Wczorajsze spotkanie - ok. Dzieciaki nawet ok, jedna osoba była wiecznie niezadowolona i widać, że buntowniczka, ale ufam, że do okiełznania... Ogólnie ja współprowadziłam spotkanie, główną prowadzącą była taka jedna dziewczyna. Wydaje mi się, że to ja mam być główną prowadzącą a nie ona, no ale - za tydzień będzie już ojciec, więc okaże się, jak ma być.
Dzisiejsze czytania słyszałam 4 raz... Wczoraj na spotkaniu z dzieciakami, potem na wieczornej Mszy. Dziś na wieczornej oraz... na porannej.
Rano moja wspólnota pomagała wspólnocie starszych i niedosłyszących. Zauważyłam, że strasznie ciężko było mi się odnaleźć wśród tych osób... Wiem, że oni nie są gorsi, nie powinnam patrzeć na nich z politowaniem... a jednak czuję się nieswojo.
W autobusie wracałam z kilkoma z nich. Jeden pan poznał, że jestem tą, która czytała na ich Mszy. I gdy wychodzili z autobusu, uśmiechnął się do mnie i pomachał rękoma. Uśmiechnęłam się i pomachałam także. Ale czuję się dziwnie. Coś dziwnego czułam w sercu...
Boże Ojcze, dziękuję za to, co mam... że mogę mówić, słyszeć...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz