Strony

25 lipca 2015

Podniesiona.


Wczoraj poległam. Ale od razu poszłam do Miłosiernego...Czułam się jak ta, której naprawdę wiele odpuszczono... Idąc do Komunii stwierdziłam, że tak szczęśliwa nie przystępowałam do niej już dawno. Bardzo dosłownie wzięłam wcześniejsze słowa: "Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie..." zwłaszcza po tym, co się stało... ale ta druga część zdania jest niesamowita: "ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja". No właśnie. Patrzyłam na ludzi, którzy wracali od Komunii i myślałam sobie, że oni wszyscy na pewno bardziej uduchowieni są od mnie, mniej grzeszący, dobrze, że nie znają moich grzechów... A jednak nieważne komu jakie grzechy odpuszczono, kto jak bardzo zgrzeszył - bo jeśli przyjdzie prosić o przebaczenie, może przyjąć Jego Ciało jak każdy, kto jest w stanie łaski. Ważne, że możemy się z Nim w Komunii zjednoczyć, być razem, cieszyć się tą bliskością, wspólnotą. Doceniłam to, że mogę włączyć się i tworzyć Kościół przyjmujący Go w Komunii, bo przecież niektórzy ludzie niestety siedzieli wtedy w ławce. Może potrzebowałam tego doświadczenia, bo w me życie wkradła się rutyna i nie potrafiłam już docenić, cieszyć się tą codzienną Komunią? Może potrzebowałam tego doświadczenia, bo zbyt wiele było we mnie pychy jaka to jestem doskonała i jak wiele od Niego otrzymuję?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz