Strony
17 października 2014
Bezsilność.
Chciałabym wyrzucić z życia ostatni tydzień. Zwłaszcza wtorek. Mój perfekcjonizm oberwał. Muszę nauczyć się przyjmować ostatnie miejsca. Muszę na nowo uzmysławiać sobie, że jestem wartościowa nie tylko wtedy, gdy wszystko wychodzi. Upokorzenia czasem są bardzo potrzebne... Inną kwestią jest właściwe ich przyjęcie... Ucieczka w sen, jak ja to lubię. Choć dobrze wiem, że sen jest ostatnią rzeczą, na którą mogę sobie pozwolić. Ten semestr jest koszmarny, nawet nie mam czasu siąść przed kompem na dłużej, czy spotkać się ze znajomymi...
Chyba przykro mi, że Eucharystia stała się miejscem odpoczynku... Tego fizycznego, ale i psychicznego...
Konflikt tamtych dwóch trwa, z tym, że nie zajmują się już dzieciakami. Jest jednak jeszcze coś.
Ja też nie zajmuję się dzieciakami. Jak to? Zwłaszcza po ubiegło-tygodniowych zapewnieniach, że "ja bym je wyrzucił, a Ciebie zostawił"? Co zostało po tych zapewnieniach, obietnicach? Odpowiedź jest prosta - mój poranny sobotni czas wolny. I wiem jedno - nie, nie będę się u niego spowiadać.
Dziś spotkanie w sprawie naszej akcji. Nie wiem, co mi strzeliło do głowy, ale wypowiedziałam na głos, że mogę spróbować skołować jedną relikwię. Gdy powiedziałam skąd, nowy ojciec zechciał nawet się tam wybrać. Nie dowierzałam. Mail z prośbą wysłany, czekam na odpowiedź, choć cudu się nie spodziewam.
Boże Ojcze, dziękuję Ci za pomoc duchową przez maile. Chcę wierzyć w to, że zostanę uzdrowiona i uwolniona od swej niemocy. Że to nie jest dla Ciebie niemożliwe. Proszę Cię tylko o jedno - o siłę do funkcjonowania w codzienności...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Pamiętam w modlitwie :)
OdpowiedzUsuńOoo, czyli jednak ktoś to czyta :)
Usuńbardzo dziękuję!!