Strony

31 sierpnia 2013

Zdałam.

Duchowo ciągle wrak...
Widzę, że Eucharystia nie jest już centrum mojego dnia...
Jest ona elementem, który z trudem upycham zaraz po przebudzeniu, bo zaraz potem ma miejsce wszystko co wiąże się z remontem... Nie dosypiam... Ciągle chodzę przemęczona, zapominam o podstawach, nie pamiętam tego, co się do mnie mówi. Wyczerpanie organizmu, co ciekawe badania w porządku, choć lekarz martwi się i tak... No nic. Następna wizyta chyba dopiero w październiku, bo we wrześniu nie mam ubezpieczenia...

A z pozytywów?
Zdałam teoretyczny i praktyczny z ekonomii z czerwca ;)
Widać, to nic, że zapomniałam wpisać swój pesel w programie, by mogli sprawdzić i rozszyfrować czyja to praca. Widać to nic, że nie oddałam najważniejszego dokumentu w całym tym egzaminie. I to nic, że zawaliłam pierwszą część projektu. I nic, że analiza źle - egzaminator dał mi 82%. A zdawalność od 75%.
Moc w słabości się doskonali... naprawdę ;)
Nie ustawałam w dziękczynieniu.
Dla Niego naprawdę nie ma nic niemożliwego...

Dla mnie to cukierek... Dużo ich ostatnio, choć nie takie, jakie myślałam dostać.
Zdałam ten egzamin, choć na serio sądziłam, że się nie uda. I wychodziłam wtedy z łzami w oczach, jaka to ja beznadziejna... A dopiero, gdy na nowo, raz jeszcze odkryłam, że to w Tobie mam wartość, dla Niego jestem wartościowa, wróciłam do treści w Fundamentu, to osiągnęłam wolność i pomyślałam, że nawet jak nie zdam, to nic się nie stanie, bo dla Niego przecież zawsze jestem jedyna, wyjątkowa, ważna, piękna... cokolwiek by się stało i miało miejsce.
Zdałam dzięki Niemu, Jego łasce, Jego pomocy.
No i dostałam się tam. Choć kiedyś cieszyłabym się bardziej, to wiem, że powinnam zaakceptować to, co teraz. Wtedy, gdy dwa razy się nie udało, odczytane to zostało, że po prostu mam być TAM. Teraz się udało, zatem... wszystko jasne.

Ty mówisz - WYSTARCZY CI MOJEJ ŁASKI... Także do TEGO. Wystarczy ci.

Pozostaje więc wierzyć Ci, ufać. Na Słowo.
Choć czasem naprawdę ciężko zaufać, uwierzyć Słowu...

Jutro, w niedzielę, ruszają spotkania formacyjne. Jej. Jak dobrze, że niedziela wolna. Bez remontowania. I znów będę żyła - od niedzieli do niedzieli... No i wtorkami, choć... marnie je widzę..

"Wystarczy ci Jego łaski, naprawdę!..."

27 sierpnia 2013

Powrót.

Spowiedź. "Słoneczko". Niby nic takiego nowego nie usłyszałam.
No poza "szczęść Boże, aniele kochany".
Miłe to było.
Na Mszę weszłam z lekka spóźniona, bo jeszcze Oremus pojechałam kupić.
I miałam niespodziankę. Wrócili.
Ale... spodziewałam się czegoś innego. I znów się przejechałam.
No nic. Widać nie mogę zbyt wiele wymagać.

Trochę spaceru dobrze mi zrobiło.
Miesiąc czasu bez Spowiedzi. Stanowczo za długo.
Dobrze zacząć od nowa.

Tymbark

Dziś na wszelkie możliwe sposoby mówiłam sobie "uszy do góry". Ale nie udało się...
Spotkałam kilku znajomych w ostatnim czasie... Niektórzy już po ślubie, inni w równie szczęśliwych związkach...
Biła od nich taka radość, szczęście, a ja... nie potrafiłam cieszyć się razem z nimi...
Przypomniałam sobie samą siebie, gdy usłyszałam TAK, gdy byłam z NIM... TAM... Przypomniałam sobie, jaka ja byłam szczęśliwa, a teraz?... Uśmiech tak rzadko.. zamiast tego smutne oczy, a jeśli już - pusty śmiech... I wszechogarniające zmęczenie.
"Gdzie te śmiejące się oczy?" - ktoś zapytał.
Nie ma...
Bardzo odnajduję się w słowach "ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi"... Niby było pięknie, zaledwie rok po maturze, a już z NIM... I... rozsypało się... A teraz? Coś, przed czym kiedyś zapierałam się rękami i nogami... wbrew sobie, wbrew niemu. Więc po co i na co? Nie wiem. Do tej pory nie wiem.

- - - - -

W nowym mieszkaniu chciałyśmy wyrzucić starą szafkę pod zlewem. Stwierdziłam, że posprzątam za nią, bo chyba dawno nikt tego nie robił. I nagle patrzę, a tam nakrętka z Tymbarka. Po dawnych właścicielach. I napis na niej:
"JESTEM TYLKO TWÓJ".

Wymiękłam...

- - - - -


"Jestem jak rozbity okręt, ręką Twą strzaskany..
daleko mi do Ciebie, Panie, tonę w morzu łez niechcianych..
sól wody wdarła się do gardła, oplotła trawa morska głowy,
moimi skargami fala targa..
moja modlitwa jak kamień w wodę..
Ale Ty po mnie sięgniesz w morską głębię,
Twoja dłoń wyciągnie mnie z otchłani... 
Ty przecież wierny, choć ja niewierny,
choć strach mój ciągle między nami..
W mym lęku jest miejsce na Ciebie,
kiedy nie stać mnie już na nic więcej...
i gdy modlitwa jak ptak skulony, a w piersi zajęcze serce..
Tyle już słów na wiatr rzucanych, tyle obietnic, zdrad, powrotów...
Czy masz cierpliwość do mnie, Panie? 
I czy uwierzysz we mnie znowu?"



Czekam na powrót Przyjaciela...

25 sierpnia 2013

Drugie czytanie.

Czasem niewiele potrzeba, by wymięknąć.
Fizycznie, duchowo i psychicznie.
Generalny remont. Dom. Lekarz. Relacje. Ludzie. Emocje.
Brak Spowiedzi. Zero czasu wolnego.

Z czyjąś pomocą chwilowy dostęp do komputera.
Dziwnie nie mieć prądu w domu. Dobrze, że chociaż telefon jest...

Dzisiejsze drugie czytanie mnie rozbroiło...
Fragment znany od dawna, a jednak dziś tak bardzo na teraz...

Synu mój, nie lekceważ karania Pana, nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza. Bo kogo miłuje Pan, tego karze, chłoszcze zaś każdego, którego za syna przyjmuje. Trwajcież w karności! Bóg obchodzi się z wami jak z dziećmi. Jakiż to bowiem syn, którego by ojciec nie karcił? Jeśli jesteście bez karania, którego uczestnikami stali się wszyscy, nie jesteście synami, ale dziećmi nieprawymi. Zresztą, jeśliśmy cenili i szanowali ojców naszych według ciała, mimo że nas karcili, czyż nie bardziej winniśmy posłuszeństwo Ojcu dusz, a żyć będziemy? Tamci karcili nas według swej woli na czas znikomych dni. Ten zaś czyni to dla naszego dobra, aby nas uczynić uczestnikami swojej świętości. Wszelkie karcenie na razie nie wydaje się radosne, ale smutne, potem jednak przynosi tym, którzy go doświadczyli, błogi plon sprawiedliwości. Dlatego wyprostujcie opadłe ręce i osłabłe kolana! Proste czyńcie ślady nogami, aby kto chromy nie zbłądził, ale był raczej uzdrowiony. /Hbr 12,5b-7.11-13 /

I chyba nie mam nic do dodania... Fragment obrazuje wszystko. Najlepsze słowa opisujące to, co dzieje się teraz. I to, jak postępować powinnam... A więc po prostu zamilknę i pozwolę Ci działać...

18 sierpnia 2013

Przyjdź i rozpal mnie...

Jezus powiedział do swoich uczniów: Przyszedłem rzucić ogień na ziemię  i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął.  / Łk 12,49 /


Wierzę, że choć nie mogę być w górach z nimi, to jestem z Tobą gdzieś indziej. W ciszy pustej kaplicy z Wieczystą Adoracją, gdzie zawsze czekasz aż przyjdę i tam możemy być we dwoje. Ty jesteś tam jedynie dla mnie, ja jedynie dla Ciebie, bez górskich tłoków, bez tłumu ludzi, którzy przeszkadzają, rozpraszają. Jesteś... Jesteś... jak to wiele... W takich chwilach jak ostatnie dni wierzę, po prostu wierzę i ufam, że Ty jesteś, że nie zapominasz, że się troszczysz, choć nie widzę...  Wierzę, że nic Ci z rąk się nie wymyka.
Że choć jest ciężko, to Ty jesteś ze mną, bo bez Ciebie byłoby jeszcze trudniej...


To dzisiejsze Słowo właśnie teraz, jak zwykle aktualne, jak zwykle bliskie, takie dla mnie.

Ty przychodzisz i chcesz rozpalić we mnie to, co uschło, co się wypaliło. Pragniesz rozpalić we mnie ogień swej miłości. Ogień radości, ogień pokoju. Chcesz rozpalić na nowo, to co kiedys płonęło tak mocno, a obecnie ledwo się tli. Ty wiesz, jak bardzo me serce wypalone, chłodne, wyschnięte. Ty jeden wiesz, jak bardzo potrzebuje Ciebie. Panie, Ty chcesz rozkochać mnie w sobie na nowo, a Twa miłość do mnie każdego dnia jest wciąż świeża i nowa. Ty jesteś Żywą wodą dla suchego i spragnionego Ciebie serca. Ja wierzę, Panie, że Ty przyjdziesz do niego i wypełnisz je sobą po brzegi. Panie, Ty chcesz ożywić to, co umarło we mnie. Chcesz rozpalić ten knotek o nikłym płomyku. Chcesz dać mi siebie, swoją miłość, swoją moc i wyrwać mnie z marazmu. Ty, Panie, chcesz przyjść do tego, co ospałe i masz moc rozbudzić to, co uśpione. Masz moc wejść do mego serca mimo zamkniętych od wewnątrz drzwi. Jesteś wielki, Panie! Wszechmogący! Chcę Cię Panie błogosławić i wysławiać Twe Święte Imię. Chwała Tobie, Panie!


Byłeś tak blisko, w Monstrancji, że mogłam Cię dotknąć i dotknęłam. Jak kobieta cierpiąca na krwotok... żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa.. Panie, ja tak delikatnie Cię dotknęłam, opuszkami palców... Wierzę. Wierzę, że uzdrowisz to, co tak bardzo przeszkadza mi w pełnym otwarciu na Ciebie, co tak bardzo przeszkadza w oddaniu się Tobie na wyłączność, na własność. Dla Ciebie nie ma rzeczy niemożliwych. Jeśli Panie, mam czekać, będę. Wiem, że wybierzesz najlepszy dla mnie czas. Zgodnie z tym, jak TY chcesz, nie jak ja. I wierzę, że wystarczy mi Twej łaski, że uzdolnisz do tego, co przede mną. Cokolwiek by to było.
I cokolwiek będzie.



 Pragnę miłości Twej, wołam do Ciebie tęsknotą...
 Tylko Ty Panie masz taką moc, by ukoić mnie ...
 Przyjdź, opatrz me rany, dotknij mego serca, by kochało.
 Wybacz niewiarę, nadzieję wzbudź, rozpal mnie...

 Duchu Święty, przyjdź z mocą swą, rozpal mnie...
 Żar miłości w sercu mym złóż, uwielbiam Cię...
              
     

16 sierpnia 2013

Tęsknota.

Tęsknota. Temat dla mnie trudny, bo często się przeplatający w ostatnich miesiącach...
Wróciłam myślą do tego, za czym tęsknię, a co miało miejsce. Do osób, które były ważne, miejsc.
Ale najdłużej zatrzymałam się nad tęsknotą za Jezusem. Moje z lekka już chłodne, kamienne serce zostało poruszone maksymalnie. Obudziła się silna tęsknota, wcześniej uśpiona, zakopana różnymi sprawami... Samarytanka. Spragniona, stęskniona, usychająca z tęsknoty, tęsknoty za Miłością. Zatęskniłam na nowo za Oblubieńcem. Za Tym, który jest moją jedyną Miłością i na każdym kroku nie daje mi o tym zapomnieć. Przypomina dziś, gdy me serce jest zakopane śmieciami i wyciąga z niego coś pięknego, co myślałam, że już uschło. Tęsknię, bo kocham. A ta tęsknota silna, bolesna, męcząca... Ale widać czasem nam potrzebna.

Jak łania pragnie wody
tak dusza ma pragnie Cię,
bo tylko Ty jesteś jej pragnieniem
mimo bliskości Twej za Toba tęskni tak
Jezu
pragnę być blisko Ciebie
w Twych ramionach trwać
przy Sercu Twym co dnia spoczywać chcę
Miłością napełniać się

14 sierpnia 2013

To tylko krzyż

Nie bój się, mała trzódko...
Bądź mężny i mocny, nie lękaj się, nie bój się ich, gdyż Pan, Bóg twój, idzie z tobą, nie opuści cię i nie porzuci. (...) Sam Pan, który pójdzie przed tobą, On będzie z tobą, nie opuści cię i nie porzuci. Nie lękaj się i nie drżyj!


W sumie nie wiem, czemu piszę. Nie chcę się użalać nad sobą. Ale widzę, że nie daję rady. Że to wszystko wokół mnie przeraża. Nie myślałam, że będzie pochłaniało tyle czasu i energii... Czuję się jak wrak... Pozbawiona sił, energii, pozytywnych myśli, wyzuta z przyjemnych uczuć, emocji... Serce zaczyna lodowacieć, a przynajmniej suche, nieczułe, twarde, kamienne...
Nie ma już dawnego, stałego uśmiechu przy Komunii. Wiem, że nie chodzi o euforię z faktu, że Go przyjęłam, ale brakuje nawet tej wewnętrznej, powrotu do ławki z pokojem serca, z wdzięcznością... Kiedyś każdego dnia uzmysławiałam sobie, że to Jego pocałunek... A teraz - na ten codzienny pocałunek staję się nieczuła, chłodna... Nie chcę używać słowa wypalenie. Nie chcę używać słowa rutyna. Bo to nie o to chodzi. Ale.. nie umiem tego nazwać... I nawet pojawiła się pewna myśl... lecz z tego względu, że w strapieniu, nie będę podejmowała decyzji... Chyba dopiero we wrześniu uda się spotkać, zapytać, powiedzieć co i jak, przedstawić. To nic. Dwa tygodnie... Przecież nie tak dużo...
A tak naprawdę czasem wystarczy jeden dzień, a przestaję ogarniać rzeczywistość wokół oraz ogrom swoich emocji i doświadczeń...

Dziś św. Maksymiliana. Odpustowo. Podeszłam sobie później do kaplicy obok i zostałam jeszcze, gdy już większość ludzi wyszła... Kameralnie... I dobrze. Mogłam wylać swe serce przed Nim. W domu wieczorem sama. Dużo łez uroniłam, bo w ciszy wróciła masa słów, wspomnień...

I chwilę potem radosny filmik z rekolekcji zamieszczony przez Przyjaciela - i tam między wierszami jedno zdanie.
"nie płacz. To tylko krzyż, przecież tak trzeba..."
/ ks. Twardowski /

Wystarczyło.
Dziękuję!

09 sierpnia 2013

I będzie Mi TAM u l e g ł a...

Duchowo tragedia... Chyba tylko tak napiszę, nie chcę się nad tym rozwodzić... Niby wszystko w porządku... Modlitwa, sakramenty... A jednak NIC nie jest w porządku...

Dziś św. Edyty Stein - święto. Gdy zerknęłam na modlitwie do Liturgii Słowa na dzisiejszy dzień, to aż nie mogłam oderwać się od tych fragmentów...


Na pustynię chcę ją wyprowadzić i mówić jej do serca. I będzie Mi tam uległa jak za dni swej młodości, gdy wychodziła z egipskiego kraju. I poślubię cię sobie na wieki, poślubię przez sprawiedliwość i prawo, przez miłość i miłosierdzie. Poślubię cię sobie przez wierność, a poznasz Pana.
/ Oz 2,16b.17b.21-22 /


REFREN: Posłuchaj, córko, spójrz i nakłoń ucha
Posłuchaj, córko, spójrz i nakłoń ucha,
ZAPOMNIJ O SWYM LUDZIE, O DOMU TWEGO OJCA,

KRÓL PRAGNIE TWEGO PIĘKNA,
on twoim panem, oddaj mu pokłon.
Córa królewska wchodzi pełna chwały,
odziana w złotogłów.
W szacie wzorzystej prowadzą ją do króla,
za nią przywodzą do ciebie dziewice, jej druhny.
Z weselem je wiodą i w uniesieniu,
wkraczają do królewskiego pałacu.
Synowie twoi zajmą miejsce twoich ojców,
ustanowisz ich książętami na całej ziemi.


Przyjdź, oblubienico Chrystusa, przyjmij wieniec, który Pan przygotował dla ciebie na wieki.

i Ewangelia, do wyboru:

Wtedy podobne będzie królestwo niebieskie do dziesięciu panien, które wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie pana młodego. Pięć z nich było nierozsądnych, a pięć roztropnych. Nierozsądne wzięły lampy, ale nie wzięły z sobą oliwy. Roztropne zaś razem z lampami zabrały również oliwę w naczyniach. Gdy się pan młody opóźniał, zmorzone snem wszystkie zasnęły. Lecz o północy rozległo się wołanie: "Pan młody idzie, wyjdźcie mu na spotkanie!" Wtedy powstały wszystkie owe panny i opatrzyły swe lampy. A nierozsądne rzekły do roztropnych: "Użyczcie nam swej oliwy, bo nasze lampy gasną". Odpowiedziały roztropne: "Mogłoby i nam, i wam nie wystarczyć. Idźcie raczej do sprzedających i kupcie sobie!" Gdy one szły kupić, nadszedł pan młody. Te, które były gotowe, weszły z nim na ucztę weselną, i drzwi zamknięto. W końcu nadchodzą i pozostałe panny, prosząc: "Panie, panie, otwórz nam!" Lecz on odpowiedział: "Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was". Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny. / Mt 25,1-13 /

lub

Wtedy Jezus rzekł do swoich uczniów: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je. Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę? Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi, i wtedy odda każdemu według jego postępowania. / Mt 16,24-27 /

To się uryczałam...

Robię coś, czego nie chcę. Potwornie nie chcę. Sama siebie nie rozumiem. CIEBIE nie rozumiem.

06 sierpnia 2013

Niechaj nikt nie lekceważy twego młodego wieku, lecz wzorem bądź dla wiernych w mowie, w obejściu, w miłości, w wierze, w czystości! Do czasu, aż przyjdę, przykładaj się do czytania, zachęcania, nauki. Nie zaniedbuj w sobie charyzmatu, który został ci dany za sprawą proroctwa i przez nałożenie rąk kolegium prezbiterów. W tych rzeczach się ćwicz, cały im się oddaj, aby twój postęp widoczny był dla wszystkich. Uważaj na siebie i na naukę, trwaj w nich! To bowiem czyniąc i siebie samego zbawisz, i tych, którzy cię słuchają. / 1 Tm 4,12-16 /

"... A oto kobieta, która prowadziła w mieście życie grzeszne, dowiedziawszy się, że jest gościem w domu faryzeusza, przyniosła flakonik alabastrowy olejku, i stanąwszy z tyłu u nóg Jego, płacząc, zaczęła łzami oblewać Jego nogi i włosami swej głowy je wycierać. Potem całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem. Widząc to faryzeusz, który Go zaprosił, mówił sam do siebie: Gdyby On był prorokiem, wiedziałby, co za jedna i jaka jest ta kobieta, która się Go dotyka, że jest grzesznicą. Na to Jezus rzekł do niego: Szymonie, mam ci coś powiedzieć. On rzekł: P owiedz, Nauczycielu! Pewien wierzyciel miał dwóch dłużników. Jeden winien mu był pięćset denarów, a drugi pięćdziesiąt. Gdy nie mieli z czego oddać, darował obydwom. Który więc z nich będzie go bardziej miłował? Szymon odpowiedział: Sądzę, że ten, któremu więcej darował. On mu rzekł: Słusznie osądziłeś. Potem zwrócił się do kobiety i rzekł Szymonowi: Widzisz tę kobietę? Wszedłem do twego domu, a nie podałeś Mi wody do nóg; ona zaś łzami oblała Mi stopy i swymi włosami je otarła. Nie dałeś Mi pocałunku; a ona, odkąd wszedłem, nie przestaje całować nóg moich. Głowy nie namaściłeś Mi oliwą; ona zaś olejkiem namaściła moje nogi. Dlatego powiadam ci: Odpuszczone jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje. Do niej zaś rzekł: Twoje grzechy są odpuszczone. Na to współbiesiadnicy zaczęli mówić sami do siebie: Któż On jest, że nawet grzechy odpuszcza? On zaś rzekł do kobiety: Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!
Dziś równie piękna Ewangelia... Czemu znowu gdy wchodziłam w nią, były łzy? Ciało jak nie raz angażuje się w modlitwę... Dużo intymności. Dużo miłości. Jak dla mnie kipi miłością... Lubię tą scenę w Słowie. Lubię przy Niej trwać, w nią się wczuć... Wtedy we wtorek wiele mi odpuszczono... Bardzo wiele... Tak, że nie jestem w stanie za to podziękować tak bardzo, jak bym chciała...

i znów zakochana
bez zaproszenia wtargając
z olejkiem przybywam
klęczę ze łzami
obmywam Twe nogi
rozpuszczam swe włosy
wycieram
każdą kropelkę...
by zaraz całować Twe nogi
całować i nie przestawać
Miłości Miłosierna