Chciałabym cofnąć czas... Zepsułam coś pięknego. Coś wartościowego. Coś, co nie będzie już takie samo jak wcześniej. Wiem, że to próba. Ale przegrałam z kretesem... Łzy bezsilności, chęć wyalienowania się. Poczucie jak wiele ostatnio niszczę. Jak wiele sfer zaniedbuję. Naprawdę wiele. A przecież nigdy aż tak nie było.
Szukałam przyczyn. Problemy w domu, sprawy urzędowe, zamęt związany z poprawką. Do tego gorączka, choroba... Wszystko w jednym czasie. Ale co z tego? Przecież to mnie nie usprawiedliwia...
Usłyszałam Słowo z listu św. Jakuba...
"Wiedzcie, bracia moi umiłowani: każdy człowiek winien być chętny
do słuchania, nieskory do mówienia, nieskory do gniewu. Gniew bowiem męża nie
wykonuje sprawiedliwości Bożej. Odrzućcie przeto wszystko, co nieczyste, oraz
cały bezmiar zła, a przyjmijcie w duchu łagodności zaszczepione w was słowo,
które ma moc zbawić dusze wasze. Wprowadzajcie zaś słowo w czyn, a nie bądźcie
tylko słuchaczami oszukującymi samych siebie. Jeżeli bowiem ktoś przysłuchuje
się tylko słowu, a nie wypełnia go, podobny jest do człowieka oglądającego w
lustrze swe naturalne odbicie. Bo przyjrzał się sobie, odszedł i zaraz
zapomniał, jakim był. (...) Jeżeli ktoś uważa się za
człowieka religijnego, lecz łudząc serce swoje nie powściąga swego języka, to
pobożność jego pozbawiona jest podstaw."
I po potoku łez stwierdziłam, że chyba lepiej będzie jak po prostu ZAMILKNĘ.
"Pogrążyłam się.
- Nooo. . ."
A zaraz potem ktoś inny: "Ooo, moja miłość przyszła!"
Przytulenie, buziak w czoło, tak przy ludziach...
"Nie martw się, Słoneczko kochane, w moim wieku już nie muszę się ludźmi przejmować" ;)
Ach, ci ojcowie... :)
- - - - - - -
"Zrobię krok lub dwa i cierpi ktoś.
Co się stało, nie odstanie się już jak na złość,
choć bardzo bym chciał, by to odmienić
i dałbym co tylko mam,
by nie zostać ze swym wstydem sam na sam..."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz