Strony

05 grudnia 2011

"Przyjaźń wymaga duchowego bogactwa."

"Do przyjaźni nie są zdolni ludzie, których wewnętrzny świat jest powierzchowny i egoistyczny. Ta niezwykła forma miłości wymaga równie niezwykłej wrażliwości i szlachetności. Przyjaciele mają podobne horyzonty intelektualne, moralne, duchowe i religijne. Można kochać osobę, której świat jest jeszcze mały czy poraniony. Nie można jednak z tą osobą - dopóki pozostaje w takiej sytuacji - zbudować trwałej przyjaźni. W przyjaźni potrzebna jest symetria dojrzałości. Przyjaciół łączy podobna szlachetność, wierność, ofiarność, zaufanie. Z tego względu dorośli powinni być przyjaciółmi dla dzieci, ale nie mogą od nich oczekiwać podobnej postawy. Próba przeżywania partnerskiej przyjaźni z osobą dorosłą nie byłaby dla dziecka formą dowartościowania, ale stałaby się coraz większym ciężarem.
Przyjaciel to ktoś, z kim wspólnie zdumiewam się wielkością człowieka i bogactwem jego wewnętrznego świata."

Ta książka wspaniale wpadła w moje ręce... Tak... Ja nie mam takiej samej wrażliwości, szlachetności, wierności, ofiarności, zaufania... Z mojej strony to nie jest równe, z mojej strony to było i jest jeszcze małe... Nie potrafię dać tyle, ile ona... Nie jestem zdolna do trwania teraz w partnerskiej relacji... Dla niej jestem po prostu dzieciuch... "Jesteś moim duchowym dzieckiem..." Tylko taka relacja może istnieć. Tylko, a może aż - lecz ja tego nie doceniam...?

Wczoraj odwiedziłam na chwilę mamę. Wygląd jej domu się zmienił, większość przemeblowana, dokupione nowe rzeczy... A i mama jakaś taka zdrowsza, ładniej wyglądająca, bardziej zadbana. Wzruszyłam się, gdy zobaczyłam, że na telewizorze postawiła w ramce moje zdjęcie z siostrami i ma je w centralnym miejscu pokoju... Powiedziała: "Wiesz... muszę Ci powiedzieć, że pasujesz tam..." - zakręciły mi się łzy w oczach... Przytuliła mnie parokrotnie, kupiła najdroższe ciasto i masę słodyczyc, powiedziała, że kocha - nie pamiętam, by kiedykolwiek miało miejsce coś takiego... Moja mama.... Kochana moja mama... Bałam się tych odwiedzin... Modlitwa działa... Czyżby ta relacja się poprawiała?... Może i po to jestem na zewnątrz?...
Chwała Tobie, Panie!...

-----
A z dzisiejszych czytań:

"Niech się rozweseli pustynia i spieczona ziemia,
niech się raduje step i niech rozkwitnie!
Niech wyda kwiaty jak lilie polne,
niech się rozraduje także skacząc i wykrzykując z uciechy.(...)
Pokrzepcie ręce osłabłe, wzmocnijcie kolana omdlałe!
Powiedzcie małodusznym: «Odwagi! Nie bójcie się!
Oto wasz Bóg, oto pomsta; przychodzi Boża odpłata;
On sam przychodzi, aby was zbawić.Wtedy chromy wyskoczy jak jeleń i język niemych wesoło krzyknie.
Bo trysną zdroje wód na pustyni i strumienie na stepie;
spieczona ziemia zmieni się w staw,
spragniony kraj w krynice wód,
badyle w kryjówkach,
gdzie legały szakale, na trzcinę z sitowiem.
Będzie tam droga czysta, którą nazwą Drogą Świętą. (...)
Nie będzie tam lwa,
ni zwierz najdzikszy nie wstąpi na nią ani się nie znajdzie,
ale tamtędy pójdą wyzwoleni i odkupieni przez Pana powrócą.
Przybędą na Syjon z radosnym śpiewem,
ze szczęściem wiecznym na twarzach.
Osiągną radość i szczęście, ustąpi smutek i wzdychanie."


Dziękuję Ci, Panie, za Twoje Słowo, przez które dajesz mi życie!

1 komentarz: