawna stoją na półce, oglądając filmy, pod kocykiem, przy kawie czy przy cieście.
Tak sobie myślę, że w ciągu roku akademickiego mało a nawet bardzo mało było okazji do takiego spędzenia czasu. Do tego, aby pójść na spacer, zaszyć się w zieleni parku czy zachwycić falującym morzem. Nie było czasu, aby móc przestać myśleć.
Teraz mogę nadrobić zaległości, odetchnąć fizycznie, choć chyba najbardziej psychicznie.

W międzyczasie pora tak na serio serio rozejrzeć się za spowiednikiem i wspólnotą.
Nie umiem tego dobrze nazwać, ale widzę, jak zmieniam się z roku na rok. Jak zaczynam czego innego potrzebować, czego innego szukać.

Tak się zastanawiam, czy są jakieś wspólnoty na terenie Trójmiasta dla osób będących w trakcie/czy też po formacji ćwiczeń ignacjańskich, coś na tej zasadzie. Albo jeszcze lepiej w klimacie Lectio Divina. Słowo Boże, Adoracja, Eucharystia, klimat ciszy, może też modlitwa brewiarzowa. Może ktoś zna, umie wskazać?

Tego szukam, tego mi na teraz potrzeba.

----

I z każdym dniem, z każdą rozmową z nią, dziękuję Ci za ogrom dobra duchowego, za bogactwo duchowe jakim mnie obdarowałeś i obdarowujesz dalej. Wybacz moje różne roszczenia, a ugruntuj w dziękowaniu za to, co mam, bo otrzymałam od Ciebie! Jednocześnie, proszę Cię, wejrzyj na nią. Obdarz ją swoją wszechogarniającą miłością, daj doświadczyć że jest piękna w Twoich oczach, że ma ogromną wartość jako Twoje dziecko. Że żaden jej grzech, żaden upadek nie jest większy od Twej dobroci i Twego miłosierdzia dla niej. Że nie ma zranienia, którego nie jesteś w stanie uzdrowić. Ja wierzę, Panie, że ona dojrzeje, że przeszłość nie będzie dla niej kulą u nogi, że otworzy się na dar przebaczenia! Ja w to wierzę, Panie, a jak bardzo Ty sam musisz w nią wierzyć? Ja wierzę, Panie, że podobnie jak w moim życiu, tak i w jej życiu chcesz czynić wszystko nowe!

21 czerwca 2015

Jest RADOŚĆ!

Ostatnie dni są dla mnie ogromnym dowodem Jego miłości do mnie.
Przede wszystkim zaliczony egzamin poniedziałkowy. I to z całkiem dobrym wynikiem...
Tak sobie myślę, jak wiele ma dla mnie litości, milosierdzia, łaskawości...
Tyle, że aż się dziwię "jak to?"
Tak więc cieszę się wakacjami.
W międzyczasie wspaniały dzień 19.06, w którym dwie bliskie mi osoby miały swoje urodziny.

Od dwóch dni, czuję jakby rozwiązał mi się język i mogła wielbić, dziękować, zwracać się do Niego bez żadnych barier, blokad... Doświadczam radości, prawdziwej radości - jak kiedyś!
Czemu?
Bo otworzyłeś mi oczy na to, jak bardzo mnie kochasz, jak bardzo się o mnie troszczysz, jak nie jestem Ci obojętna... Wdzięczna Ci jestem, za to, że po odejściu z zakonu nie ustała moja wiara, moja ufność Tobie; nie zachwiało się doświadczenie Twej miłości, nie zachwiało się moje życie sakramentalne. To ogromna łaska, a czego w ogóle nie byłam świadoma... Nie pomyślałam, że mogłam tego w ogóle nie otrzymać. Dziękuję Ci, że przez rozmowy z osobami, które też odeszły pokazujesz mi, jak wiele już we mnie zostało uleczone a czego też w ogóle nie byłam świadoma... Że przestałam trwać w pozycji ofiary, osoby skrzywdzonej, że uzdrawiasz moje myślenie i wspomnienia, bo potrafię życzyć im dobra i zachowuję w pamięci wiele dobrych i pięknych wspomnień. Że widzę w sobie większą wolność, widzę że to przebaczone...
Panie, to wszystko Twoja robota! Nie wiem kiedy, jak to się stało, ale nie czuję już takiego ciężaru, jak widzę, że czują osoby, które również odeszły. Dziękuję za to doświadczenie terapii, która także przynosi owoce. Za to, że nie zraziłam się do kapłanów i sióstr zakonnych. Za to, że tak bardzo mnie osłaniasz, ochraniasz, że cały czas miałeś i masz mnie w swych dłoniach. Za to, że nieustannie ze mną jesteś i realnie czynisz wszystko nowe... Za to, że otwierasz mnie na swego Ducha, że dajesz mi doświadczyć ulgi, radości, wewnętrznej wolności od tego, co wcześniej tak bardzo było kulą u nogi. Widzę jak bardzo hojnie mnie obdarowujesz duchowo, jak budujesz mnie duchowo i osobowościowo, jak kształtujesz moje człowieczeństwo. Wdzięczna Ci jestem, Panie, bo czynisz wielkie rzeczy w moim życiu. Ty otwierasz mnie na siebie i na Twego Ducha, który pragnie działać we mnie. Chwalę Cię, Panie, w Twej dobroci względem mnie, w Twej ojcowskiej miłości, w Twej relacji oblubieńczej do mnie, która ciągle trwa mimo nowych okoliczności. Wysławiam Twoją wszechmoc, bo dla Ciebie nie ma rzeczy niemożliwych. Ty jesteś zwycięzcą i masz moc uporać się z każdą moją słabością. Ty uzdrawiasz tyle zranionych miejsc we mnie i masz moc uciszyć każdą burzę w moim życiu, moim sercu. Twoja łaska może wszystko. Chwalę Ciebie, Panie!

12 czerwca 2015

Boskie Serce Jezusa

Z  Bożą pomocą póki co do przodu.

Dobre, piękne, Boże spotkania. Załatwiłam już praktyki. Spowiedź krótko, ale to nieważne. Ważne, ŻE.  Dziś wpadła kolejna 5 z zaliczeń. Czekam niepewnie na ostatnie wyniki z tego poniedziałkowego. Jeśli zdam, nawet na 3, to mam duże szanse na stypendium. Jeśli obleję to nie mam żadnych szans, bo poprawka mocno obniży średnią.

Czytających proszę o modlitwę.
No i to oczekiwanie, myśl: mam już wakacje czy jeszcze nie?

A to tak pasuje do dzisiejszego dnia:



Umiłowałeś mnie i mogę trwać w Twym sercu.
Dziękuję Ci, wiesz? :)

Odnaleźć Twą miłość już czas!

06 czerwca 2015

Sesja

"Błogosławcie Bogu niebios i wyznawajcie wobec wszystkich żyjących, że wielkie miłosierdzie wam wyświadczył. (...) wy zaś błogosławcie Bogu i opowiadajcie o wszystkich cudach Jego" 
/ Tb Wlg 12, 6b. 20 / 

Za mną spowiedź u nieznanego kapłana, dobrze, że nie skupił się na tym, czego się obawiałam. Krótko, zwięźle, konkretnie do jednej sprawy, a reszta zlekceważona. Pierwszy raz jestem z takiego powodu zadowolona. A jednocześnie z ogromną prawdziwą radością w sercu, że rzeczywiście jest coś w tym, że komu mało się odpuszcza, ten mało miłuje... Tego dnia odpuszczono mi tak wiele, że nie umiem nie kochać bardzo... Bo Jego miłosierdzie względem mnie było przeogromne...

Niesamowicie jestem wdzięczna Bogu, bo z poprzedniego zaliczenia otrzymałam 5. Mimo iż nie miałam 5 technik i 5 narzędzi, bo miałam tylko 4. Jak to jest? Nie wiem, nie rozumiem, ale jestem wdzięczna Ci, Panie, za Twą pomoc, za Twą litość względem mnie...
Nie mniej, jak tak sobie myślę, co mi po tej 5? Nie pojechałam na czuwanie przed Zesłaniem Ducha Świętego, bo całą noc, dosłownie, spędziłam przed kompem, pisząc pracę. Duch Święty zstępował na mnie w domu ;) Nie pojechałam na święcenia kapłańskie, choć byli to moi rówieśnicy, w tym dwaj znajomi z liceum. Chciałam być w tylu miejscach, a siedziałam przed kompem pisząc tę pracę, która wyszła mi na 37 stron. Prawie licencjat. Wolałabym naprawdę być gdzie indziej...
Bo czy duchowo jakoś się wzbogaciłam siedząc w domu? Raczej nie specjalnie...

Potem przyszły kolejne zaliczenia, niektóre poszły całkiem dobrze, w niektórych musiałam zawalczyć o sprawiedliwe przyznanie oceny. Przede mną jeszcze dwa zaliczenia i czekam na trzy wyniki. W tym najgorsze zaliczenie czeka mnie w poniedziałek... Czytających proszę o modlitwę!
 

21 maja 2015

Kryzys.


Siedzę nad mega ambitnym zaliczeniem, by stworzyć pracę niemal naukową, w której muszę zaprojektować badania, 5 technik, 5 narzędzi na pewien temat. Już sama praca licencjacka czy magisterska ma mniej tego wszystkiego.

Weszłam na fb i przeczytałam, jak jeden z zakonników ma w sobotę poprowadzić konferencję i siedzi nad Słowem cały czas. Jest mu ciężko, bo nie ma pomysłu, ale sam fakt tego, co ma zrobić daje mu radość. Popatrzyłam na siebie obładowaną książkami z metodologii, książkami z teorią na ten mój wylosowany do zaliczenia temat i stwierdziłam: NIE CHCĘ tego. Nie czuję tego wszystkiego, to nie nad tym chcę siedzieć, nie temu chcę poświęcać swoje myśli, swój czas.
To SŁOWU BOŻEMU chciałabym oddać swoje myśli, to nad nim chciałabym się pochylać, to je chciałabym zgłębiać godzinami, dniami, latami...

Na jednych z ćwiczeń w tym tygodniu padły słowa, że jeśli człowiek robi to, co lubi, to choć bywa ciężko, to mimo wszystko robienie tego przychodzi mu łatwiej niż osobie, która nie lubi tego, co robi i przez to chcąc nie chcąc musi włożyć dwukrotnie więcej energii w to, co ma wykonać. Jest przy tym dwa razy bardziej zmęczona i nie potrafi czerpać satysfakcji i radości z tego, że to "coś" udało się zrobić.

Ech. I co tu zrobić, skoro przed chwilą odebrałam skierowanie na praktyki??


Duchu Święty, PRZYJDŹ!

05 maja 2015

Dziękuję!

Dopiero kilka dni temu odkryłam tę piosenkę, ale czuję, że muszę ją tu wstawić :)
Podziękowałaś/eś już dzisiaj Bogu? :)




/ https://www.youtube.com/watch?v=hAFDUTEjRww /


Dziękuje Ci za to życie, które dałeś mi, 
dziękuję Ci za te wszystkie noce i dni. 
Hojny jesteś tak, stworzyłeś dla nas ten piękny świat
i wszystko oddałeś nam.
Podziękować Tobie Boże chcę za to wszystko co mam!

02 maja 2015

Dekret


Byłam już tak blisko, w końcu znalazłam kapłana, szczęśliwa, że teraz będzie już tylko do przodu po tak długim czasie poszukiwań. Wierzyłam w to do czasu przeczytania ogłoszeń parafialnych.



Wracam myślą do pism Św. Teresy z Avila:

"Nie miałam bowiem innego nauczyciela, spowiednika mówię, który by mię rozumiał, choć go szukałam przez całe dwadzieścia lat od czasu, który tu opisuję, co mi wielką szkodę wyrządziło, tak iż po wiele razy cofałam się wstecz i o mało, że całkiem nie zginęłam."


Boże, nie rozumiem Cię, ale proszę, nie każ mi długo szukać, bo zginę...


24 kwietnia 2015

Rozdarcie?

Ostatnio mam alergię na większość osób z mojej studenckiej grupy. Po prostu nie wyrabiam emocjonalnie. Brakuje mi cierpliwości, zrozumienia dla nich i ich idiotycznych pomysłów. Mam dość tego, że demokratycznymi wyborami przegłosowują coś bezsensownego, nienormalnego przez co pozostała część grupy cierpi. Inną kwestią jest to, że mówią mi co mam zrobić, nie pytając nawet o zdanie, wybierając robotę, która nie jest im na rękę, a że ktoś musi ją wykonać, więc złośliwie pada na mnie, no bo przecież ja potulnie, bez słowa nigdy się nie skarżąc zawsze pomogę. I nieważne, że musiałabym marnować wolne dni, by jechać do innego miasta i zrobić to, co trzeba. Tak jakby nie było osób, które mieszkają tam na miejscu.

Emocjonalnie jestem tykającą bombą. Nie znoszę, jak ktoś mną dyryguje i decyduje o mnie nie uzgadniając tego ze mną, stawiając przed faktem dokonanym, bo przecież rozkazywać najłatwiej. 

Boże, zaradź mojej złości. Ucisz burzę w moim sercu. Czasem nie wiem, czy w takim wypadku lepiej, bardziej ewangelicznie jest zrobić to, czego chcą i uniżyć się przed osobami młodszymi od siebie czy też będąc asertywną nie dać się wykorzystywać i pomiatać sobą. Pewnie to pierwsze. A kiedy poznać, czy to nie jest patologiczna uległość i dawanie sobie wchodzić na głowę z powodu braku wyznaczonych granic? Może jednak potrzeba 'zdrowego egoizmu'? A może ten egoizm wcale nie jest zdrowy?

19 kwietnia 2015

Zabiliście Dawcę życia...



Zabiliście Dawcę życia, ale Bóg wskrzesił Go z martwych, czego my jesteśmy świadkami...   Dz 3, 15



Dziś po raz kolejny nie pojechałam na spotkanie mojej wspólnoty. Zostałam w parafii na Mszy św. z intencją o uzdrowienie.

Czasem są takie dni, kiedy nie jestem w stanie wielbić. Kiedy wewnętrznie czuję się wrakiem, niezdolnym do 'kontemplacji' niczego innego jak swoich trudów, cierpień, choroby, pokus, problemów, zranień.


Dziś emocje były ostatnią rzeczą, która mogłaby dać się poruszyć. W ogóle nie czułam się w stanie uwielbiać. Ale od tego, co czuję - albo nie czuję - jest ważniejsza decyzja, wola. To, co wybieram.  
Widzę coraz częściej, że kiedy zamykam oczy, słowa płyną. A w tych słowach nie ma mnie, a na pierwszym miejscu jest On.

I w całej tej dzisiejszej liturgii nie mogłam oderwać serca od tego właśnie fragmentu - zabiliście Dawcę życia, ale Bóg wskrzesił Go z martwych.

Emocje były martwe, już nie pierwszy raz. Jednak coś dotyka. Coś jest wdzięczne Tobie mimo tego że przecież źle się dzieje... 



Jezu, Ty jesteś Zwycięzcą, Ty pokonałeś śmierć, pokonałeś każdy mój nawet najcięższy grzech. Ty biorąc to wszystko na siebie przywróciłeś mi życie. Ty jesteś Bogiem wiernym, Bogiem miłości. Ty jesteś samą Miłością i Miłosierdziem, Ty nie odrzucasz mnie z moim grzechem. Chwalę Ciebie, Panie w Twoim niezgłębionym miłosierdziu i wielbię Cię w Twej nieskończonej dobroci. Ty jesteś moim Obrońcą wobec Ojca, moim Adwokatem, Ty chcesz się za mną wstawiać u Niego. Chwalę Cię, Panie, bo Ty, Panie, z miłości do mnie czynisz rzeczy po ludzku niezrozumiałe. Wielbię Cię, Panie, w Twej miłości do końca. Chwalę Ciebie, Panie, i dziś tak szczególnie dziękuję za to, że Ty sam wydałeś swoje życie z miłości do mnie. Nic nie opisze jak wdzięczna Ci jestem za dar życia. Za to, że zawsze mogę przyjść i patrząc na Ciebie nieustannie widzieć MIŁOŚĆ.  


17 kwietnia 2015

:)

Jeżeli bowiem od ludzi pochodzi ta myśl czy sprawa, rozpadnie się, a jeżeli rzeczywiście od Boga pochodzi, nie potraficie ich zniszczyć i może się czasem okazać, że walczycie z Bogiem. / Dz 5 /


Cała prawda pada w dzisiejszym pierwszym czytaniu. Nic dodać, nic ująć. Pomyślałam w pierwszym momencie o tym, czy przypadkiem ja nie walczę z Nim... Myślę, że niestety walczę... 

Dziś po wieczornej Mszy wybrałam fakultety na kolejny rok studiów. Cieszę się, bo choć wybór dokonywany był drogą elektroniczną, to zdążyłam zapisać się tam, gdzie chciałam. Lecz, potrzeba jeszcze większej ilości chętnych, aby te przedmioty ruszyły. Wierzę, że jeśli Ty tego chcesz, to one ruszą. Jeśli jakiś inny przedmiot będzie mi bardziej potrzebny, lepszy dla mnie - to pokierujesz sprawy inaczej. Zostawiam to Tobie. :)

Dziś też po Spowiedzi. Szkoda, że mimo godzinnego dyżuru kapłan spowiadał z 5 minut... 
Zaczynam znów tęsknić za tym, co było mi dane. I doceniam raz jeszcze to, co było moim udziałem..

Jednak ważne, że znowu blisko, blizutko. Doceniam, że w kościele, do którego się potem wybrałam - była Komunia pod dwiema postaciami. 
Jest uśmiech! 

Za ten dobry dzień - chwała Tobie, Panie!

12 kwietnia 2015

Dopomóż mi, Panie

W dzisiejszym dniu, w Niedzielę Miłosierdzia, nie umiem przytoczyć nic innego niż to. Jedna z klasztornych pokut, ale i jedna z modlitw, które odmawiałam przy okazji Jutrzni na południu Polski.



"Dopomóż mi do tego, o Panie, aby oczy moje były miłosierne, bym nigdy nie podejrzewała i nie sądziła według zewnętrznych pozorów, ale upatrywała to, co piękne w duszach bliźnich, i przychodziła im z pomocą.
Dopomóż mi, aby słuch mój był miłosierny, bym skłaniała się do potrzeb bliźnich, by uszy moje nie były obojętne na bóle i jęki bliźnich.
Dopomóż mi, Panie, aby język mój był miłosierny, bym nigdy nie mówiła ujemnie o bliźnich, ale dla każdego miała słowo pociechy i przebaczenia.
Dopomóż mi, Panie, aby ręce moje były miłosierne i pełne dobrych uczynków, bym tylko umiała czynić dobrze bliźniemu, na siebie przyjmować cięższe, mozolniejsze prace.
Dopomóż mi, aby nogi moje były miłosierne, bym zawsze śpieszyła z pomocą bliźnim, opanowując swoje własne znużenie i zmęczenie. Prawdziwe moje odpocznienie jest w usłużności bliźnim.
Dopomóż mi, Panie, aby serce moje było miłosierne, bym czuła ze wszystkimi cierpieniami bliźnich. Nikomu nie odmówię serca swego. Obcować będę szczerze nawet z tymi, o których wiem, że nadużywać będą dobroci mojej, a sama zamknę się w najmiłosierniejszym Sercu Jezusa. O własnych cierpieniach będę milczeć. Niech odpocznie miłosierdzie Twoje we mnie, o Panie mój."   Dz. 163

--

Dopomóż mi, Panie, aby wszystko, co mnie stanowi, było miłosierne!

05 kwietnia 2015

Pascha, cz. II

Z niedzieli:

Zabrano Pana z grobu i nie wiemy, gdzie Go położono. Wyszedł więc Piotr i ów drugi uczeń i szli do grobu. Biegli oni obydwaj razem, lecz ów drugi uczeń wyprzedził Piotra i przybył pierwszy do grobu. A kiedy się nachylił, zobaczył leżące płótna, jednakże nie wszedł do środka. Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący za nim. Wszedł on do wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu. Wtedy wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu. Ujrzał i uwierzył. Dotąd bowiem nie rozumieli jeszcze Pisma, /które mówi/, że On ma powstać z martwych.  / J 20,2-9/



Dziś na homilii, po przeczytanej właśnie tej Ewangelii, pomyślałam sobie, patrząc na Piotra, dlaczego? Szedł z Janem do grobu. Najpierw biegli razem a potem Jan wyprzedził Piotra, jednak nie wszedł od razu do środka. Wszedł jako drugi - jako pierwszy wszedł Piotr. 
Pisząc z uśmiechem, Piotr na pewno nie zwolnił biegu dlatego, bo się zmęczył. Choć może jest w tym trochę prawdy. Pierwsza myśl, jaka się we mnie pojawiła, to taka, że Piotr się bał. Całkiem niedawno wyparł się Jezusa. Niedługo po tym Mistrza ukrzyżowano, a Piotr nie mógł się nawet z Nim pożegnać. Mógł myśleć, że to już koniec, że już nigdy Mu nie wyjaśni dlaczego tak postąpił, nigdy nie powie: 'przepraszam'. Mógł myśleć, że wszystko skończone, nie ma odwrotu, nawaliłem. Tymczasem Jezus zmartwychwstaje i Piotr ledwo o tym usłyszał - biegnie do grobu, do Jezusa, przecież tyle ich dawniej łączyło. Sądzę, że kiedy już był dość blisko ogarnął go lęk - jak zareaguje Jezus gdy go zobaczy? co on Mu powie? jak się wytłumaczyć? Chyba dlatego Piotr zwolnił w drodze do grobu Jezusa. Wiedział, że trafiła mu się idealna okazja, by spotkać się z Mistrzem, właściwie cud, że On jednak żyje i może dzięki temu naprawić to, co zepsuł - a jednak, jak sobie wyobrażam, ma wątpliwości, jest niepewny. Wkrótce jednak będzie mógł spotkać się ze swoim Panem i wyznać Mu miłość. I jest w tym wielka prawda, że po okazanej dawnej niewierności teraz już kocha Go bardziej niż inni. Doświadczając w sercu jak bardzo Go zranił, odtąd będzie wiernym Jego świadkiem również po sam krzyż.


Widzę, że dość dużo miejsca w ostatnich postach poświęciłam [św.] Piotrowi. Czemu?
Bardzo, ale to bardzo się w nim odnajduję. 

Pascha, cz. I. Chrystus Zmartwychwstał! Prawdziwie zmartwychwstał!


W Wielki Czwartek na mych ustach spoczęła Twa Krew. W noc paschalną krew baranka chroniła Izraelitów przed śmiercią. Była znakiem rozpoznawczym dla anioła śmierci, który gdy widział drzwi oznaczone krwią, ratował domowników. Zatem Twa Krew, Baranku Boży, którą przyjęłam w Wielki Czwartek ratuje moje życie!
W Wielki Piątek kapłan pada na twarz. Jest to symbol nie tylko uniżenia, ale też bezsilności człowieka. Człowieka, który pada przez Ojcem, bo wie, że nic innego nie może, jak tylko pokornie trwać przed Nim. To dzień Twej śmierci. Jednak nie powinnismy tego dnia Cię opłakiwać. Bo ta śmierć nie jest czymś ostatecznym. My wiemy, że jest coś jeszcze, jest coś więcej! Stąd w tym dniu powinna być w naszych sercach obecna nadzieja i wiara w to, że jest coś dalej.
A Wielka Sobota?

Czas oczekiwania na to, co nastąpi. W tym dniu zstępuje do Szeolu, do otchłani, by wydobyć stamtąd wszystkich ludzi. To też czas próby, bo apostołowie po śmierci Jezusa rozeszli się i pozostała jedynie Maryja. Stąd też dzień ten jest też czasem, kiedy warto, by jak najwięcej czasu poświęcić Jezusowi, by wytrwać przy Nim, by zwyczajnie z Nim pobyć, towarzyszyć Mu. On tego od swoich uczniów oczekiwał. 
Wigilia Paschalna i Pascha?
Panie, Ty zwyciężyłeś. Śmierć nad Tobą nie ma już władzy. Jest tylko ŻYCIE.
Nie chodzi o jakieś emocjonalne świętowanie, a o wewnętrzną świadomość tego, co zaszło.
 Pokonany każdy grzech, szatan pokonany. Jesteśmy. Możemy żyć! Jego miłość do końca jest nie do opisana, a nasza wdzięczność przy tym fakcie niesamowicie mizerna!

Dziękuję! Za to, że dla Ciebie nie ma takiej słabości, takiego grzechu we mnie, z którym byś sobie nie poradził. Za to, że Ty jesteś większy od mojego grzechu!

Sławię Cię, Panie, alleluja, boś mnie wybawił, alleluja!

03 kwietnia 2015

Wielki Piątek

Pustka, cisza. 





A Szymon Piotr stał i grzał się. Powiedzieli wówczas do niego: Czy i ty nie jesteś jednym z Jego uczniów? On zaprzeczył mówiąc: Nie jestem. Jeden ze sług arcykapłana, krewny tego, któremu Piotr odciął ucho, rzekł: Czyż nie ciebie widziałem razem z Nim w ogrodzie? Piotr znowu zaprzeczył i natychmiast kogut zapiał.

/ z  Męki Pana naszego Jezusa Chrystusa wg. św. Jana /



Piotr był bardzo szczery w swojej relacji do Jezusa. Wiele zapewniał, bardzo żarliwie i wielkodusznie. Chciał przewodzić innym, prowadzić. Niestety minusem było to, że nie znał siebie i nie miał świadomości swoich słabości. Uważał siebie za najwierniejszego, kiedy jednak wydarzyła sie okazja, by wesprzeć swojego Mistrza zapiera się go. Święty Łukasz Ewangelista zwraca uwagę na bardzo ważną rzecz. Kiedy Piotr uświadomił sobie to, że właśnie trzeci raz zaparł się Nauczyciela, wtem "Pan obrócił się i spojrzał na Piotra". Mnie osobiście dotyka to, że Jezus się obrócił. Nie odwrócił, a obrócił. To świadczy o tym, że Jezus nie odrzuca człowieka, czegokolwiek by się on dopuścił. Jezus spojrzał na niego -a co ciekawe - nie było to spojrzenie pełne obarczenia winą, żalu, zawodu. W Piśmie Świętym ilekroć mówi się o spojrzeniu Jezusa na kogoś - jest to spojrzenie z miłością. Piotr nie jest odrzucony przez Jezusa za to, co przed chwilą zrobił. Nie. Jezus nie jest osobą, która kimś gardzi. Z jednej strony gorzki płacz Piotra symbolizuje to, co się wtedy wydarzyło - zaparł się, wyrzekł się Tego, z którym tyle czasu chodził, którego wiele czasu poznawał. Zaparł się Tego, któremu obiecał wierność, miłość, a nawet oddanie za Niego życie. Świadomość: zawiodłem Go. To stanowi bolesne doświadczenie w sercu Piotra, jest mu wstyd, źle, jest pełen żalu, skruchy, bólu. Lecz ten gorzki płacz wynika z jeszcze jednego aspektu. Jezus po tym, jak Piotr się Go wyparł, spojrzał na niego - spojrzał na niego z miłością. To doświadczenie przyjęcia przez Jezusa, bycia kochanym po zdradzie, po upadku, wywołało u Piotra ten obfity płacz. To spojrzenie Jezusa przemieniło Piotra. Doświadczając swojej słabości a zarazem przebaczającego i pełnego miłości spojrzenia Jezusa, Piotr jest już innym człowiekiem. Teraz dopiero może stać się wiernym Jezusowi, teraz dopiero będzie zdolny do podjęcia śmierci męczeńskiej za swego Mistrza. Często zastanawiałam się, jak to jest - Piotr tyle czasu towarzyszył Jezusowi, widział, jak odpuszczał On grzechy wielu ludziom. Jednak dopiero kiedy dostrzegł na sobie pełen miłosierdzia i przebaczania wzrok Jezusa, wtedy przestał liczyć na siebie i swoje zapewnienia. Dopiero teraz zrozumiał, że to czyny weryfikują miłość, a nie słowa. Piotr chodził za Jezusem, ale czy naprawdę znał Go? Myślę, że nie. Najważniejsze w życiu Piotra dokonało się, kiedy po doświadczeniu własnego upadku został podniesiony przez Jezusa. Miał odwagę przyjść do Niego, wyżebrać o miłosierdzie a zarazem na nowo wyznać Mu swą miłość. Ta miłość była już inna, nie pełna zapewnień. Teraz Piotr mówi: TY wiesz, że Cię kocham. Teraz ta ich relacja przeszła już pewną drogę, przeszła kryzys, oczyściła się. Z ich relacji oraz doświadczeń Piotra można zobaczyć, jak wspaniale działa Pan. Z tego, co było w Piotrze słabe, Pan uczynił coś niezwykłego - uczynił go wiernym, gotowym na męczeństwo. To dogłębne uczucie przyjęcia, wybaczenia, bezgranicznej miłości Jezusa zmieniło w Piotrze wszystko - przeszedł niezwykłą drogę nawrócenia. Początkowo zaparł się Jezusa, później jednak stał się pierwszym papieżem, stał się fundamentem dla Kościoła wraz ze św. Pawłem, dawniej mordującym chrześcijan. Ze słabego człowieka Bóg uczynił świętego. Ze słabych ludzi Bóg naprawdę może uczynić świętych!



lecz z tej śmierci życie tryska

02 kwietnia 2015

Triduum Sacrum




Wielki Tydzień jest takim momentem, w którym ważne, żebyśmy mieli czas dla Jezusa, żebyśmy Mu nie żałowali czasu w tym tygodniu i chcieli być przy Nim. Tak, jak ta kobieta, która wyczuła na odległość tygodnia, nadchodzącą śmierć Jezusa. Apostołowie tego nie wyczuli, nikt z nich nie zrozumiał jak ten tydzień się skończy... Ona jest tak bliska Mu duchowo, że już Mu towarzyszy, już potrafi Go na tę śmierć jakoś przygotowywać. Żaden z uczniów tego nie czuje, ale Ona jest na Nim tak skoncentrowana, że rozumie, do czego zmierza ten tydzień.
/ bp Grzegorz Ryś /

29 marca 2015

Niedziela Palmowa

Z nastaniem wieczoru przyszedł tam razem z Dwunastoma. A gdy zajęli miejsca i jedli, Jezus rzekł: Zaprawdę, powiadam wam: jeden z was Mnie zdradzi, ten, który je ze Mną. Zaczęli się smucić i pytać jeden po drugim:  Czyżbym ja? On im rzekł: Jeden z Dwunastu, ten, który ze Mną rękę zanurza w misie. Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane, lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził.

/ z Męki Pana naszego Jezusa Chrystusa wg św. Marka / 



Przed Mszą godzinka rozmowy, kilka chwil w kaplicy, a potem wspólne Gorzkie Żale przygotowane specjalnie dla osób życia konsekrowanego. Nie planowałam tam być, ale poproszono mnie o wskazanie drogi. Padało, szłyśmy w trójkę pod jednym parasolem. Szłam po środku jako jedyna nie będąc w habicie. Pozytywnie nam odwalało, ogromna radość, dobry humor, nastrój, żarty. Nie obchodziło mnie, co myśleli sobie ludzie. Czułam się szczęśliwa!



 A na kazaniu pasyjnym jakbym otrzymała po głowie. Padły słowa o zmarnowanych powołaniach. I nagle przestało być radośnie, pojawił się wstyd, żal, poczucie winy, zawodu. A potem odśpiewana Ewangelia o tym, jak jeden z apostołów Go zdradzi - ten, który zanurzał rękę w misie. Że lepiej byłoby gdyby się nie narodził ten, przez którego On będzie wydany. To jeden gagatek, a za nim drugi - który uważał się za najwierniejszego, a który po wyparciu się Mistrza gorzko zapłakał...

Bez wątpienia mogę powiedzieć, że wiele w swoim życiu miałam za uszami. Mając doświadczenie bycia przez Niego wybraną, umiłowaną, zawaliłam na pełnej linii.. 

Wg tradycji osoba, której jako pierwszej podaje się chleb, ma wielką wartość, godność, jest uważana za wywyższoną. Jezus wiedział, że Judasz Go zdradzi, a jednak niesamowicie go obdarował - uczynił go apostołem i wywyższył przy stole podczas wieczerzy.

Prawdopodobnie to tego nie mógł unieść Judasz. Jedna sprawa to fakt, że zdradził Nauczyciela. Drugą jest to, że w Wieczerniku doświadczył jak ważny jest w Jego oczach, jak ważne miejsce miał on w Jego sercu. To wewnętrzne rozdarcie pociągnęło go do tego, że nie potrafił przyjąć przebaczenia i sam wymierzył sobie sprawiedliwość. 


Panie, pomóż mi zawsze po zdradzie wrócić do Ciebie i wtulić się w Twe ramiona.

28 marca 2015

Dobry czas.

Jestem niesamowicie wdzięczna Bogu za dar wielkopostnych rekolekcji parafialnych. Za możliwość rozmowy z o. Adamem Szustakiem. Wszystko to, co wydawało mi się we mnie takie całkiem ładne, dobre w jednym momencie zostało starte w drobny mak.
Zobaczyłam, jak wiele mnie we mnie, a jak mało Ciebie. Doświadczyłam podparcia do muru. Chciałam wyjść z letargu, więc miałam na to najlepszy czas. Pora podjąć kroki, by zwyczajnie zadbać o swoje wnętrze. Dosyć szukania kierownika i spowiednika, pora go znaleźć.

Za mną też kolejny dzień skupienia.
Tak niesamowicie dobrze się tam czuję, że aż chcę tam przyjeżdżać częściej.


Boże, dziękuję Ci za ogrom łask, jakie mi udzielasz.
Za ogrom dobra, które mnie spotyka. Za Twe błogosławieństwo.
Czasem nie chce się dużo mówić. Nie chce się dużo myśleć.
Po prostu - kocham Cię, Jezu!

18 marca 2015

Pragnienie bliskości

Wspaniały czas rekolekcji!

Tego, że nie mam patrzeć w dół na węże - grzechy, słabości, problemy, choroby, trudne emocje.
Mam patrzeć w górę - na Ciebie, bo gdy będę to robić, węże mnie nie pokąsają...

Dałeś też fragment o kobiecie cierpiącej od 12 lat na krwotok, której nie tyle choroba była największym cierpieniem, co fakt, że przez tę chorobę nie mogła nikogo dotknąć, bo uznawana była za nieczystą i nikt też nie mógł jej dotknąć, gdyż ściągał wtedy na siebie piętno nieczystości. Jak mogła się czuć, nie będąc przez 12 lat przez nikogo dotykana?... Samotna, spragniona dotyku, ciepła, miłości... nawet nie tyle wyleczenia z fizycznej dolegliwości. I ta spragniona bliskości drugiego człowieka kobieta dotyka Ciebie... czyniąc Cię także nieczystym, pozbawionym (z punktu widzenia ludzi) możliwości dotykania innych. A Ty? Idziesz do córki Jaira, by teraz nią się zająć. Łamiesz schematy, jesteś poza prawem, jeśli chodzi o miłość.
Ta kobieta cierpiąca na samotność, spragniona bliskości dotyka się Ciebie, a Ty, choć masz wokół wielotysięczny tłum, zwracasz uwagę tylko na nią, pozostali się nie liczą. Ona mówi Ci wszystko, całe swoje życie, swoje problemy, trudne doświadczenia, zranienia. Ty to wysłuchujesz, choć zniecierpliwiony ojciec czeka, aż przyjdziesz, bo jego mała córeczka umiera.. Ty jednak dostrzegasz wiarę tej kobiety, to ona ją uzdrowiła. A dziewczynka? Przecież nie umarła, tylko śpi.

Każdy ma swoje choroby, na które cierpi. Również te duchowe. Każdy nosi jakieś zranienia, trudne wspomnienia. Może nawet dłużej niż 12 lat?


Panie, żebym się choć Twego płaszcza dotknęła a będę zdrowa...
a ona upadła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę.

04 marca 2015

Przebacz.

Dziś będzie inaczej.

Ten dzień najchętniej wyrzuciłabym z kalendarza. Jest mi źle, chce mi się płakać, krzyczeć - nie wiem, co jeszcze.
Boli, kiedy przyjaciele coś obiecują a nie dotrzymują słowa.
Boli, kiedy czytam kilka dni wcześniej "dla Ciebie mam zawsze czas", a gdy przychodzi co do czego, to nawet umówionego dnia, o umówionej porze nie odbiera się telefonu...
Chyba nie rozumiem ludzi....

Chwilę wcześniej, podchodzę do wykładowcy uczciwie, że otrzymałam zbyt wysoką ocenę do indeksu i jestem gotowa na wpisanie tej niższej, bo nie chciałabym mieć problemów, gdyby ktoś się tego za jakiś czas dopatrzył. I zaraz otrzymuję rózgi, bo uznał, że podważam jego kompetencje i wyrzucił z sali, bo oceny niższej już wpisać nie może...

Tak, po dzisiejszym dniu mam dość.
Weszłam na Adorację. Wygadać się, wypłakać, wyciszyć, wybaczyć.

Panie, wybacz tym ludziom... Przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią...

26 lutego 2015

Wielkość Estery

Dzisiejsza liturgia:


Królowa Estera zwróciła się do Pana, przejęta niebezpieczeństwem śmierci. I błagała Pana, Boga Izraela, i rzekła: Panie mój, Królu nasz, Ty jesteś jedyny, wspomóż mnie samotną, nie mającą oprócz Ciebie żadnego wspomożyciela, bo niebezpieczeństwo jest niejako w ręce mojej. Wspomnij, Panie, pokaż się w chwili udręczenia naszego i dodaj mi odwagi, Królu bogów i Władco nad wszystkimi władcami. Wybaw nas ręką Twoją i wspomóż mnie opuszczoną i nie mającą nikogo oprócz Ciebie, Panie, który wiesz wszystko. /  Est 14 /

Gdy którego z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą. / Mt 7 /




---

Od rozpoczętej Środy Popielcowej tyle ważnych słów od Pana. Estera wiedziała i doświadczała sercem, że jedyne oparcie ma w Bogu. Do Niego się uciekała, On był dla niej jedynym wsparciem, wybawicielem. Dzięki Niemu nie czuła się samotna, a raczej przestała czuć się osamotniona, bo jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? Ona miała Pana przed oczami, miała Go w sercu, z tego też względu była niezwykle mężna i silna. Sama z siebie słaba i strachliwa, ale z Nim dzielna i mocna. W Ewangelii Mateusz również pokazuje nam ogromną miłość i troskę Pana - jako Osoby, który da nam to, czego potrzebujemy, o co prosimy, a co jest dobre. Dlaczego? Bo jest Bogiem dobrym, bo chce naszego dobra, gdyż jest kochającym Tatusiem!



Panie, chcę Cię prosić, bym jak Estera miała w Tobie wszystko. Byś Ty był moim opiekunem. Panie, ja czuję, że nie mam po ludzku nikogo... Estera wołała do Ciebie z wiarą i ufnością. Ty byłeś dla niej jedyny. A jak jest u mnie? Wybacz mi, Panie, że czasem chciałabym mieć obok siebie kogoś z ludzi. Wybacz mi, jeśli czasem nie jesteś jedyny; że kiedy mi źle, ciężko, czasem nie jesteś pierwszy, bo idę do kogoś z ludzi. Jest mi wstyd, bo często nie potrafię się zgodzić na to, że jesteś jedyny, nie cieszę się z tego, a właśnie doświadczam pustki, którą chciałabym, aby ktoś wypełnił. Często doświadczam osamotnienia i smutku, że obecnie po ludzku nie ma na kogo liczyć... 

Proszę Cię, przyjdź, Panie, z radością i wypełnij tę tęsknotę. Pomóż mi dać Tobie szansę. Byś był dla mnie wszystkim, czego potrzebuję. By ta świadomość, że mam tylko Ciebie nie była dla mnie przygnębiająca a była moim największym szczęściem i największą pociechą. Daj mi wiarę, że mając Ciebie mam największy skarb, że wygram każdą walkę, że pokonam wszystko, co złe. Bo Ty jesteś kochającym Ojcem, który wie, czego mi trzeba najbardziej na świecie i dając swojego Syna dajesz mi wszystko, co tylko masz. Pełnię swojej Miłości. 

23 lutego 2015

Świętość

Z dzisiejszej liturgii:

Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty (...)  Nie będziesz żywił w sercu nienawiści do brata. Będziesz upominał bliźniego, aby nie zaciągnąć winy z jego powodu.  / Kpł 19 / 


---Pan zachęca nas do naśladowania Go, do dążenia do świętości. To jest Jego pragnienie i chce, abyśmy również je podzielili. Aby ono stało się też naszym pragnieniem, za którym pójdą konkretne czyny, starania.  Świętość to nie coś nierealnego, "nie dla mnie". Nie! Świętość to coś, do czego każdy jest wezwany niezależnie od drogi i stanu życia, które wybrał. Można być świętym z pastorałem w ręku a także z miotłą w ręku. To nie coś przeznaczonego jedynie dla duchownych. Nie. Często mylona jest z doskonałością. Doskonałość to  zewnętrzna poprawność, idealność, jednak to ona właśnie jest dla przeciętnego człowieka nieosiągalna. Święci to nie osoby idealne, pozbawione grzechów, słabości, niedoskonałości. Oni jeszcze bardziej zmagali się z pokusami, doświadczali swojej nędzy, widząc jak bardzo daleko im do Boga. Jednak nie zrażali się, powstawali i zaczynali od nowa. Każdego dnia stawać się podobnym coraz bardziej do Boga. Może to mogłaby być dobrym postanowieniem wielkopostnym do wprowadzenia w życie nie tylko w czasie tych 40 dni pokuty.

21 lutego 2015

Pan nasyci duszę twoją.

Pan cię zawsze prowadzić będzie, nasyci duszę twoją na pustkowiach. Odmłodzi twoje kości, tak że będziesz jak zroszony ogród i jak źródło wody, co się nie wyczerpie. 
/ Iz 58 / - liturgia sobotnia



Pan Bóg przez Izajasza pociesza nas ogromnie. Mówi, że jeśli będzie nam ciężko, kiedy będziemy czuli się wysuszeni, w stanie totalnej posuchy duchowej nie mamy się martwić, bo On nas zawsze będzie prowadzić, a więc nie musimy się bać tego, że się zagubimy, że zbłądzimy, że jesteśmy na pustyni sami. Nie, Pan jest i czuwa nad nami, nie opuszcza nas w naszej drodze, choć czasem nie doświadczamy Jego obecności. On daje nam dziś wspaniałą obietnicę - zapewnia, że nasyci nasze dusze. My często się niecierpliwimy, chcemy, aby przyszedł od razu, już, zaraz, bo nasze trudy i cierpienia wydają nam się zbyt wielkie, ponad siły. Tymczasem On zapewnia, że nasyci nas. Wypełni nas sobą, swoją łaską, nie da nam pomrzeć na pustyni, On jest Bogiem Miłości. Choć wydaje nam się, że nasz letarg sięga zenitu, że ten marazm trwa i trwa, że brakuje nam gorliwości i żarliwości, że zbyt wiele zniechęcenia i zwątpienia - to On zapewnia, że jeszcze będziemy jak źródło wody, które się nie skończy, On nas użyźni. Czasem trzeba będzie poczekać, uzbroić się w cierpliwość. Ale Jego obietnice są prawdziwe, a On słowny. Zaufajmy Mu i Jego słowu. Jest nadzieja. On ją daje.


Panie, nasyć moją duszę, właśnie teraz kiedy tak bardzo brakuje mi sił. Ona jest tak bardzo spragniona, spragniona Ciebie, Twojej obecności, Twojej miłości. Nasyć ją sobą, swą miłością. Obdarz pokojem, otocz opieką, rozraduj i rozkochaj w sobie na nowo. Rozpal ją ogniem swojej miłości. Ty obiecujesz, że zawsze będziesz mnie prowadził - ufam, Panie, Twemu słowu, które kierujesz do mnie. Wierzę Twoim zapewnieniom. Niech tak się stanie, jak mówisz. Amen.

19 lutego 2015

Wybierajcie więc ŻYCIE

Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładąc przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo, miłując Pana, Boga swego, słuchając Jego głosu, lgnąc do Niego... /Pwt/

---

W dzisiejszym czytaniu Pan zaprasza nas do wyboru. To my obieramy drogę, to my decydujemy, co chcemy wybierać. Mamy wiele możliwości, wiele opcji. Możemy wybrać to, co dobre, lub to, co złe. To, co daje życie i to, co niesie śmierć. To, co niesie śmierć jest łatwiejsze, może być przyjemniejsze, często nic nie kosztuje, a wręcz jest nawet wygodne, jednak nie przynosi nam żadnego pożytku. To, co niesie życie jest dobre, piękne, pewnie mało afiszujące się, wymaga jakiejś ofiary, poniesienia trudu - jednak właśnie wtedy, kiedy wybieramy dobro, żyjemy, rozkwitamy, wzrastamy, dzięki takim wyborom dobra możemy lgnąć do Niego, być bliżej Boga, bliżej Jego kochającego Serca. To od nas zależy czy będziemy błogosławili innym, czy będziemy im źle życzyli; czy wychodzimy z przebaczeniem czy uciekamy od relacji lub nosimy urazę. To od nas zależy czy wybierzemy Jezusa, przykazania Boże, Jego Słowo, życie w łasce uświęcającej, czynienie dobra czy też wybierzemy grzech i śmierć, którą on niesie. Od nas zależy czy wybierzemy postawę dziękczynienia czy użalania się nad sobą; radość czy posępne oblicze. Ufność Bogu czy ufanie sobie. Pychę czy pokorę. Zaangażowanie w codzienne obowiązki czy lenistwo i brak sumienności. Osądzanie ludzi czy szukanie w nich dobra. Modlitwę czy jej brak. Pomoc innym czy zatroskanie wyłącznie o swoje sprawy. Gniew czy łagodność i opanowanie.

Każdy może dopisać coś od siebie, inne przykłady, bo ta lista szybko się nie skończy. Człowiek wybiera nieskończenie wiele razy w swoim życiu. Św. Augustyn powiedział, że raz wybrawszy, ciągle, codziennie musimy wybierać. Ale czy wybory, które podejmujemy są miłe Jezusowi? Czy możemy powiedzieć, że jest z nas zadowolony? Jak często wybieramy życie a nawet Życie? A jak często ulegamy Złemu, znającemu nasze słabe strony?
Czy zdarza mi się bardziej niż Boga słuchać siebie i tego, co subiektywnie wydaje mi się dobre, a co w rezultacie nie do końca przynosi to dobro, które jest w Bożym zamyśle? Czy zawsze wybieram to, co daje mi Bóg? Czy dobrze korzystam z daru wolności, z wolnej woli, którą daje mi Bóg? Czy wybieram to, co słuszne, czyste, piękne, dobre? Co utrudnia mi wybór dobra? Co nie pozwala mi przylgnąć tak naprawdę do Boga? Jakie złe rzeczy najczęściej wybieram - i czemu? Co mnie w nich pociąga? Przed jakimi wyborami stoję? Czy pragnę zawalczyć o dobre, Boże wybory ze względu na miłość do Boga?


kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo, miłując Pana, Boga swego, słuchając Jego głosu, lgnąc do Niego.

18 lutego 2015

Wielki Post

"Nawróćcie się do Mnie całym swym sercem, przez post i płacz, lament. Rozdzierajcie jednak serca wasze, a nie szaty! Nawróćcie się do Pana Boga waszego! On bowiem jest łaskawy, miłosierny, nieskory do gniewu i wielki w łaskawości, a lituje się na widok niedoli. (...)  Niech wyjdzie oblubieniec ze swojej komnaty a oblubienica ze swego pokoju! (...)  I Pan zapalił się zazdrosną miłością ku swojej ziemi, i zmiłował się nad swoim ludem."



Panie, Ty pragniesz, bym zbliżyła się do Ciebie, bym porzuciła to, co mnie od Ciebie oddala. Pragniesz prawdziwego nawrócenia, nawrócenia, które sięga serca, które jest przemianą całej mojej istoty. 
Ty objawiasz się jako Ten, który jest miłosierny, nieskory do gniewu. Ja wiem, Panie, że nigdy Ci nie dorównam, że nigdy nie będę tak dobra, pełna miłości jak Ty. Dzięki Ci za to, że litujesz się nade mną w mojej słabości, że nie unosisz się gniewem, a okazujesz mi ogrom swego nieskończonego miłosierdzia. 
Ty ukazujesz mi dziś swą zazdrosną miłość. Oblubieńczą miłość. Ty jak Oblubieniec pragniesz o mnie zabiegać, o mnie walczyć. Także ze Złym i jego propozycjami. Chcesz walczyć o mnie, bym nie ulegała mu zbyt wcześnie, bym opierała mu się, kiedy chce mnie zwieść. Chroń mnie, Panie i walcz za mnie. Ty widzisz, jak łatwo upadam, jak łatwo powalić mnie na ziemię, jednak wierzę, Panie, że z Tobą go pokonam. Że gdy będę z Tobą on nie będzie miał do mnie dostępu. Tak mnie zbliż do siebie, tak mnie wypełnij sobą, bym w tym świętym czasie nawracania, ilekroć upadnę, zawsze wracała do Ciebie, jedynej Nadziei, Radości, Piękności i jedynego Oblubieńca.



Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię!

14 lutego 2015

Trąd

Wczoraj po wieczornej Mszy w drodze powrotnej towarzyszył mi jeden z księży z mojej parafii. Usłyszałam, że jestem pozbawiona życia. Zamurowało mnie. Przecież wciąż jeszcze cieszyłam się przedwczorajszą Spowiedzią...

Chcę wrócić do Słowa, jak dawniej.
Niedzielna Ewangelia..

Panie, Ty wiesz, co jest moim trądem, co nie pozwala mi cieszyć się życiem i zdrowiem. Ty wiesz, przez co zwracam na siebie uwagę, tak jak ten trędowaty... Proszę Cię, jeśli chcesz, oczyść mnie... Oczyść moje serce, aby przypominało Twoje, pełne dobroci, miłości i miłosierdzia. Uzdrów to, przez co choruję tak długo. Boski Lekarzu, Ty wiesz jaka rana jeszcze krwawi i boli. Błagam Cię, użyj oliwy i wina, zalecz to wszystko i spraw, by znów tętniło życie. By znowu tętniło Życie.

12 lutego 2015


"Nie poddawaj się!"
Tak mówi tobie dziś Pan
On na drodze swej
Także upadki miał. 
Powstań już dziś...


Mija dzień za dniem... Przechodząc w dwa miesiące. Dziwny czas... Niby w łasce uświęcającej, a jednak bez Spowiedzi. Chyba zaczęłam rozumieć ludzi, którzy mówią, że mają problem z dojściem do Spowiedzi. Widzę po sobie, póki były te 2-3 tygodnie, to oporów nie było, a jak już doszło do 2 miesięcy, to zniechęcenia coraz więcej, głupich pomysłów też coraz więcej... 


Pytam siebie, czemu nie mogę dojść. 
Bo nie wiem, do kogo? Bo głupio się przyznać, że to aż dwa miesiące, zwłaszcza, że sporo księży mnie zna? I jeszcze głupiej, bo przecież jestem po swoich dłuższych rekolekcjach?... Bo tak naprawdę to przecież nie są ciężkie rzeczy i do Komunii mogę chodzić? Stępiło się sumienie, stępiło... Choć stoję, czuję, że jednak leżę. Dziwne to uczucie - nie polecam nikomu. 



Proś mnie o przebaczenie,
a potem podnieś się szybko,
Bo widzisz, upaść to nie jest jeszcze najgorsze.
Najgorsze to pozostać na ziemi.
M. Qouist


-------------------------
21:58           Przy okazji zakupów wstąpiłam na Msze, a i całkiem obcy kapłan siedział w konfesjonale... Byłam przygotowana, bo tyle razy robiłam podchody w różnych miejsach, a to, że siedział ktoś obcy, nieznany i mogłam z tak długiego czasu wyspowiadać się na neutralnym gruncie - chyba było dobre, a na pewno łatwiejsze niż pójście do kogoś w miarę znajomego.
Nieważne. Zaczynam od nowa.

07 lutego 2015

"Najwyższa pora"

Rozmowa?
Zagmatwało się wszystko.

Bo...
 tak naprawdę nie wiem już, czym powinno się kierować przy wyborze.
 Duchowością czy apostolstwem?


Panie, Ty przygotowałeś dla mnie drogę. Proszę Cię, bym umiała ją odczytać, właściwie rozeznać...
Może nie tyle jaka droga, ale GDZIE.

Boże, rozjaśnij to wszystko, pomóż mi podjąć decyzję, bo jak to Ktoś niedawno powiedział: "no w Twoim wieku na to już chyba najwyższa pora".


Daj mi poznać Twoje drogi, Panie...
naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami...

06 lutego 2015

Wolne!

Jestem niesamowicie szczęśliwa!
Sesja zdana wspaniale, dziś ostatnie koło, bez poprawek i 12 dni wolnego.
Jedynie jedna 3,5 -  reszta to oceny wyższe.
Jeśli tak samo dobrze pójdzie w kolejnym semestrze, to może załapię się na stypendium? :)

A tak na serio to, Boże, jestem w szoku.
Tak bardzo Cię ranię, a Ty tak bardzo mi błogosławisz.
Chwalę Ciebie, Panie!

02 lutego 2015

2 lutego 2015




Chciałbym, żebyście byli wolni od utrapień. Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu. Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać żonie. I doznaje rozterki. Podobnie i kobieta: niezamężna i dziewica troszczy się o sprawy Pana, o to, by była święta i ciałem i duchem. Ta zaś, która wyszła za mąż, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać mężowi. Mówię to dla waszego pożytku, nie zaś, by zastawiać na was pułapkę; po to, byście godnie i z upodobaniem trwali przy Panu.
/ 1 Kor 7,32-35 /



Piękny dzień. Nie chcę myśleć, że mogłam już odnawiać I profesję. 
Chcę po prostu przygotować się na to, że jeśli pozwoli, to w swoim czasie stanę się prawdziwie Jego oblubienicą. Obecnie wiem, że pragnie, bym troszczyła się o Jego sprawy, bym była święta ciałem i duchem. Ze swej strony chcę się Mu podobać i radować Jego oczy i serce. By się mną cieszył, by był ze mnie zadowolony. 

01 lutego 2015

Jak to jest?


Oficjalnie wczoraj zaczęłam sesję. Jednak w praktyce większość egzaminów i zaliczeń już za mną. Zostały jeszcze dwa. Co prawda czekam jeszcze na trzy wyniki, ale jestem dobrej myśli.
Te dwa, które mają być - jeden w środę a drugi w piątek - będą chyba najtrudniejsze.

Doświadczam ogromnego błogosławieństwa...
W piątek miałam światło, by usiąść na egzaminie pod ścianą i chwilę później otrzymałam łatwiejsze pytania niż grupa obok. Jak to jest?

Jak to jest, że w środę otrzymałam najwyższą ocenę z pracy zaliczeniowej, gdzie wszystko w niej tak naprawdę zmyśliłam do tego stopnia, że aż było mi wstyd ją w ogóle oddać?

Jak to jest??

Nie wiem. To dla mnie nieopisane szczęście i radość...
Zwłaszcza, że naprawdę na to nie zasługuję, bo przez ostatnie trzy miesiące staczam się duchowo mniej więcej jak w latach 2006-2007.
Katastrofa.

Boże... daj mi stałego spowiednika, bym nie cofała się... proszę.....

24 stycznia 2015

Dzień Skupienia

Jak to opisać?
Że wciąż mi b ł o g o s ł a w i s z?
Myślę, że kolejne koło poszło do przodu.
Nie wiem, jak Ty to robisz...
Zwłaszcza, jak wieczór przed patrzę, że nie mam ponad 30 kserówek, bo zapadły się pod ziemię.
Szczerze? Dziwne jest nie mieć 3/4 materiałów, a prawdopodobnie zdać...
Niepojęty, niezmierzony...


Co dalej?
Od koleżanki z dawnych lat dostałam na fb zaproszenie na Dzień Skupienia...
Dobry czas.
Czas wyciszenia.
W takich sytuacjach czuję, że nie potrzeba mi rozmów, rozkoszuję się ciszą.
Wróciły mi wspomnienia... radosne, bo duchowość ta sama, ale też tak nostalgicznie.
Bo wciąż tęsknię... wciąż kocham, bo to było TO... bo mi brakuje, bo też bym tak chciała...
Ale też wraca żal do siebie, że zawaliłam, myśl "zawiodłaś, spartaczyłaś".
Bo z jednej strony ogromna radość, a z drugiej wciąż jeszcze obecny ból.


Boże, poślij mnie, proszę... ale najpierw złóż - kawałek po kawałeczku.
I... prowadź to wszystko... błagam....

16 stycznia 2015

Wstyd

Panie...
kilka rzeczy do przodu... z Twoją pomocą.
Przede mną jeden z najgorszych dwóch tygodni, ale wierzę, że jakoś dam radę.

Po tym, co dziś dla mnie uczyniłeś, chciałabym Cię uściskać, ukochać. Paść na kolana.
W środę pisany egzamin totalnie mnie przygnębił. Wiedziałam, że obleję. Nie było szans. W nocy przed nim zasnęłam nad dwunastą z dwudziestu pięciu stron. Po prostu padłam... Nie było innej opcji, jak oblać.
I jest mi wstyd.
Za swoją natarczywość w prośbie o 3. Za to jak wyrzygałam Ci tyle rzeczy. Jak zaszantażowałam Cię mówiąc Ci, co zrobię, jeśli nie pozwolisz mi zaliczyć. Nie pamiętam większych bluźnierstw. Słowo.

A dziś?
Poranny wywiad wspaniały, nawet nie musiałam zadawać pytań, bo pani była tak gadatliwa, że opowiedziała wszystko zanim o cokolwiek spytałam...:)

Później, wieczorem, poszłam do przyjaciółki, której od czasu powrotu do domu, nie widziałam.
I nagle coś tchnęło, by sprawdzić, przeszukać. I taka ogromna radość z 3,5...

Jeszcze nigdy w kwestii studiów nie błagałam o pomoc św. Ritę i św. Judę Tadeusza.
Ta sytuacja naprawdę wyglądała w środę na beznadziejną.

Tak więc jest wspaniale, radość ogarnia mnie wszem i wobec, ale.. jest mi wstyd.
Bo wróciłam po rekolekcjach, a takie rzeczy Ci odstawiam.
Bo wstyd mi teraz stanąć przed Tobą i spojrzeć Ci w twarz.
Dziękuję, że z tym wszystkim mnie nie odrzucasz... a wręcz mi błogosławisz.

10 stycznia 2015

ON J E S T...

Tak się zastanawiam jak podsumować ten czas.
Był niezmiernie ciężki, nie pamiętam, kiedy tak obficie ostatnio płynęły łzy...Tyle się oczyszczało...

Ale był zarazem najwspanialszy.
Na czele z dodatkową konferencją dotyczącą 2 rozdziału Pnp, która była mi dana tak na osłodę... :)
Co ciekawe - na temat powołania nie było w ogóle rozmowy.
Musiałam posłusznie wejść w rekolekcje i dać wiarę, że na ten temat jeszcze się czas znajdzie. Takie wymagania. Trochę zawiedziona, bo czas się nie znalazł, ale zarazem myślę - a może to i dobrze?
Bo jak w obecnym czasie brzmiałyby z moich drewnianych ust słowa, że wciąż czuję się Jego?...

Kryzys przyszedł.. A zarazem gdzieś oddychałam duchowo, słysząc i doświadczając jak bardzo Jego miłość jest pierwsza, wcześniejsza... Wspaniały akcent kładziony na paschalność był dla mnie ogromną pociechą. Że dla Niego nie ma takiej mojej słabości, z którą by sobie nie poradził, nie ma słabości z której nie potrafiłby mnie wyzwolić. To mi dodaje nadziei, że nie wszyscy muszą szukać w psychologii jedynego rozwiązania swoich problemów...

I coś jeszcze.
Warto było pojechać setki kilometrów, by na milion procent doświadczyć i uwierzyć sercem, że choć jest ciemno, źle i chociaż czuję się opuszczona, osamotniona, to ON   J E S T...

- - -
Chciałabym napisać taki szczery list, w którym nawiążę do tego, co nie wypowiedziane... dużo tego... jednak czasu bardzo mało. To musi poczekać.


Przede mną egzaminy, prezentacje, terminy oddania prac. To wszystko w większości już teraz, w styczniu, zanim jeszcze zacznie się sesja. Luty przeznaczony na sesję zapowiada się bardzo spokojnie.

Boże, Ty, który JESTEŚ... Proszę Cię, wspieraj mnie i błogosław w tym styczniowym czasie.