Strony

25 lutego 2014

Czuję, jak ogromne napięcie spada...

Wiem, że jest teraz taki czas, kiedy nie mogę wymagać od siebie tego, co robię w pocieszeniu.
Nie dam rady pracować na najwyższych obrotach.
Ale to nie znaczy, że mam prawo się usprawiedliwiać i nie robić nic.
A właśnie nie robiłam nic.


Ale jest już dobrze.
To znaczy, konsekwencje są, coś to po sobie pozostawiło, ale czuję jak zszedł ze mnie ogromny ciężar. Po tym, co zrobiłam ostatnio, naprawdę ogromny. "Niczym się nie przejmuj, wszystko jest dobrze."

Zaczynam od nowa. W KAŻDEJ sferze. Mogę. Naprawdę mogę zacząć od nowa... bez obwiniania się, bez dowalania sobie za to, co było. Zostawić to. Puścić. Po prostu zacząć od nowa...

- - - - - -  


A to nie tylko w związku z dzisiejszym dniem, ale od jakiegoś czasu...



22 lutego 2014


Przytul mnie do Swoich ran
z których płynie miłość
I TO WYSTARCZY
TYLKO MOCNO PRZYTUL MNIE

20 lutego 2014

Chciałabym cofnąć czas... Zepsułam coś pięknego. Coś wartościowego. Coś, co nie będzie już takie samo jak wcześniej. Wiem, że to próba. Ale przegrałam z kretesem... Łzy bezsilności, chęć wyalienowania się.  Poczucie jak wiele ostatnio niszczę. Jak wiele sfer zaniedbuję. Naprawdę wiele. A przecież nigdy aż tak nie było.

Szukałam przyczyn. Problemy w domu, sprawy urzędowe, zamęt związany z poprawką. Do tego gorączka, choroba... Wszystko w jednym czasie. Ale co z tego? Przecież to mnie nie usprawiedliwia...


Usłyszałam Słowo z listu św. Jakuba...

"Wiedzcie, bracia moi umiłowani: każdy człowiek winien być chętny do słuchania, nieskory do mówienia, nieskory do gniewu. Gniew bowiem męża nie wykonuje sprawiedliwości Bożej. Odrzućcie przeto wszystko, co nieczyste, oraz cały bezmiar zła, a przyjmijcie w duchu łagodności zaszczepione w was słowo, które ma moc zbawić dusze wasze. Wprowadzajcie zaś słowo w czyn, a nie bądźcie tylko słuchaczami oszukującymi samych siebie. Jeżeli bowiem ktoś przysłuchuje się tylko słowu, a nie wypełnia go, podobny jest do człowieka oglądającego w lustrze swe naturalne odbicie. Bo przyjrzał się sobie, odszedł i zaraz zapomniał, jakim był. (...) Jeżeli ktoś uważa się za człowieka religijnego, lecz łudząc serce swoje nie powściąga swego języka, to pobożność jego pozbawiona jest podstaw."

I po potoku łez stwierdziłam, że chyba lepiej będzie jak po prostu ZAMILKNĘ.

"Pogrążyłam się.
- Nooo. . ."

A zaraz potem ktoś inny: "Ooo, moja miłość przyszła!"
Przytulenie, buziak w czoło, tak przy ludziach...
"Nie martw się, Słoneczko kochane, w moim wieku już nie muszę się ludźmi przejmować" ;) 
Ach, ci ojcowie... :)
- - - - - - -

"Zrobię krok lub dwa i cierpi ktoś.
Co się stało, nie odstanie się już jak na złość,
choć bardzo bym chciał, by to odmienić
i dałbym co tylko mam,
by nie zostać ze swym wstydem sam na sam..."

14 lutego 2014

Przyjdzie dzień, gdy spotkamy się...

Jednego dnia odwiedziła mnie policja kryminalna. Byłam w szoku. Szukali jakiejś dziewczyny...
Może wszystko byłoby ok, gdyby nie to, że strasznie źle się tego dnia czułam i leżałam w łóżku, panowie widzieli mnie niezbyt w dobrym stanie. Nawet w mieszkaniu bałagan, nic nie ogarnięte, bo jak się źle czuję fizycznie i duchowo, to mieszkanie zazwyczaj nie wygląda ciekawie...
Panowie wylegitymowali nas, czy aby na pewno ani ja, ani siostra nie jesteśmy szukaną panią...  Chcieli się rozejrzeć. Siostra żartowała: zobaczcie, może w lodówce jest... Ja potem dodałam: może w pralce... Żartobliwie, bo przecież pewne, że nikogo innego nie ma...

Ale ledwie poszli, pomyślałam o czymś zupełnie innym. Co będzie jak Ty, Jezu, tak właśnie przyjdziesz? Ty też tak przyjdziesz? Tak właśnie niezapowiedzianie... Co będzie jak przyjdziesz w najmniej spodziewanym momencie, tak, że ja stanę nie w pięknej szacie a w 'piżamie' przed Tobą -  nieprzygotowana, z 'bałaganem' w relacjach, w sercu?... Zapytasz o mnie, o imię... I nic nie pomoże, że nazywam się tak i tak, że byłam tam i tam, że teraz jestem we wspólnocie tej i tej, że przecież tyle rzeczy z Tobą, dla Ciebie, tyle dobrych uczynków... Nie. Wtedy też nie wybronię się, że jestem chora, nie powiem: Jezu, to jeszcze tylko konfesjonał jako 'lekarstwo czy zabieg', jeszcze tylko porozmawiam z osobą X, Y, Z i wybaczę im; jeszcze nie teraz, wróć za chwilę, wtedy będę gotowa... Czy z tą samą śmiałością i spokojem co tamtym powiem Mu: Tak, proszę, 'rozejrzyj się', rozejrzyj się... po całym moim życiu; zbadaj moje serce... ? Czy raczej stanę z niepewnością, może lękiem, że tak naprawdę to w swoim życiu nic szczególnego nie zrobiłam, że nawet nie mam z czym przed Nim stanąć, że mam puste ręce... ? Doświadczyłam przez taką 'zwykłą' sytuację, że naprawdę 'nie znam dnia ani godziny'... Jak bardzo potrzeba czujności, bycia w gotowości...
Potrzeba przygotowania, ale tak naprawdę nie wiem, czy kiedykolwiek w ogóle mogłabym powiedzieć, że będę przygotowana, nawet świeżo po Spowiedzi. Gdybyś przyszedł dzisiaj, chciałabym chyba tylko jednego... Po prostu się do Ciebie przytulić.... I jedyne co mogłabym, to rozpaczliwe, a może z ogromną nadzieją: "Zmiłuj się, Boże, nade mną grzesznikiem".......

- - - - -
A za co dziękuję? Za cuda. Tak, za cuda. Za to, że wtorki popołudniu wolne. Za to, że plan nie najgorszy. Za ten dłuższy czas wolnego, w którym można było odpocząć, nabrać sił. Za sporo zdanych na 5 testów, egzaminów, zaliczeń. Za to, że poprawka zdana, za to, że jeszcze jedna przede mną. Za to, że jest też po ludzku na kogo liczyć. Za to, że czasem sama mogę pomóc, wesprzeć. Za to, że modlitwa czyni cuda w życiu innych ludzi i że jest im lepiej! Wiem, że to Twoja zasługa, niczego sobie nie przypisuję. Po prostu się cieszę! A że mi ciężko, to nieważne. Ważne, że im jest lżej, że jest poprawa, że doświadczają mocno Twego błogosławieństwa. O to chodzi. I to może być pociechą dla mnie i radością mojego serca.

Bez wzniosłych uczuć, a zwyczajnie choć niezwyczajnie
- za to, co czynisz w życiu moich bliźnich - CHWAŁA TOBIE!

"Nie dziw się sobą, zadziw się Bogiem"

09 lutego 2014


Drążą we mnie słowa "Tylko Mnie kochaj". I cała tamta scenka.
Drążą we mnie rekolekcyjne treści, mimo iż minął już miesiąc od powrotu...

Dziś na Mszy z kumpelą nam odwalało, tak, że radości było dużo...
Jej, ale mi to było potrzebne...

Przy dzieleniu Słowem z dzisiejszej Ewangelii dzieliłam się pewną myślą.
Czy w swoim życiu przyprowadziłam choć jedną osobę do Chrystusa? Ale tak na stałe? Nie chodzi o ogromne stado. Ale choć 1 osobę - a to i tak dużo. Chciałabym powiększyć choć o tę 1 osobę stado Jego owieczek. Przyprowadzić tę 100 owcę, tak jak ktoś kiedyś przyprowadził mnie..
 
Nie mniej, przyznaję, że tak naprawdę ewangelizator ze mnie słaby. Nie czuję, by to było tak realnie moje "powołanie". Przez jakieś drobne gesty czy ogólną postawę, owszem, mogę świadczyć - ale przez słowa niekoniecznie. Nie lubię się obnosić ze swoją wiarą. Może to nie jest właściwe i powinnam mieć wyrzuty sumienia, bo potrzeba, bym się otworzyła i dawała mężnie o Nim świadectwo... Nie wiem. Wydaje mi się, że chyba bardziej odnajduję się w medytacji, kontemplacji i to jest bardziej 'ta droga'. Jest przecież wiele charyzmatów. Ale w obecnym strapieniu szybko nasuwa się pytanie: na ile naprawdę? a na ile zwyczajnie 'zamykam się w osobistej modlitwie', bo w rzeczywistości brakuje mi odwagi do tego, by świadczyć publicznie?

 
"Wy jesteście solą ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi. Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze. Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu. Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie."

07 lutego 2014

W czwartek pojechałam sobie na Adorację.
Prowadzona w intencji powołań. Cytowany fragment, którego przeżywaniem ostatnio się dzieliłam. Nawet zebrane te same wyrazy opisujące to, co dla mnie najistotniejsze. Ale nie miałam za złe, absolutnie... :)

- - - - - -
Gdy walą się duże rzeczy, należy cieszyć się z tych małych.

"Nie dziw się sobą, zadziw się Bogiem"

Poprawiłam historię wychowania z JEGO POMOCĄ.
I właśnie... znów ZADZIWIŁAM się Jego wszechmocą, Jego dobrocią, tym, że jest niesamowicie litościwy, tym, że nigdy nie opuszcza i zawsze wspiera w potrzebie...

Dużo też modlitwy bliskich osób.
Chcę podziękować Bogu za naszych ojców.
Za to, że są. Że wspierają tak po ludzku.
Że można zawsze poprosić o błogosławieństwo, o krótką rozmowę.

Że gdy jest trudno, to nie jestem po ludzku sama, a gdy coś się udaje cieszymy się i wspólnie dziękujemy Bogu.
Po dzisiejszym otrzymanym smsie, stwierdziłam, że muszę przyjechać. :)
Ledwo ich zobaczyłam, wybuchnęłam śmiechem. No i wzajmnie.
Trzy uśmiechy, a pomyśleć, że ludzie nie wiedzieli o co chodzi... :)

Potem wspólne żarty. Rozmowa, opowieści. Dobre słowa.
I moja skryta radość z tego, że można być ze mnie dumnym...

Potem spacer z kumpelą ze wspólnoty, powierzenie mi ważnych rzeczy...
Rozmowa, wsparcie z mojej strony, jakaś rada. Jakaś wspólna herbata.
"Odrzucenie wyleczy się w relacjach z ludźmi. Walczyć z niechęcią do wejścia w głębsze relacje wynikającą z lęku przed odtrąceniem"
Tak. Gdy staje się to codzienną pracą, widzę, jak można odżyć w relacjach z ludźmi. I doświadczyć, że w relacjach naprawdę może być dobrze i to ode mnie wiele zależy :)

Chcę podziękować Bogu za to, co dla mnie czyni.
Na studiach i w relacjach.
A pomyśleć, że nigdy nie przeszło mi nawet przez myśl,
że będę miała coś wspólnego z NIMI.. :)
I za modlitwę wszystkim, których o nią prosiłam.
Niech Pan Bóg wszystkim błogosławi!
- - - - -
"No widzisz, zdałaś, historio Ty moja" ;)
 
CHWAŁA TOBIE, PANIE :)

03 lutego 2014

Tylko Mnie kochaj

"Kiedy już wybieresz drogę życia swą,
przyodziej się w odwagę i dzielnie podążaj nią;
Jezus będzie obok, możesz pewnym tego być.
Zawsze Ci pomoże, byś mógł pełnią życia żyć;
i kochać tak cierpliwie... "

- - - - - -

Przygniotła mnie dziś historia wychowania... Przypuszczałam, że będzie ciężko, ale nie aż tak.. Nie wiem, czy piątkową poprawkę zaliczę, jeśli będzie w tej samej formie jak ten dzisiejszy egzamin.
Nie ma warunku, dziwnie byłoby skończyć przygodę ze studiami w taki sposób... Trochę się martwię...

Jestem wdzięczna za te podsyłane ciągle nowe, poruszające filmiki... jest jakaś radość, jakaś wdzięczność.
Sobota sporo mi pokazała, niektóre rzeczy odświeżyłam, kilka cennych perełek.
A i potem uroczystości... niby nie jakoś mega wzniośle, ale cieszę się, że pozowolono mi przyjechać.


A to z niedzieli. Kolejny.
Zdziwiłam się na wspomnienie o tym filmie.
Ale... wystarczyło parę słów, parę zdań i... łzy popłynęły.



"- ... nie pozwól mi odejść. Obiecaj.
- Zawsze bedziesz Moją córką. Zrobię dla ciebie wszystko.
- Nie trzeba wszystko...
- Tylko co?
- Tylko mnie kochaj!"

No i  w drugą stronę:
- Zrobię dla Ciebie wszystko.
- Nie trzeba wszystko...
- Tylko co?
- Tylko Mnie kochaj!"