Strony

21 grudnia 2011

Pnp....

"Wierność w przyjaźni.
Przyjaciel to ktoś wierny. Przyjaźń jest możliwa tylko wtedy, gdy przyjaciel zdolny jest do tak czystej wierności, że w żadnej sytuacji nie budzi ona naszych wątpliwości. Przyjaźń opiera się na takiej wierności, która nigdy nie zdradzi i która nie zniechęci się żadną trudnością czy próbą. Przyjaciel pozostaje wierny także wtedy, gdy on sam zastaje zdradzony i skrzywdzony. Niewzruszona wierność nie jest jedynie kwestią dobrej woli i szlachetności. Dochowanie takiej wierności jest możliwe wtedy, gdy przyjaciel potrafi być wierny samemu sobie: swoim ideałom, wartościom i wcześniejszym zobowiązaniom. Podstawowym sprawdzianem wierności jest wierność i uczciwość w drobnych sprawach. Tylko w obliczu wiernego przyjaciela możemy czuć się bezpieczni i obdarzać go zaufaniem.
Przyjaciel to ktoś, kto pozostaje ze mną wtedy, gdy inni mnie opuszczają.

Przyjażń to odpowiedzialność.
Przyjaźń to więź, która w ogromnym stopniu wpływa na sytuację życiową danego człowieka. Własnie dlatego wiąże się ona ze szczególną odpowiedzialnością. Jest to jednak inny rodzaj odpowiedzialności niż odpowiedzialność rodzica za dziecko czy wychowawcy za wychowanka. Dojrzała przyjaźń zakłada bowiem wysoki stopień dojrzałości obu stron. Przyjaciel nie jest odpowiedzialny za postawę tych, z którymi nawiązał przyjaźń. Jest natomiast w najwyższym stopniu odpowiedzialny za swoją postawę wobec nich, a zatem za słowa, które wypowiada oraz za zachowania, na które się decyduje. A także za ewentualny brak tych słów czy czynów, które wynikają z natury dojrzałej przyjaźni. Przyjaciel wie, że drugi człowiek potrzebuje nie tylko jego życzliwej obecności, ale także jego stanowczości, odwagi mówienia bolesnej prawdy oraz zdolności upominania i przebaczania.
Przyjaciel to ktoś, kto potrafi spotykać się ze mną w odpowiedzialny sposób.

Przyjaźń jest bezinteresowna.
Ten, kto za pomocą przyjaźni usiłuje coś zyskać, zniszczy każdą przyjaźń. Natomiast ten, kto jest przyjacielem nie ze względu na swoje potrzeby czy oczekiwania, ale dlatego, że druga osoba jest dla niego cenna, umacnia przyjaźń i odkrywa, jak wiele sam przez to zyskuje. Przyjaźń może rozwijać się jedynie wtedy, gdy przyjaciele potrafią zaskakiwać siebie wzajemną bezinteresownością.
Ludzie niedojrzali kierują się zasadą: 'Kocham ciebie, gdyż cie potrzebuję'. Przyjaciele kierują się zasadą: 'Potrzebuję ciebie, gdyż cię kocham'. Przyjacielowi nie chodzi o to, by drugi człowiek zorientował się, iż został czymś obdarowany. Przyjaciel cieszy się najbardziej wtedy, gdy sprawia radość z ukrycia. Jego zyskiem jest to, że ja coś zyskuję. Przyjaźń jest szczytem bezinteresowności i dlatego nie można jej kupić ani sprzedać, a jedynie ofiarować. 
Przyjaciel wie, że żadna róża nie jest aż tak piękna, jak oblicze obdarowanego nią człowieka."

Wątpliwa relacja... Choć... Nie wiem, jak dla niej, ale... dla mnie przyjaźń się nie kończy nigdy, chociażby nie wiadomo co się stało... Ja pamiętam, to wszystko pamiętam... I nie zapomnę... Boli bardzo, ale wtedy przypominam sobie, że BYŁO pięknie... A to znaczy dla mnie, że jest możliwe, by tak jeszcze kiedyś było... Choć czuję się zdradzona, to ja będę wierna, mimo zadanej krzywdy... Wierzę, że będę się czuła bezpiecznie i że będę w stanie darzyć zaufaniem mimo wszystko. 

Jak ktoś powiedział mi ostatnio -
'Nie zmienisz człowieka, możesz jedynie ty się zmienić, swe nastawienie zmienić, zachowanie zmienić i przez swą postawę wywołać przemianę u innych, możesz spróbować się w obecnej sytuacji odnaleźć. Możesz zrobić tylko to, co należy do Ciebie.'

-----
Ale przechodząc do czytań liturgicznych...
Dziś niesamowity fragment...
Skorzystałam z możliwości zaangażowania się w przygotowanie liturgii i pewien sympatyczny kapłan, który prowadzi tegoroczne roraty zarezerwował dla mnie to czytanie, o niczym nie wiedząc... We wstępie Mszy powiedział tekst wprowadzenia do tego czytania... Jakoś tak mi się śmiać zachciało... Nie pamiętam, kiedy ostatnio czytałam mając przed sobą tyle ludzi... Cała katedra.. Ale nie stresowałam się w ogóle... Czytałam tak spokojnie, powoli, by mogły wybrzmieć te piękne słowa...

No właśnie... - te słowa:
"Cicho! Ukochany mój!
Oto on! Oto nadchodzi!
Biegnie przez góry, skacze po pagórkach.
Umiłowany mój podobny do gazeli, do młodego jelenia.
Oto stoi za naszym murem,
patrzy przez okno, zagląda przez kraty.
Miły mój odzywa się i mówi do mnie:
Powstań, przyjaciółko ma, piękna ma, i pójdź!
Bo oto minęła już zima, deszcz ustał i przeszedł.
Na ziemi widać już kwiaty, nadszedł czas przycinania winnic,
i głos synogarlicy już słychać w naszej krainie.
Drzewo figowe wydało zawiązki owoców
i winne krzewy kwitnące już pachną.
Powstań, przyjaciółko ma, piękna ma, i pójdź!
Gołąbko ma, [ukryta] w zagłębieniach skały,
w szczelinach przepaści,
ukaż mi swą twarz, daj mi usłyszeć swój głos!
Bo słodki jest głos twój i twarz pełna wdzięku." /Pnp 2,8-14/

------
"O, Wschodzie ranny! Światło wiekuiste,
sprawiedliwości Słońce promieniste.
Przybądź i oświeć w ciemnościach siedzące
nędznych tysiące!"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz