Strony

20 grudnia 2011

Przygotowania wraz ze wspomnieniami...

"Owoce przyjaźni.
Jedynie po owocach można poznać i upewnić się, czy to, co nas łączy, jest dojrzałą przyjaźnią, czy też jakąś jej namiastką. Przyjaźń rodzi entuzjazm. Daje niespodziewaną radość. Pomaga wytrwać w trudnościach i cierpieniu. Mobilizuje do rozwoju i wierności własnemu powołaniu. Pozwala nam przekroczyć nasze ograniczenia. Uczy ofiarować i przyjmować miłość. Rodzi wrażliwość, subtelność, cierpliwość, dojrzałość, prawość. Przyjaźń uszlachetnia. Przyjaciel to ktoś, kto sprawia, że poszerzają się moje horyzonty intelektualne, emocjonalne, moralne, duchowe, religijne i społeczne. Bez przyjaciela byłbym kimś mniejszym i żyłbym bardziej powierzchownie. Przyjaciel przynosi nadzieję. Wydobywa to, co w nas najpiękniejsze. Sprawia, że odnajdujemy w sobie siły i zdolności, których bez jego pomocy nigdy byśmy nie odkryli.
Przyjaciel dostrzega i umacnia we mnie to, co najlepsze i najszlachetniejsze.

Cena przyjaźni.
Wobec przyjaciela odsłaniamy nie tylko naszą radość i dojrzałość, ale także nasze ograniczenia i trudności. To właśnie przyjacielowi zwierzamy się z życiowych ciężarów i bolesnych przeżyć, o których nie mówimy nikomu innemu. To wobec przyjaciela jesteśmy bardziej spontaniczni zarówno wtedy, gdy czujemy się silni i szczęśliwi, jak i wtedy, gdy tracimy nadzieję, gdy czujemy się bezradni, przemęczeni, rozgoryczeni. Przyjaciel jest zwykle jedynym świadkiem naszych łez i naszych bolesnych przeżyć. Jest kimś, kto rozumie, że przyjaźń wierna i bezwarunkowa musi mieć swoją cenę w postaci wspólnego dźwigania trudności i słabości tych, którzy nam zaufali. Przyjaciela szukamy wtedy, gdy potrzebujemy kogoś, kto nie zniechęci się w obliczu naszych zmiennych nastrojów czy naszego buntu wobec całego świata.
Przyjaciel to ktoś, kto dyskretnie i cierpliwie dźwiga ze mną ciężar mojego życia."

Myślałam, że mogłam odsłaniać się ze swymi słabościami, trudnościami, ograniczeniami. Zwierzać się ze swych ciężkich przeżyć, ufać.. Jej właśnie jej. Myślałam, że mogę być tak spontaniczna, szczera, otwarta, przychodzić i mówić co i jak, czy łatwo, czy trudno... Tylko ona była świadkiem moich łez, słyszała z naprzeciwka mój płacz, ale... zniechęciła się, poddała, załamała ręce. A tyle mówiłam, opowiadałam, żaliłam się, zwierzałam, dzieliłam sobą. Po co pokazywałam łzy, ufałam, zaangażowałam się w tę relację. Chyba po to, by... być na zewnątrz. :(
--------

Rok temu, tego właśnie dnia robiłyśmy pierogi.
I dziś pewnie robimy je razem, ale osobno...
--------
"Kluczu Dawidów, Izraela Boże!
Co Ty otworzysz, nikt zamknąć nie może.
Przybądź a wywiedź mocą Twej prawicy
więźniów z ciemnicy!"

1 komentarz: