Strony

31 października 2014

Świętość.


Noc Świętych.
Szczerze? Nawet nie wiem, co się działo, bo koordynując wszystko i krążąc to tu, to tam, czuwając nad wszystkim, odpowiadając na masę pytań innych ludzi, robiąc wiele rzeczy na ostatnią chwilę nawet nie widziałam co trwa w danym momencie; nie miałam możliwości się skupić, wyciszyć, czy zwłaszcza paradoksalnie pomodlić.

Ale pamiętam, co usłyszałam równy rok temu w tej samej sytuacji. Służba. Bo może teraz trzeba właśnie DAĆ coś innym, a nie tylko stale BRAĆ samemu.

Dałam dziś z siebie maxa. Nie zliczę bólu kolana, na które mocno cierpię ostatnio a schylania było sporo; nie wiedział nikt o tym, że akurat dzisiaj pierwszy dzień kobiecych dolegliwości. Tymczasem latałam w te i we w te. Ustawianie, pilnowanie, nadzorowanie, upominanie, zatroszczenie o tych, którzy się bali, stresowali, pokrzepianie... Odwaliłam dziś najgorszą robotę, sprawy techniczne pochłaniały wiele czasu i moich własnych nerwów. Ale wiecie, co jest najwspanialsze? Nie otrzymałam słowa "dziękuję". Po prostu  po cichu usunęłam się do domu chwilkę wcześniej. Nie wyszłam na środek ze współorganizującą kumpelą. I szczerze? Jest mi z tym naprawdę cudownie! Naprawdę czuję, że żyję! Naprawdę w takich sytuacjach jestem najszczęśliwsza!

Pamiętam, jak w klasztorze w takich momentach mnie roznosiło. Domagałam się uznania i pochwał. Teraz jestem przeszczęśliwa i sama dumna z tych, którzy się zaangażowali i pomogli. :)

Ale żebym nie przesłodziła, to dołączę coś, co już kiedyś znalazłam, a w dzisiejszym dniu wspaniale pasuje :)






30 października 2014

Zatroszcz się.

Kolejny tydzień za mną... Jutro nie idę na zajęcia, mimo iż są ćwiczenia, bo wiele muszę jeszcze zrobić w domu, w parafii. Czas pędzi nieubłaganie, doba ma tylko 24 godziny...
Na wtorek zupełnie się nie przygotowałyśmy, stwierdziłyśmy: "i tak zajmiemy ostatnie miejsce, i tak koło nas już nie ominie, więc po co się starać, angażować, tracić siły - lepiej odetchnąć." Na przerwie przed ćwiczeniami coś wymyślałam na ostatnią chwilę, żeby nie było, że nic nie mamy... I zajęłyśmy drugie miejsce. Nie wiem, jak, nie wiem skąd, dlaczego, jakim, no właśnie, cudem. Może właśnie miałyśmy po ludzku odpuścić i zdać się na Niego. Nabrać wolności. Po prostu zaufać. Może też ogromnie pomogła Wasza modlitwa. Za nią bardzo dziękuję!


Co dalej?
Przygotowania do jutrzejszej wieczornej akcji trwają. Gdy angażuję się w te duchowe rzeczy, czuję, że żyję. W przeciwieństwie do studiowania...


Minął kolejny tydzień, a Spowiedzi jak nie było, tak nie ma.
Przez dwa lata miałam wspaniałego człowieka, u którego było systematycznie, co dwa tygodnie. Był na to czas, były możliwości. A teraz? Nie ma. Ani jednego, ani drugiego.


Boże Ojcze, podsuń mi niemalże pod nos tę osobę. I błagam, zatroszcz się o zgodę ze Stowarzyszenia...

24 października 2014

Zmęczenie.

Jej, od poprzedniego wpisu minął już tydzień. Zupełnie nie ogarniam.
Doświadczam, jakby na uczelni się na nas uwzięli. Nic po ludzku nie wychodzi, tylko po cichu czasem jakaś łza spłynie niezauważalnie...
Poszłam dziś z bijącym sercem do Stowarzyszenia, zapytać, czy uda się przeprowadzić wywiad... no ale, powinnam się spodziewać, że usłyszę: "porozmawiam z kierownikiem, ale niczego nie obiecuję, proszę szukać na wszelki wypadek innego miejsca..."
Miałam ochotę się poddać. Nie ogarniam, nic nie wychodzi. Moje starania idą na marne...
Chcę ufać Mu, że mi pomoże, bo widzi jak się z tym męczę, jak po ludzku tracę nadzieję...
Boże, jak się nie uda, to ja nie wiem... :/

Inna prezentacja ledwie na 4, prace w grupach niesatysfakcjonujące i o zwolnieniu z kolokwium mogę już tylko pomarzyć... :/ Czemu wszystko idzie tak pod górę?
We wtorek, gdy wróciłam po 19stej do domu, od razu poszłam spać i wstałam o 6:30, bo kolejne zajęcia przede mną. Załapałam się dwa razy tego dnia na darmową kawę w Mc, ale to i tak nic nie dało...

W międzyczasie przygotowania Holy Wins. Wszystko na mojej głowie. Ciekawe, że w ubiegłym roku mimo studiów miałam dużo czasu, a w tym roku nie mam go prawie w ogóle...

Jutro znów trzeba trochę ogarnąć, przygotować, krótka próba. Nie ma spania.
Dziś spóźniłam się na Mszę. Udawałam, że nie widzę zdziwienia. ..

Z pozytywów?
Jako, że mój laptop miał zainstalowaną niefajną wersję Office, Word zamulał, a Power Pointa w ogóle nie było, dziś poratował mnie brat kumpeli. I co? Mam wersję staaaarą, ale przynajmniej jest w niej wszystko, czego tylko potrzebuję... :)

Boże, za to Ci dziękuję....
Ale... Ty wiesz, jak bardzo tęsknię za taką prawdziwą, szczerą spowiedzią...

17 października 2014

Bezsilność.


Chciałabym wyrzucić z życia ostatni tydzień. Zwłaszcza wtorek. Mój perfekcjonizm oberwał. Muszę nauczyć się przyjmować ostatnie miejsca. Muszę na nowo uzmysławiać sobie, że jestem wartościowa nie tylko wtedy, gdy wszystko wychodzi. Upokorzenia czasem są bardzo potrzebne... Inną kwestią jest właściwe ich przyjęcie... Ucieczka w sen, jak ja to lubię. Choć dobrze wiem, że sen jest ostatnią rzeczą, na którą mogę sobie pozwolić. Ten semestr jest koszmarny, nawet nie mam czasu siąść przed kompem na dłużej, czy spotkać się ze znajomymi...

Chyba przykro mi, że Eucharystia stała się miejscem odpoczynku... Tego fizycznego, ale i psychicznego...

Konflikt tamtych dwóch trwa, z tym, że nie zajmują się już dzieciakami. Jest jednak jeszcze coś.
Ja też nie zajmuję się dzieciakami. Jak to? Zwłaszcza po ubiegło-tygodniowych zapewnieniach, że "ja bym je wyrzucił, a Ciebie zostawił"? Co zostało po tych zapewnieniach, obietnicach? Odpowiedź jest prosta - mój poranny sobotni czas wolny. I wiem jedno - nie, nie będę się u niego spowiadać.

Dziś spotkanie w sprawie naszej akcji. Nie wiem, co mi strzeliło do głowy, ale wypowiedziałam na głos, że mogę spróbować skołować jedną relikwię. Gdy powiedziałam skąd, nowy ojciec zechciał nawet się tam wybrać. Nie dowierzałam. Mail z prośbą wysłany, czekam na odpowiedź, choć cudu się nie spodziewam.


Boże Ojcze, dziękuję Ci za pomoc duchową przez maile. Chcę wierzyć w to, że zostanę uzdrowiona i uwolniona od swej niemocy. Że to nie jest dla Ciebie niemożliwe. Proszę Cię tylko o jedno - o siłę do funkcjonowania w codzienności...

12 października 2014

Błagam.

Podsumowując pierwszy tydzień kolejnego studenckiego semestru - źle. Nie daję rady ze stawianymi wymaganiami...Czuję się fizycznie jak dętka. Od problemów uciekam standardowo w sen...

Dla odmiany cieszę się ze spotkań niedzielnych, że ruszyliśmy. Szukam także na nich siły na dalsze dni... Eucharystia ostatnio jest miejscem, gdzie przychodzę, by fizycznie i psychicznie odetchnąć. To takie moje chyba smutne wnioski...

Przygotowania do Holy Wins. Szkoda, że nie mam tyle czasu, ile w ubiegłym roku akademickim... Szkoda.. Trzeba się będzie sprężyć w czasie i jednocześnie intensywnie pracować.

W międzyczasie czuję się niekomfortowo i nieszczerze między dwiema osobami, które obgadują się nawzajem... Najgorsze, że z obiema niejako współpracuję... Poprosiłam o rozmowę, bo już nie mogłam tak dłużej...
Po krótkiej rozmowie jestem zaskoczona.. Boże, daj mi siły do tej misji, którą mi powierzasz i w czym nie ustępujesz mimo mojej wewnętrznej niepewności, czy dam radę i czy jestem odpowiednią osobą... A już cieszyłam się, że jednak w soboty odpocznę... Dodaj mi siły, męstwa, odwagi tam gdzie bezsilność, lęk i niepewność...


Zaczęłam stałe spowiednictwo z tym, który zjechał mnie ostatnio i podważył całe moje życie duchowe... Paradoks? Nie, po prostu byłą to konieczność dzisiejszego dnia, bo spóźniłam się na Mszę, a jako że dziś niedziela, to przez to, że weszłam do kościoła w trakcie Mszy podeszłam od razu do konfesjonału. A w nim, akurat tamten, co ostatnio... Dziś szalenie mało wymagał, bardzo usprawiedliwiał moje słabości i to mnie trochę zniechęciło... Nie wierzę, że są aż tak małe, że nie powinnam się przejmować...

Po Mszy poprosiłam naszego duszpasterza o Komunię, bo nie zdążyłam...
Z nim też chciałabym porozmawiać, ale na razie w ogóle nie ma na to czasu, bo teraz jak mam akurat wolne od studiów, to on jest chory... Może więc dopiero w piątek się umówię w czasie próby...
Spotkania jako tako nie było, bo przeziębiony.

Boże, z tej nieplanowanej Spowiedzi i w tej przyjętej Komunii, daj mi siłę na cały najbliższy tydzień na uczelni, błagam...

07 października 2014

Nie ogarniam.


Po dzisiejszych ćwiczeniach trwających do 18:30 i po tych wcześniejszych, które były tragiczne i nic z tego przedmiotu nie rozumiem i nie wiem jak zabrać się do przygotowania artykułów, reportaży i innych bzdurnych rzeczy - mam ochotę się poddać. Dochodzi ściemnianie, że bardzo chcę pracować w świetlicy czy w domu dziecka... No i 50 tysięcy prezentacji, masa literatury do przeczytania... Do tego przygotowanie Holy Wins... Czemu doba ma tylko 24h?

Boże, to jak na małego człowieczka, trochę za dużo, wiesz?

Potrzebuję kogoś, kto ogarnie to, czego sama ogarnąć nie mogę.

05 października 2014

Franciszkańsko.

No i już po. Pieśni tak wysokie, że nie dawałam rady, no ale usta otwarte szeroko i udawałam, że ogarniam. Ponoć nawet mocno się wczuwałam :P

Wkurza mnie jedna dziewczyna, która się rządzi na każdym kroku... Jeśli po rozmowie z ojcem będzie tak samo, to ja rezygnuję.

- - - - -

Wczoraj też świętowałam rok odkąd formalnie jestem we wspólnocie. Nieoficjalnie drugi rok, ale od ceremonii nałożenia krzyżyka mija pierwszy. Nie miałam go przyjąć, walczyłam z tym, lecz uległam ze względu na trzy supełki symbolizujące śluby... Szczerze? Widzę przez ten rok ogromny wzrost w posłuszeństwie... :)
Minął roczek, świętowaliśmy - każdy miał swoją rocznicę. Lody, racuchy, herbatka i zdjątka :) Lubię tych ludzi, naprawdę ich lubię. :)

Dziś wieczorem Eucharystia i spotkanie... Porównuję. Widzę jak bardzo...
Boże, pomóż mi ucieszyć się tym, co jest... i wypełnij SOBĄ tamtą tęsknotę...


A tymczasem zajęcia zaczęte w piątek i już każą przeczytać 70 stron...
Już mi się tych studiów serdecznie odechciało.