Strony

18 sierpnia 2015

Wyjazdowo.

Nie wiem, co się ze mną dzieje ostatnimi czasy...
Doskwiera samotność, brak wspólnoty, ludzi bliskich. Zbyt dużo rozczarowań, zawodu...

Za mną wspaniały tydzień na południu Polski.

Był Kraków, nie ominęłam Dominikanów, Karmelitanki, Jezuitów, Łagiewniki. Nie obeszło się też bez zahaczenia o Franków. Wieczorami przesiadywanie na rynku, gdy w końcu temperatura trochę spadła. Noclegi u sióstr zakonnych, a w ciągu dnia zwiedzanie wszystkiego co się da i gdzie się da.

Piękne Tatry. Zakochałam się w górach... Już rozumiem zachwyt ludzi nad górami. Ich nie da się nie kochać. Nie każdego dnia udało się z Eucharystią, te dni były dla mnie duchowo pełne smutku. Potem, po powrocie do sióstr, po nocach przesiadywałam w kaplicy. Duchowo od dawna nie jest dobrze, czasem są przebłyski, ale są one bardzo rzadkie. Wiele łez wylałam... Wiele niepewności, bólu, smutku Mu oddawałam... Ale było też rozpalenie miłością, kiedy na tabernakulum zostawiłam swój pocałunek.

I była też Częstochowa. Wejście na szczyt z jedną z grup, dużo śpiewów, wspólna Eucharystia. Pięknie, bardzo gorąco i ogromna radość, że mogę tu być, u Mamy. Czuję, że nareszcie się do Niej zbliżam, że ta osobowa relacja się tworzy i nie kończy się jedynie na klepaniu różańca.




Szczerze?
Powierzyłam Mamie ten najbliższy rok studiów, praktyki, licencjat. Ogromnie się tego boję. Nie jestem taka pewna, czy sobie poradzę w świetlicy z dziećmi. Nie jestem pewna, czy ogarnę pracę dyplomową. Nie mam żadnego pomysłu na temat, nie wiadomo na jakiego promotora trafię.
Nie wiem, gdzie jest to miejsce przygotowane mi przez Niego. W tym roku życia konsekrowanego bardzo intensywnie odczuwam w sobie pragnienie bycia wyłącznie dla Niego. Najgorsze, że wciąż nie wiem gdzie. Dzwoniłam dziś do sióstr, do których jeżdżę na rekolekcje. Niby fajnie, ale czy to to? Nie mam tej pewności. Nie wiem, czy przypadkiem me serce dalej nie jest u K. Sentyment pozostał. Lecz wiem, że psychicznie bym tam do końca życia nie wytrzymała. Może to rozdział skończony i po prostu za wysokie progi dla mnie skoro nie dałam rady, a może muszę jeszcze tu w świecie kilka lat pobyć, by dojrzeć do życia tam raz jeszcze?

Boże, rozjaśnij te ciemności.

02 sierpnia 2015

Ramowy plan.

Wróciłam m.in. z chęcią zmiany. A to już coś.
Wakacje to dla mnie czas tak naprawdę trudny. Praca była o tyle o ile. Ogólnie obowiązków prawie żadnych, a czasu bardzo wiele. Niewiele trzeba, aby zwariować. Nuda, brak zajęć to wszystko wywołuje stan zniechęcenia, a doprowadza do rozleniwienia. Kiedy jeszcze dobija samotność, co zrobić? Zaplanować sobie dni. To naprawdę dobre rozwiązanie. W pustkę dnia codziennego bardzo łatwo wchodzi zły i podsuwa głupie pomysły i o grzech nietrudno.
Zatem na ten tydzień układam sobie pewien plan.
Czy się uda zrealizować wszystko tak jak zaplanuję?
Te i inne pytania w mojej głowie.
No ale, może warto zaufać Jezusowi także i w tym aspekcie?

Święty Paweł w liście, który czytamy dziś na Eucharystii pisze:

 co się tyczy poprzedniego sposobu życia - trzeba porzucić dawnego człowieka, który ulega zepsuciu na skutek zwodniczych żądz, odnawiać się duchem w waszym myśleniu i przyoblec człowieka nowego, stworzonego według Boga, w sprawiedliwości i prawdziwej świętości.  / Ef 4,22-24 /


Wspaniale pasuje mi ten fragment dzisiaj. Z dniem dzisiejszym podejmuję pragnienie zmiany sposobu życia poprzez porzucenie dawnego nieuporządkowanego, chaotycznego rytmu dnia, który prowadził mnie w maliny. Moje myślenie nieco się "przekręciło" i chcę coś zmienić w swoim życiu, bo wierzę, że zmieniając nawet coś małego można zmienić wszystko!