Dorosłość.
Chyba dopiero teraz zaczynam doświadczać czym jest,
zaczynam ją przeżywać.
Widzę w tym roku wiele ślubów znajomych,
aż patrzę i dziwię się, myśląc "oni? już? w tym roku? teraz?"
No w końcu są dorośli.
Teraz już rozumiem...
Wielu rówieśników ma już małe brzdące.
Chyba coś w swym życiu przespałam..
Nadchodzi ten czas,
w którym każdy zastanawia się co dalej,
z kim, gdzie, jak, kiedy..
Jak ten czas szybko leci..
Obudziłam się jak po długim, głębokim śnie...
Niebawem kolejne urodziny i...
coś jeszcze. :)
No właśnie.
Tak, czas szybko leci.
A ja?
Ja też już inna,
radosna, pogodna,
"wiecznie się chichrająca" - jak to ktoś ostatnio w pracy powiedział,
lecz..
poważniejsza, bardziej odpowiedzialna..
Mała Beata wydoroślała.
Porównuję siebie sprzed 2-3 lat, a sobą teraz.
Przepaść.
Z rozemocjonowanej wtedy nastolatki przechodzę w kobietę.
I choć czuję się wewnątrz dzieckiem,
to odkryłam w sobie kobietę,
kochaną, wiedzącą, czego pragnie i chcącą dążyć do tego..
Kobietę, która pracuje nad swoimi uczuciami i emocjami
i osobą, która skupia się bardziej na innych,
a nie koncentruje aż tyle na sobie.
Teraz już rozumiem,
co to znaczyło"kręcisz się wokół własnej osi..."
Z perspektywy czasu wszystko widzi się inaczej...
----
Ludzkie drogi się rozchodzą,
każdy idzie w swoją stronę.
Nie jesteśmy już małymi dziećmi, pilnowanymi przez rodziców.
Nadchodzi czas, kiedy zrywamy tę "drugą" pępowinę..
Stajemy się dorośli.
Zaczynamy realizować plany życiowe.
I ja znalazłam już swą drogę, choć nie było łatwo.
Być może niebawem więc i ja zacznę nowe życie :)
"Chrystus jest moją Miłością,
jest całym moim życiem... "(P 26)