Strony

30 września 2014

Intensywnie.


Ucieczka jedna za drugą. Ciężko się skonfrontować, zdobyć na odwagę. Lęk przed opinią innych, przed tym, że zbyt słabo, niewystarczająco, źle... Łapię kryzys.

Przede mną specyficzny czas... Niebawem zaczynam zajęcia...
Dziś praca, po której jestem wycieńczona... Przyszłam na Mszę, a tam fragment z I czytania: "Teraz bym spał, wypoczywał, odetchnąłbym w śnie..." / z księgi Hioba... Nic dodać, nic ująć. Aż ze śmiechu nie mogłam się powstrzymać :)

W międzyczasie, jutro, Msza inaugurująca - chcę się wybrać, czemu nie? W ubiegłym roku też pojechałam. Trochę dziwiły komentarze znajomych: Ty? na studiach? Wtedy dziwili się ludzie. Teraz chyba dziwię się już tylko ja... Chcę Mu (a może właśnie Maryi?) powierzyć ten rok. Myślę, że będzie trudny, bo mamy dużo ćwiczeń, a ja nie lubię prezentacji, wypowiadania się publicznie. Tak więc, no właśnie, w środę szczególnie pojadę zawierzyć ten najbliższy akademicki rok.

Spotkania z dzieciakami mnie przerażają.. Lepiej czułabym się wśród starszej młodzieży, może nawet akademickiej, a na pewno licealnej. Co z tego, że z teorią zdobywaną na studiach pięknie, jeśli praktyka leży? Jak widzę, że totalnie się do tego nie nadaję? Czy przypadkiem nie o papierek i tytuł mi chodzi? Coraz częściej wraca myśl o teologii. To są moje tematy... jednak, czy jest sens, jeśli i ona miałaby być tylko dla mnie, a nie po to, by później nauczać w szkole? No i inna sprawa - czy w ogóle chciałabym najbliższe kilka lat poświęcić tamtemu kierunkowi, zagłuszając notorycznie, raz po raz, Jego wezwanie: Pójdź za Mną?

Spróbowałam ze spowiedzią u jednej osoby. Liczyłam, że to ten. Tymczasem - wieża Babel...
Jest jeszcze jedna osoba, lecz... póki co, nieosiągalna.

Żeby zapchać myśli dodatkowo jeszcze próby do Transitusu...
Szkoda tylko, że angażuję się organizacyjnie, a nie duchowo.

25 września 2014

Wszystko ma swój czas.



Jakie to paradoksalne. Dziś wspierałam, pokrzepiałam przyjaciółkę po trudnej rozmowie.. I dostrzegam, że to, co zewnętrznie wyglądało pięknie, cukierkowo, wcale takie nie jest... I w tej całej zewnętrznej radości widoczne były łzy...


Mija miesiąc. Czuję, że coś się we mnie zmienia. Słowo na jutro brzmi z I czytania: "Wszystko ma swój czas, i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem: Jest czas (...)  szukania i czas tracenia"

Mocno tego doświadczam. "Straciłam" kapłana i jeszcze do niedawna prosiłam Go o rychłe znalezienie innego. W międzyczasie prowadzi mnie On. Nie mam pośrednika. Myślę, że widać chyba tak ma być, przynajmniej w chwili obecnej. Znajdę go w swoim czasie, On wie kiedy. Więc nie powinnam się martwić, że jeszcze go nie ma. On nie chce, bym się lękała, martwiła, a żebym Mu ufała. Widzę w sobie jakąś większą wolność. Jak będę go miała mieć, to mi go pokaże i wybierze najlepszy moment. Teraz mam Jego i to On prowadzi, wskazuje drogę.

To Słowo pasuje też do sytuacji z mgr. Gdybym szła rytmem moich rówieśników, miałabym obronę za sobą. Tymczasem przede mną drugi rok. Myślę, że i w kontekście mojego porównywania się z innymi ten fragment z Koheleta pasuje. Wszystko ma swój czas i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem.


Cieszę się ostatnim tygodniem wakacji. I zbieram siły - na najbliższe, trudne 9 miesięcy.

24 września 2014

Plan.


Przyjaciółka obroniła się. Praca urodzona w ogromnych bólach, ledwo się udało. Cieszyłam się, że w końcu do tego doszło, że ma to z głowy, że osiągnęła to, czego pragnęła. Z jednej strony wróciły wspomnienia, bo również i ja mogłabym już cieszyć się tymi trzema literkami... Z drugiej strony obserwowałam to, jak wiele osób poświęcało jej uwagę, jak teraz się nią cieszą i żartują między sobą: witaj w gronie mgr.

Walczę z zazdrością, niskim poczuciem własnej wartości. Z potrzebą uznania, znaczenia. Z tym, że choć kilka lat temu upierałam się, że nie chcę studiów i wstąpiłam bez nich, tak teraz rośnie we mnie chęć zdobycia tytułu, potrzeba znaczenia... Ale to jest złudne, bo jeszcze niedawno mówiłam: tylko licencjat. Z kolei wiem, że jak już ten licencjat obronię, moje ja będzie chciało pokusić się o mgr. Z kolei głos we mnie od dawna powtarza: Idź za Mną, Jonaszu... A ja, no właśnie, uciekam..

Został jeszcze tydzień wolnego. Walczę ze swoimi słabościami. Chociaż ciężko nazwać to walką. Właściwie to uczę się, by oddzielać emocje od decyzji. Żeby mimo tego, co czuję, robić to, co do mnie należy, co powinnam...

Dostałam plan na kolejny semestr. Szału nie ma. Mogę sobie pomarzyć o wtorkowych Spowiedziach z planem, wg. którego kończę wtedy o 18:30... Mam jednak na uczelni dwa dni wolne. Chyba tym muszę się ucieszyć. I na te dni cokolwiek planować. Lecz najpierw tę osobę trzeba znaleźć.



Boże Ojcze, nie daj mi zapomnieć, że życie to nie wyścigi, że studia to nie wyścigi. Że dla Ciebie nie liczą się tytuły, wykształcenie. Że każdy może przyjść do Ciebie. Z każdym człowiekiem pragniesz mieć relację miłości. Wiem, że to Ty jesteś tym, który ma czas, ja mam jedynie zegarek... Ty inaczej patrzysz na to wszystko, dla Ciebie jeden dzień jest jak tysiąc lat... a tysiąc lat jak jeden dzień...
Proszę Cię, bym nie ustała w ufności, że to, co dla mnie przygotowałeś jest lepsze od tego, co sobie sama zaplanowałam, wymarzyłam. Że Ty najlepiej wiesz, co jest dla mnie dobre i w Swojej mądrości mi to dajesz, wiodąc mnie po ścieżkach właściwych przez wzgląd na Swoją chwałę.

21 września 2014

Posługiwanie.

Wczorajsze spotkanie - ok. Dzieciaki nawet ok, jedna osoba była wiecznie niezadowolona i widać, że buntowniczka, ale ufam, że do okiełznania... Ogólnie ja współprowadziłam spotkanie, główną prowadzącą była taka jedna dziewczyna. Wydaje mi się, że to ja mam być główną prowadzącą a nie ona, no ale - za tydzień będzie już ojciec, więc okaże się, jak ma być.

Dzisiejsze czytania słyszałam 4 raz... Wczoraj na spotkaniu z dzieciakami, potem na wieczornej Mszy. Dziś na wieczornej oraz... na porannej.

Rano moja wspólnota pomagała wspólnocie starszych i niedosłyszących. Zauważyłam, że strasznie ciężko było mi się odnaleźć wśród tych osób... Wiem, że oni nie są gorsi, nie powinnam patrzeć na nich z politowaniem... a jednak czuję się nieswojo.

W autobusie wracałam z kilkoma z nich. Jeden pan poznał, że jestem tą, która czytała na ich Mszy. I gdy wychodzili z autobusu, uśmiechnął się do mnie i pomachał rękoma. Uśmiechnęłam się i pomachałam także. Ale czuję się dziwnie. Coś dziwnego czułam w sercu...


Boże Ojcze, dziękuję za to, co mam... że mogę mówić, słyszeć...

18 września 2014

Szok!


Nie ogarniam ostatnich dni. Tego, co się w ostatnim czasie stało.

Najpierw spowiedź u osoby, która nie do końca chyba mnie zrozumiała. Zrównała mnie z ziemią, podważyła dotychczasowe życie duchowe... Jego prawdziwość. Dławiłam smutek, przykrość, nie wiem, co jeszcze...

Chwilę potem zostałam postawiona przed pewnym faktem prawie dokonanym.
Poprowadzisz grupę dzieci? Szok. Niedowierzanie.
Ja?! Po tym, co przed chwilą?!

- A.. czy mogę to... przemodlić?
- eee, no taaaak.  To, co? Już? :)
- ...


Przemadlałam do dziś. Homilia innego nie dała mi spokoju. Dziś św. Stanisława Kostki - patrona dzieci i młodzieży. Padły słowa, że o dzieci i młodzież trzeba dbać, by nie zeszły na złą drogę. Że potrzeba im formacji, dobrych wychowawców - także tych duchowych. Boże, wyraźniej się nie dało...


Podeszłam do modlitwy wstawienniczej. Chciałam zawierzyć tę posługę. I prosić o potrzebne dary, siły, błogosławieństwo. Dużo miłości, pokoju... Czułam, że się chwieję. Ale błagałam: Panie, proszę Cię, nie chcę... nie dawaj mi tego, naprawdę... i bez tego wiem, doświadczam, że mnie kochasz... 
Nie runęłam w dół.

- Chwiałaś się w Duchu, nie?
- Tak, ale... nie chciałam..
- Aha, ok.

______________

Panie... Z ogromnym lękiem i niepewnością siebie wchodzę w tę posługę.. Ty wiesz, że martwię się, że nie dam rady.. To ogromna odpowiedzialność... Ty wiesz, że nigdy bym się tego nie spodziewała... Ale wiem, że Ty mówisz: Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali. Powierzam Ci ten czas. By udało się to pogodzić ze studiami i moją inną wspólnotą. Bym "choć jestem marnym narzędziem, nie zapominała, że jednak jestem narzędziem"...

Boże Ojcze.. Pomóż mi być dobrym świadkiem. Pomóż mi służyć innym tak, jak Ty tego chcesz. Umocnij mnie w tym, do czego mnie powołujesz właśnie teraz. Prowadź...

 
 
"Skoro, Panie, dałeś mi ten lud, (...)
Prowadź mnie, bym potrafił go paść.
Przez mą słabość objaw swoją moc..."

14 września 2014

Zaczynamy!

Gdy ich zabijał, wtedy Go szukali,
nawróceni garnęli się do Boga.
Przypominali sobie, że Bóg jest ich opoką,
że Bóg najwyższy jest ich Zbawicielem.
Lecz oszukiwali Go swymi ustami
i kłamali Mu swoim językiem.
Ich serce nie było Mu wierne,
w przymierzu z Nim nie byli stali.
On jednak będąc miłosierny
odpuszczał im winę i nie zatracał,
gniew swój często powściągał
i powstrzymywał swoje wzburzenie.

/z dzisiejszego psalmu 78 /


Dziś Święto Podwyższenia Krzyża. Mam z tym świętem pewne wspomnienia, ale proszę Cię, byś je uciszył. By one nie przysłoniły mi wdzięczności za to, co dajesz mi teraz. Raz jeszcze czynisz w moim życiu wszystko nowe. Nowe nie znaczy gorsze, nie znaczy złe. Proszę Cię o Twe błogosławieństwo oraz bym nigdy nie dała sobie wyrwać z serca Twego zapewnienia, że jesteś ze mną przez wszystkie dni aż do skończenia świata.


Dzisiaj wieczorem pierwsze spotkanie "po" wakacjach. Cieszę się, że zaczynamy już teraz, a nie dopiero w październiku.

Boże Ojcze, powierzam Ci ten najbliższy rok formacyjny. Proszę o jedną rzecz - abym chociaż trochę zmieniła się, przybliżyła się do Ciebie. Może i nawet tylko w jednej rzeczy - nieważne. Ważne, by była to zmiana na stałe.

13 września 2014

3 lata

W czasie Eucharystii uzmysłowiłam coś sobie.
Dziś mijają właśnie trzy lata odkąd odeszłam.

12 września 2014

Prośba

 Czy może niewidomy prowadzić niewidomego? Czy nie wpadną w dół obydwaj? Uczeń nie przewyższa nauczyciela. Lecz każdy, dopiero w pełni wykształcony, będzie jak jego nauczyciel.


Nadchodzi chyba trudniejszy czas... Zaczynam wracać myślami do tematu, który miałam zostawić.
Szczerze? Czuję się teraz totalnie jak ten niewidomy z dzisiejszej Ewangelii... On nie miał dobrego przewodnika, ja obecnie nie mam żadnego. Chyba lepiej jednak nie mieć żadnego niż mieć takiego, który wyrządzi krzywdę osobie, proszącej o towarzyszenie...

Panie... ja wiem, że jestem monotematyczna... ale proszę Cię... o dobrego, Bożego kierownika duchowego i spowiednika.. o osobę/osoby, z którymi dalej będę mogła nad sobą pracować i jeszcze bardziej zbliżać się do Ciebie... Ty wiesz, jak bardzo w tym obecnym czasie takich osób potrzebuję...

08 września 2014

Modlitwa

Pomyślałam ostatnio, by chociaż we wrześniu, bo nie wiem jaki plan od października mnie czeka, wpadać pół godziny przed Mszą codziennie na Adorację Najświętszego Sakramentu. Pół godziny to nie jest dużo na teraz, ale chciałabym w tym wytrwać. Czuję, że mi tego czasu przy Nim brakuje, mocno to zaniedbałam...

Wczoraj sporą część dnia spędziłam w kuchni. Obiad i małe co nieco na podwieczorek. Rzadko spędzam czas w kuchni, niewiele w niej umiem. Wczoraj, choć sporo czasu mnie to kosztowało,  wyszło smacznie i się cieszę. Chciałabym bardziej wprawiać się w gotowanie i pieczenie...

Wieczorem tradycyjnie Eucharystia. Nawet zgłosiłam się do czytania. Przez przerwę wakacyjną wyszłam z wprawy i nawet zaczęłam się stresować. Jednak ogólnie wyszło bardzo dobrze.
Przyjechał tu w gościnę chyba pewien brat, który dwa razy mijając mnie w czasie Mszy nazwał Katarzyną. Nie wiem, czemu. Śmieszyło mnie to. Później z kumpelą na ławeczce, przy jej domu, wspominałyśmy dawne czasy.

Wczesnym popołudniem skończyłam tworzenie mojej pokuty sprzed dwóch tygodni. Łatwo nie było. Pokuta pisemna, wymagająca. A jako, że spowiednik już w innej diecezji, wysłałam na jego prośbę mailem. Choć to specyficzne rozwiązanie, to jednak się z niego cieszę. Dobrze, że nie muszę czytać jej przy kolejnej Spowiedzi, czy opowiadać o niej osobie, która nie miałaby bladego pojęcia o co chodzi... ;)

Dziś po Mszy znów w sposób nieplanowany wylądowałam na modlitwie wstawienniczej. Nie podawałam tym razem konkretnej intencji. Zdałam się na Ducha Świętego. I dotknęło. By Maryja jako Matka miała mnie w Swojej opiece. Kolejny raz oddane Jemu moje powołanie. Prośba do Niego o wierność powołaniu, o postępowaniu w nim dalej, bym nie odstąpiła od Niego i Jego miłości. O nieustanne trwanie w ramionach Ojca, czucie się bezpiecznie jako umiłowane przez Niego dziecko...

Dobrze mi... Wlałeś, Boże, we mnie wiele pokoju. Wyciszyłeś moje serce. Moje emocje. Moje wspomnienia. Powierzyłam Ci to, co jeszcze nieuporządkowane. Wierzę, że obdarzysz mnie pokojem, którego nic nie zmąci. Obdarzysz wiarą, która się nie zachwieje. Obdarzysz nadzieją, która nie osłabnie.

Wierzę Tobie, Panie!

04 września 2014

Powiedziałam :)

I znów nie umiem nie dziękować i nie być wdzięczną Bogu. :)

Przedwczoraj wieczorem poznaliśmy nowego ojca. Dosłownie chwila rozmowy. Gdy się przedstawiliśmy, ucieszył się, prawdopodobnie będzie miał naszą wspólnotę :) Wydaje się w porządku :) Wczoraj opowiedziałam o tym, jak wyglądały spotkania. Ważne wydaje się to, że nikogo nie pomija, wszystkim podaje rękę. I chyba nawet zrozumiał moje specyficzne poczucie humoru :P

Spotkałam też nauczycielkę z czasu od 1-3 klasy podstawowej. Poznała mnie, pamiętała moje imię. Jej radość była niesamowita! Moja zresztą też. Trochę porozmawiałyśmy. Teraz już 10 lat jest na emeryturze, niedługo wyjeżdża za granicę do swych wnuków. Pięknie. Na szczęście nie musiałam tłumaczyć, czemu robię dopiero drugi rok studiów... :)


Ale jestem jeszcze za coś innego ogromnie wdzięczna Bogu.
Za rozmowę z moją siostrą. Powiedziałam o swoich dalszych planach. Że po studiach wybywam. Prawdopodobnie tam. Zdziwiona. Że nie w to samo miejsce. Że daleko. Był szok, ale... spokojnie! Ucieszyła się, że nie zamknięty. Trudne było przyjęcie, że tak daleko, lecz załagodziłam to słowami, że będę mogła raz w roku przyjechać na troszkę. Nie do końca udało mi się pocieszyć, ale... agresji nie ma, a temat zginął wśród innych. Lecz to nieistotne. Dla mnie ważne to, że wypowiedziane. Że nie muszę się już bać co pomyśli, jak zareaguje. Prawda wyzwala :)


Dziś pierwszy czwartek miesiąca. Lepiej być nie może :)

Cause You're all I want, You're all I need, You're EVERYTHING

01 września 2014

Spontanicznie.

Dzisiejszy dzień spokojny. Nic nie zapowiadało tego, co się wydarzy. Jak zwykle Pan Bóg mnie zaskoczył... :)

Pojechałam do ojców na Mszę. Pod kościołem stało kilka współsióstr ze wspólnoty. Po chwili rozmowy weszłyśmy do środka. Po zakończonej Eucharystii tradycyjnie był Apel. I nagle jedna z nich zwyczajem pielgrzymkowym złapała mnie za rękę, ja podałam drugiej, ona kolejnej. Fajnie tak :) Dzięki temu Apel nie dłużył mi się w ogóle ;)

Na korytarzu czekałyśmy, bo jedna z nas miała sprawę do swojego kierownika. I w pewnym momencie podeszłam na rozmowę i ja. Rozmowa zakończona modlitwą wstawienniczą.
Dużo pokoju i pomoc w dalszym rozeznaniu pod względem czasu.
Na chwilę obecną jednorazowe, a co dalej?
Ty, Panie, wiesz.

Panie, jesteś wspaniały. Nie wiem, czy to TEN. Nie wiem. Na razie o to nie pytam. Po prostu dziękuję za to pokrzepienie modlitwą przed Tobą. Za przypomnienie, że co innego emocje, a co innego wola i decyzja. Za zawierzenie mnie Tobie i Twojej Matce, jako Tej, która jest Matką każdego powołania. Za zawierzenie Tobie mojego powołania.

I za to, że nie tylko te przemyślane, przemodlone decyzje są dobre. Bo ta dzisiejsza rozmowa była bardzo spontaniczna. I na pewno nie uważam, że jakościowo ta sytuacja była gorsza od tych zaplanowanych ;) O nie ;)

Boże Ojcze, o jedno dziś proszę - o wierność mojemu powołaniu!