Strony

26 września 2012

Cenny czas.. :)

No i musiałam tu wrócić, choć nie chciałam... Te dni były bardzo potrzebne. Nie odpoczęłam aż tak, jak zamierzałam, ale... zmiana miejsca, otoczenia pozwoliły się trochę oderwać. Choć, po prostu "musiałam" pójść TAM, tam, i tam... Czas większego wejścia w siebie, poznania siebie, wyrzeczenia siebie, służby... Także i na modlitwę osobistą w ciszy własnej celki znalazłam więcej czasu. Bywało, że do późna paliło się u mnie światło i ku mojej radości - nareszcie nikomu to nie przeszkadzało... Modlitwa Słowem z dnia, odprawiane Oficjum, codzienna Eucharystia, Różaniec, Koronka odmawiane także w tramwaju, słyszane piękne pieśni dobiegające z kuchni, trwanie w Bożej obecności na co dzień i jednocześnie pełna koncentracja w codzienności, twarde stąpanie po ziemi...

W niedzielę w tramwaju siedziała para zakochanych, którzy w milczeniu wpatrywali się sobie w oczy - tak sobie pomyślałam jaka to piękna Adoracja, kontemplacja... Aż nie musiałam mieć wystawionego NS. I aż miło było pomyśleć, z jaką miłością On patrzy na mnie... :) A potem na modlitwie ja próbowałam być tak wpatrzona w Niego, choć Jego spojrzeniu pełnym miłości moje nie dorówna pewnie nigdy ;)

I nade wszystko ogromnie się cieszę, bo otrzymałam coś bardzo cennego. Nie przypuszczałam, że się uda. Dziękuję za to za ciepłe przyjęcie, spotkanie, rozmowę, otwarcie, za poświęcony czas - bardzo dziękuję! No i za  + , tak dla mnie ważne, wyjątkowe...

Ufam, że nie ostatni raz tam byłam i z chęcią wrócę tam ponownie!... ;)

----
"Before I formed you in the womb, I knew you... " / Jr 1,5      ;)

19 września 2012

;)

Fizycznie poległam... Praca, pielgrzymka, praca, zajęcia, praca... Trzy tygodnie bez dnia przerwy, odpoczynku... Kolejny dzień z rzędu trzeba było wcześnie wstać i obudziłam się totalnie niewyspana. Postanowiłam sobie, że położę się popołudniu... a przyszło mi siedzieć w pracy dwanaście godzin... Tym razem w dziale administracji i drukarni ;) Wróciłam zmęczona, ale w sumie cieszę się z tego dnia... :)
Wtorek także był ciekawym dniem. Wstałam o tej samej porze, co tam... Widzę, że ciężko z tym, teraz wydaje się niewykonalne. Pierwszy raz miałam Mszę w swojej intencji... :) Jakoś tak dziwnie :) Potem chwilę porozmawialiśmy... Wskazał miejsce na rekolekcje i... nie tylko na rekolekcje... Może warto?
W pracy nie mogłam się skoncentrować, myślałam, analizowałam... Wieczorem spotkanie, a na sam jego początek: "ks 'gość' pozdrawia z... gdzie jest u ss. i pamięta w modlitwie."
Podziałało piorunująco... On tam jest!... I tam jeździ, zna tę wspólnotę.. Chyba więc łatwiej będzie mi poddać to pod rozeznanie, biorąc pod uwagę, że i on je zna, często u nich bywa i żyje z nimi blisko, zapewne też wie coś o nich więcej... :) Coś się otworzyło... :) Tyle na szybko.

A tymczasem, do poniedziałku włącznie wybywam poza diecezję ;)

14 września 2012

13 i 14 września...

Wczorajszy dzień aż za nadto trudny...
Minął ROK...
No i ta Fatimska jakoś tak w opłakanym stanie... ta homilia... gdzieś w pewne miejsca trafiła... I w ogóle jakoś tak już wcześniej, na Adoracji, trudno było zebrać myśli, skoncentrować się na Tym, na Kim trzeba...

A dziś... Podwyższenia Krzyża... Dzień odnawiania ślubów... ale nie przeze mnie... Choć w sumie w sercu można wszystko... Popołudniu dłuższej Adoracji ciąg dalszy... I jeszcze trudniej niż wczoraj... Nie patrzyłam, nie modliłam się, właściwie nie wiem, co robiłam... Chyba po prostu czekałam...

"Jezu, nie rezygnuj ze mnie!" i "Nie rezygnuj ze Mnie!",
"Kochaj Go, pragnij Go!" i  "Kochaj Mnie, pragnij Mnie!"...
"Szukaj Jego Oblicza!"
"Tak, niech Jego miłosierdzie trwa w Twym sercu na wieki!"

No i wiele innych, równie pięknych...

- - - - - -
I niczym akt strzelisty, od teraz wybrzmiewa w sercu...
Jezu, nie rezygnuj ze mnie!...

12 września 2012

Boża pedagogia...

W ubiegłym tygodniu ks. napisał, że na spotkaniu wspólnoty odda to, co mi się należy... Więc przyszłam, zwłaszcza, że miało być spotkanie na temat dość dobrze mi znany a miał je prowadzić ksiądz gość... Nie powiedziano, kto nim będzie... Gdy przyszłam, miałam ogromną niespodziankę, radość nieziemską... Dotknął terminów doskonale mi znanych i przy wszystkich rzucił: "X. pewnie by coś wiecej powiedziała w tym temacie niż ja..." Zapadła konsternacja, ale ja opuściłam głowę w dół - wspomnienia nie dawały spokoju, łzy gościły w oczach... Nic nie powiedziałam, przemilczałam... Pod koniec podeszłam do tamtego, po swój odbiór, rzekłam, że faktycznie spotkanie-niespodzianka... Dodał, że nie wiedział, że się znamy... Tak, znamy, aż nadto... Powiedziałam kim jest dla mnie, kim był... Pamiętam szeroko otwarte ze zdziwienia oczy... A do "gościa" podeszłam, przywitać się, podziękować za konferencję, ale też... zapytać o to, czy spotkanie we wrześniu dalej aktualne, jaki dzień wchodziłby w grę... I zostałam powalona całkiem... Listopad?... "Chciałbym, by kontakt pozostał na razie taki, jak jest, był dotychczas"... Osłupienie, niedowierzanie, zawód, rozczarowanie... Wymiana ze dwóch, trzech ogólnych zdań dotyczących obecnej sytuacji... I jedynie rozkaz na końcu:  Pisz mi o wszystkim!...  Lecz, co z tego... mailem, smsem niczego się nie załatwi, nic nie zastąpi rozmowy twarzą w twarz na spokojnie, konfrontacji tego wszystkiego... Poza tym, żeby jeszcze sprawdzał wiadomości systematycznie, a nie... raz na parę tygodni...
Spotkanie kończyło się w momencie, gdy rozpadał się deszcz, ulewa połączona była z burzą... Niby zatroskany, zapytał, jak wracam do domu, ale sam nocował tu, nie wracał do siebie, więc nie zabierał i widać, że było mu to na rękę... Ostatecznie jedna pani podwiozła do domu, bo tak w spódnicy, sandałach, musiałabym dziwnie wyglądać... Drugi pożyczył parasol, więc jakoś się udało...

Myślę sobie o tym i nie wiem.. Może ostatnie doświadczenia są potrzebne, bo za bardzo idealizowałam go jako osobę. Może ma mi wystarczyć to, co było na pielgrzymce - może za mało doceniłam to, co wtedy otrzymałam, a teraz mam jakieś wygórowane oczekiwania, których niespełnienie wywołuje u mnie rozgoryczenie... Może to czas próby. A może jestem odrywana, bo za bardzo się przywiązałam tak po ludzku, może powinnam być bardziej samodzielna. Może w końcu pora przestać patrzeć na siebie jak na osamotnioną, opuszczoną, pozostawioną, tylko dlatego, że ktoś nie chce poświęcić mi czasu, gdy go bardzo potrzebuję... Choć "nie mam czasu", to dość spora dawna rana, która oddziałowuje na 'teraz'... Z drugiej strony chyba bardziej chodzi o to, że po co było wtedy składać puste obietnice o wrześniowym spotkaniu sam na sam i dłuższej rozmowie... Zwłaszcza, że czekałam od lipca a teraz czekać mam do listopada... W niektórych momentach dobrze jest przeczekać, lecz u mnie najwyższa pora, by podjąć decyzje, zrobić krok dalej, bo od lipca stoję w miejscu... Sama nie znam drogi, sama się nie poprowadzę... Jest On, ale potrzeba pośrednika... Lecz.. kto? Jak? Panie, Ty jesteś Drogą, więc znajdź ją także dla mnie...

Dziś piękna data... Maryjna... Cytat na dziś też piękny...
"Ileż mocy kryje się w świętym imieniu Maryi!
Jacy szczęśliwi jesteśmy, że imię to nas chroni!”
św. Marcellin Champagnat

I może tym zakończę, by nie użalać się tyle...

10 września 2012

Pielgrzymkowo... :)

Powrót... :)
Wróciłam rozradowana.
Stwierdziłam, że pielgrzymka jest dobra, bo odrywa od siebie, od tego jak mi ciężko i skupia na wielbieniu Pana, dziękczynieniu, na drugim człowieku.

Konferencja o Piotrze, lecz nie tylko...
Na jakim jestem etapie? Chciałabym WYZNAĆ.
Całą pielgrzymkę nad tym myślałam, to wszystko wracało.
Wracało w nowej postaci, jeszcze bardziej żywe, naglące...
No i fragment: "Szymonie, Synu Jana, czy miłujesz Mnie?..."
I pieśń "Panie, przepasz mnie"...
...Panie, Ty wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham!...

I potem ta, o ziemi obiecanej....



"Wyruszył kiedyś tam Abram ze swego Ur Chaldejskiego,
bo wierzył, że będzie taki czas i usłyszy
:
Ruszaj, ruszaj, ruszaj tam, gdzie Ziemię Obiecaną daje ci Pan!
Ruszaj, ruszaj, ruszaj tam, gdzie Ziemia Obiecana jest!

Już czekasz tyle lat, by raz chociaż przeżyć z Bogiem chwilę,
bo wierzysz, że będzie taki czas i usłyszysz:

Ruszaj, ruszaj, ruszaj tam, gdzie Ziemię Obiecaną daje ci Pan!
Ruszaj, ruszaj, ruszaj tam, gdzie Ziemia Obiecana jest!
Już tracisz życia sens, masz dość świata, ludzi, samego siebie.
I uwierz, że będzie taki czas i usłyszysz:
Ruszaj, ruszaj, ruszaj tam, gdzie Ziemię Obiecaną daje ci Pan!
Ruszaj, ruszaj, ruszaj tam, gdzie Ziemia Obiecana jest!
"


To porozumiewawcze spojrzenie podczas śpiewu tej pieśni i wspólne wędrowanie obok... Nie potrafiłam spojrzeć w oczy, uciekałam. Nie trzeba było żadnych słów... Przypomniała mi się tamta rozmowa.. On pamiętał też... Gdzieś przy tej pieśni spłynęła łza... zauważona...

I po przegadanej pewnej przerwie zaczął od: "Pan jest mocą swojego ludu..." Trafiony-zatopiony... Wie, dlaczego...

Oraz inna pieśń "(...) Gdy cierpienia przyjdzie czas, chwalmy Boga. Kiedy wszystko złości nas, chwalmy Boga. Gdy przychodzą smutne dni, przyjmij trudne dobro też, które Bóg przeznaczył ci..."

No i potem modlitwa o powołania zakonne i za tych, którzy już weszli na tę drogę... Spojrzałam kątem oka, ale zatopiony był w modlitwie... Następnego dnia padło: "Pamiętałem, czuwałem nocą... Jestem przy Tobie modlitwą(...)"

Dużo radości, śmiechu, źartów ;) Ale nade wszystko oczywiście Różaniec z rozważaniem przed każdą tajemnicą, Koronka, litania, godzinki, świadectwa, pieśni z pokazywaniem, konferencje... O Maryi dużo też było, o macierzyństwie duchowym, o rodzinach, rodzicach... To wszystko tak głębokie, przygotowane, zadbane, pełne Ducha... No i w ogóle dużo modlitwy... Będąc już na miejscu nie chciało się wychodzić, wracać... Modlitwa, modlitwa i jeszcze raz modlitwa... Tylko Brewiarza mi brakowało :P
Pamiętałam i zabrałam Was i Wasze intencje ze sobą.

Wróciłam koło 21 do domu, dzisiaj do pracy, jakoś nie mogłam się skoncentrować :P Sercem i myślami ciągle tam... :) Pomyślałam, jak szybko mijały godziny na pielgrzymce, a jak wolno płyną tu, w pracy... "Na szczęście" wcześniej nas dziś wypuścili, bo była awaria systemu. Szczerze - jakoś mnie to w ogóle nie zmartwiło... :) 

07 września 2012

Mętlik

Odczułam mocno zmęczenie po ostatnim tygodniu.
Zmęczenie fizyczne, ale też psychiczne.
Na spotkaniu wspólnoty dotknęliśmy tematu ubóstwa, co podziałało na mnie mocno.
Potem pewien sms na temat dla mnie drażliwy, dotknął bolesnego miejsca...
Odpisałam dopiero wieczorem, bo właśnie wtedy na spokojnie mogłam zebrać myśli.
I dostałam pewną podpowiedź, ale inną niż się spodziewałam..
Myślałam, że ks. wskaże zwyczajnie inne miasto, a wskazał...
Niby radość, ale... sama nie wiem.
Narobił jeszcze wiekszego mętliku...
Bo czuję, że bardzo przesiąkłam tamtym charyzmatem, tamtą duchowością...
A tu, tak inaczej, z apostolstwem, luźniej...
No ale więcej Adoracji jest, Brewiarz także w całości..

Jutro pielgrzymka. Z kierownikiem.
Panie, proszę Cię, rozświetl wszystkie ciemności i przemów przez niego...
bym rozpoznała, czego chcesz...
Zabieram wszystkich i Wasze intencje ze sobą!

02 września 2012

Modlitwa wstawiennicza.

"Bo któryż naród wielki ma bogów tak bliskich, jak Pan, Bóg nasz, ilekroć Go wzywamy? (...)"

Ten fragment z dzisiajszego pierwszego czytania, tak często przewijał się przy modlitwie brewiarzowej... :) Bardzo go lubię... ;)

Pojechałam wczoraj na tę Mszę wieczorem. Nie wiedziałam w sumie "z czym pojechać"... A i jakoś tak wszystko było na "nie", aby mnie zniechęcić do udania się tam. Inny kościół, który nie wiedziałam gdzie jest, masa kibiców gdyż zapowiadał się mecz wieczorem, a więc niebezpiecznie, spóźnienie na kolejkę...

No ale dojechałam. I... nie żałuję.
Może nie o samą Eucharystię chodzi, co o wiele pieśni,
za którymi się stęskniłam mocno...
Przy pieśni "Przyjacielu", "Przyjaciela mam...",
"Niepojęta łaska Jego..." płynęły mi łzy...
Ale najmocniej dotknęło mnie coś innego...
Modlitwa wstawiennicza.
Wcześniej jeździłam na tego rodzaju Msze wielokrotnie...
Ale dziś... trafiłam na ojca sprzed dwóch dni... Możliwe?...

Podeszłam, powiedziałam o jednej rzeczy, która jest mi kulą u nogi, użyłam tych samych słów, co wtedy...
Gdy podałam intencję, usłyszałam momentalnie:
"Rozkochaj Mnie w sobie na nowo :) " ...
Skojarzył... :)
Inny kapłan modlący się obok nie wiedział, o co chodzi, ale to nie było istotne...
Modliliśmy się. Pamiętam znów, pełne łagodności, pokoju słowa, wypowiadane z uśmiechem...
Nie pamiętam ich treści zupełnie, ale przy tej modlitwie, gdy tak klęczałam, płynęły mi łzy...
Kolejne spotkanie... I moja nieziemska radość i wdzięczność Bogu...
Gdy wróciłam do ławki, znów płynęły łzy... ale już takie inne... :)
Do domu jechałam - no właśnie - pełna pokoju, radości, wdzięczności...

I dziś na Eucharystii... Pokój serca... niezwykły pokój serca... I takie poczucie, jak słaba jestem sama z siebie, ale On jest moją Siłą, moją Radością, moim Pokojem, moją Nadzieją... Od tamtej Spowiedzi coś we mnie pękło.. W końcu zgodziłam się na swoją słabość, przestałam się za nią katować czy też uważać, że przecież sobie ze wszystkim doskonale poradzę, nad wszystkimi niedoskonałościami panuję i wiem, co robić, jak nad nimi pracować. Nie, nie panuję i nie, nie wiem. Doświadczyłam swej słabości i tego, jak bardzo Go potrzebuję. I cieszę się. Bo gdybym była wielka, nie doświadczyłabym tak głęboko mocy Jego miłosierdzia, przebaczenia, wierności, miłości i zatroskania o mnie.

"... chcę opowiedzieć, co uczynił On mojej duszy..."

Chwała Tobie, Panie!...

01 września 2012

"Przypatrzcie się..."

"Przypatrzcie się, bracia, powołaniu waszemu! Niewielu tam mędrców według oceny ludzkiej, niewielu możnych, niewielu szlachetnie urodzonych. Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby mocnych poniżyć; i to, co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i to, co nie jest, wyróżnił Bóg, by to co jest, unicestwić, tak by się żadne stworzenie nie chełpiło wobec Boga. Przez Niego bowiem jesteście w Chrystusie Jezusie, który stał się dla nas mądrością od Boga i sprawiedliwością, i uświęceniem, i odkupieniem, aby, jak to jest napisane, w Panu się chlubił ten, kto się chlubi." / 1 Kor 1,26-31 /

Aklamacja:
"Niech Ojciec naszego Pana Jezusa Chrystusa przeniknie nasze serca swoim światłem, abyśmy wiedzieli, czym jest nadzieja naszego powołania. " / Ef 1,17-18 /

To dzisiejsze Słowo... Takie piękne...

Zaczął się wrzesień. Więc już niebawem się uda spotkać z kierownikiem...
Mam nadzieję... ;)
Parę chwil temu zorientowałam się, że dziś wieczorem jest Msza o uzdrowienie...
Właściwie zaszkodzić nie zaszkodzi, a modlitwa wstawiennicza zawsze się przyda... :)