Tak się zastanawiam jak podsumować ten czas.
Był niezmiernie ciężki, nie pamiętam, kiedy tak obficie ostatnio płynęły łzy...Tyle się oczyszczało...
Ale był zarazem najwspanialszy.
Na czele z dodatkową konferencją dotyczącą 2 rozdziału Pnp, która była mi dana tak na osłodę... :)
Co ciekawe - na temat powołania nie było w ogóle rozmowy.
Musiałam posłusznie wejść w rekolekcje i dać wiarę, że na ten temat jeszcze się czas znajdzie. Takie wymagania. Trochę zawiedziona, bo czas się nie znalazł, ale zarazem myślę - a może to i dobrze?
Bo jak w obecnym czasie brzmiałyby z moich drewnianych ust słowa, że wciąż czuję się Jego?...
Kryzys przyszedł.. A zarazem gdzieś oddychałam duchowo, słysząc i doświadczając jak bardzo Jego miłość jest pierwsza, wcześniejsza... Wspaniały akcent kładziony na paschalność był dla mnie ogromną pociechą. Że dla Niego nie ma takiej mojej słabości, z którą by sobie nie poradził, nie ma słabości z której nie potrafiłby mnie wyzwolić. To mi dodaje nadziei, że nie wszyscy muszą szukać w psychologii jedynego rozwiązania swoich problemów...
I coś jeszcze.
Warto było pojechać setki kilometrów, by na milion procent doświadczyć i uwierzyć sercem, że choć jest ciemno, źle i chociaż czuję się opuszczona, osamotniona, to ON J E S T...
- - -
Chciałabym napisać taki szczery list, w którym nawiążę do tego, co nie wypowiedziane... dużo tego... jednak czasu bardzo mało. To musi poczekać.
Przede mną egzaminy, prezentacje, terminy oddania prac. To wszystko w większości już teraz, w styczniu, zanim jeszcze zacznie się sesja. Luty przeznaczony na sesję zapowiada się bardzo spokojnie.
Boże, Ty, który JESTEŚ... Proszę Cię, wspieraj mnie i błogosław w tym styczniowym czasie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz