Strony

24 kwietnia 2015

Rozdarcie?

Ostatnio mam alergię na większość osób z mojej studenckiej grupy. Po prostu nie wyrabiam emocjonalnie. Brakuje mi cierpliwości, zrozumienia dla nich i ich idiotycznych pomysłów. Mam dość tego, że demokratycznymi wyborami przegłosowują coś bezsensownego, nienormalnego przez co pozostała część grupy cierpi. Inną kwestią jest to, że mówią mi co mam zrobić, nie pytając nawet o zdanie, wybierając robotę, która nie jest im na rękę, a że ktoś musi ją wykonać, więc złośliwie pada na mnie, no bo przecież ja potulnie, bez słowa nigdy się nie skarżąc zawsze pomogę. I nieważne, że musiałabym marnować wolne dni, by jechać do innego miasta i zrobić to, co trzeba. Tak jakby nie było osób, które mieszkają tam na miejscu.

Emocjonalnie jestem tykającą bombą. Nie znoszę, jak ktoś mną dyryguje i decyduje o mnie nie uzgadniając tego ze mną, stawiając przed faktem dokonanym, bo przecież rozkazywać najłatwiej. 

Boże, zaradź mojej złości. Ucisz burzę w moim sercu. Czasem nie wiem, czy w takim wypadku lepiej, bardziej ewangelicznie jest zrobić to, czego chcą i uniżyć się przed osobami młodszymi od siebie czy też będąc asertywną nie dać się wykorzystywać i pomiatać sobą. Pewnie to pierwsze. A kiedy poznać, czy to nie jest patologiczna uległość i dawanie sobie wchodzić na głowę z powodu braku wyznaczonych granic? Może jednak potrzeba 'zdrowego egoizmu'? A może ten egoizm wcale nie jest zdrowy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz