Przyjechałam z rekolekcji.
Moje motto sprzed wyjazdu brzmiało:
„Wsiąść do pociągu BYLE JAKIEGO,…
patrzeć jak wszystko ZOSTAJE W TYLE…”
A wróciłam inna, już nie pełna buntu...
Ale Słowo przeniknęło mnie do głębi…
Na niedzielę nie zajrzałam do czytań z dnia,
ciągle trwałam przy czytaniach rekolekcyjnych.
Chciałam przeczytać pierwsze czytanie,
ale biorąc pod uwagę moją tendencję do pchania się na afisz,
zdecydowałam się nie wpisywać na listę.
Z ciekawością czekałam aż wyznaczona osoba do niego podejdzie,
zastanawiałam się skąd we mnie takie szarpanie się i walka…
A po chwili usłyszałam słowa:
„Niewiastę dzielną, któż znajdzie?
JEJ WARTOŚĆ PRZEWYŻSZA PERŁY.”
A zaraz potem homilia o dzielnych niewiastach z PŚ, w tym… o Judycie.
Pan przypomniał mi… kim jestem.
Nie mam niskiego poczucia własnej wartości.
Moje motto sprzed wyjazdu brzmiało:
„Wsiąść do pociągu BYLE JAKIEGO,…
patrzeć jak wszystko ZOSTAJE W TYLE…”
A wróciłam inna, już nie pełna buntu...
Ale Słowo przeniknęło mnie do głębi…
Na niedzielę nie zajrzałam do czytań z dnia,
ciągle trwałam przy czytaniach rekolekcyjnych.
Chciałam przeczytać pierwsze czytanie,
ale biorąc pod uwagę moją tendencję do pchania się na afisz,
zdecydowałam się nie wpisywać na listę.
Z ciekawością czekałam aż wyznaczona osoba do niego podejdzie,
zastanawiałam się skąd we mnie takie szarpanie się i walka…
A po chwili usłyszałam słowa:
„Niewiastę dzielną, któż znajdzie?
JEJ WARTOŚĆ PRZEWYŻSZA PERŁY.”
A zaraz potem homilia o dzielnych niewiastach z PŚ, w tym… o Judycie.
Pan przypomniał mi… kim jestem.
Nie mam niskiego poczucia własnej wartości.
Moja wartość jest w NIM.
Jestem Judytą, jestem dzielną niewiastą, mężną, odważną…
Na nowo mi to uzmysłowił.
We mnie w tym czasie akurat wiele lęku, niepewności „co dalej?"
I nagle…
W mym sercu POKÓJ, odwaga, siła.
Słyszałam, jak mówi: „Nie bój się, Judyto. Ja jestem.”
Na rekolekcje przyjechałam spanikowana.
Ogarnięta lękiem: co dalej..
A teraz?
Czułam, że Ktoś mnie PODNOSI.
Cokolwiek będzie, ja poczułam się SILNA, by temu sprostać.
Otrzymałam wielką siłę. I pragnienie bycia mężną dla Pana.
Choć moje przyszłe losy nie są pewne i znane, to poczułam wewnętrzny pokój.
Nie spodziewałam się tego. Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości.
Ty jesteś. Cokolwiek się stanie, to wszystko to minie.
TY jesteś i będziesz w tym ze mną.
Wszystko mija, ON jest i będzie zawsze.
Oddałam Mu to, puściłam całkiem. Po prostu.
Weszliśmy w stary, znany fragment o wskrzeszeniu Łazarza…
I przy tym Słowie coś mnie uderzyło…
„Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!”…
I wstrząs dla mnie:
JUDYTO, WYJDŹ NA ZEWNĄTRZ!
Wyjdź na zewnątrz…
Nie jesteś już tam, jesteś w innym miejscu.
Przeniesienie. Przenieś się.
Wyjdź na zewnątrz cała, nie tylko fizycznie, ale też mentalnie!
I za tym dalsze wyjścia:
Wyjdź na zewnątrz ze swego wewnętrznego światka:
przeżywalności, emocjonalności,
koncentracji na sobie i swych problemach
a także postrzegania rzeczywistości, ludzi, zdarzeń przez własne pryzmaty,
myślenia o tym w kategorii:
'to ja mam rację, na pewno tak jest’,
patrzenia swymi oczyma.
Wyjdź na zewnątrz z: rozpaczy, agresji, żalu,
bólu, porównywania z innymi, poczucia straty,
bycia gorszą zawsze i wszędzie, poczucia odrzucenia.
WYJDŹ NA ZEWNĄTRZ. Nabierz wolności! Zdystansuj się.
Gdy ktoś mi coś mówi, przyjmuję to za prawdę,
bez podejrzeń, niedowierzań, podważań, zaprzeczań. Jestem dla kogoś ważna = jestem ważna. Uznaję, że JA NIE MAM RACJI, NIE ZNAM PRAWDY= NIE OCENIAM. UFAM SŁOWU I WIERZĘ W NIE.
Emocje? Ok, są, ale nie muszą już zajmować tyle miejsca. Nie jestem samymi emocjami. Mam też jeszcze rozum i mam wolę. To ja decyduję, ile miejsca daję emocjom i co wybiorę – czy zostanę przy tych nieprzyjemnych emocjach i będę przy nich trwała czy nie. NIE, NIE BĘDĘ PRZY NICH TRWAŁA i ZOSTAWAŁA. TO JEST MÓJ WYBÓR. I TEGO CHCĘ.
Pan Bóg NIE PORÓWNUJE. DLA NIEGO jestem WYJĄTKOWA. Nie muszę za wszelką cenę spełniać czyichś oczekiwań i szukać bezgranicznej akceptacji, przyjęcia, uznania u ludzi, bo tego NIE DOSTANĘ. JEZUS, ma Miłość, mi to daje. Czy przyjmę to i się tym nakarmię do syta? TAK, BIORĘ.
Gorsza od innych? Przypomniały mi się dawne rekolekcje wspólnotowe w milczeniu parę lat temu. Ofiara Kaina nie była gorsza od ofiary Abla. Po prostu Pan wybrał tą, składaną przez Abla. PO PROSTU. ON MA WOLNĄ WOLĘ I TO NIE ZNACZY, ŻE KTOŚ JEST GORSZY.
KAŻDY JEST SZCZEGÓLNY, WYJĄTKOWY DLA NIEGO.
KAŻDEGO ON KOCHA INACZEJ. Jestem przez NIEGO UMIŁOWANA. Umiłowane Dziecko Boże i oblubienica Jezusa. Tego się trzymam i nie dam sobie wyrwać z serca.
Poczucie STRATY? Czy mogę powiedzieć, że coś straciłam? Mogłabym wyliczać, ale… tak naprawdę wszystko co mam jest Jego, to JEGO WŁASNOŚĆ i jeśli mi coś daje, to JEGO DAR dla MNIE i ma prawo coś zabrać, bo to JEGO. On jest Stwórcą i to On rozdziela Swoje dobra i bogactwa, On dysponuje. A ja? Ja WSZYSTKO MAM W NIM. Najważniejsze, bym Jego nie straciła. To przy Nim jestem bezpieczna i żadna rzecz, miejsce czy osoba nie da mi poczucia bezpieczeństwa, które mam jedynie w NIM.
A tak w ogóle to dodatkowy wstrząs pojawił się w mym sercu na Adoracji: „DOCEŃ TO, CO MASZ” i moje zawstydzenie kolosalne, ale prowadzące do przytulenia się, przylgnięcia do tych słów a niżeli do pogrążenia w dół.
Moje poczucie straty– tata zmarł, ale to ON daje życie i zabiera… Jego dał mi na pewien czas. Miał w tym swój plan. To Jego decyzja, na ten Jego akt mogę spojrzeć pod katem mądrości Bożej w tym, że po jego śmierci relacja z mamą i siostrą stała się bliższa, atmosfera była bez napięć, żalu, lęku względem jego niekontrolowanych zachowań. Wtedy zbliżyłyśmy się do siebie. Może gdyby mi się w życiu układało, rodzice by mi ‘wyszli’, to nie potrzebowałabym Go szukać i mieć w Nim Ojca, może bym Go nie znalazła? Zgromadzenia także nie straciłam. Jestem w nim, mam w nim miejsce cały czas. Trudno mi i to fakt, ale nic nie jest stracone, a raczej wszystko jest do zyskania, wszystko przede mną. Mam pomoc pewnej osoby, Jezus też doprowadza do pionu. Idę do przodu, porządkując wszystko. Pojawiło się we mnie jakieś takie wewnętrzne w końcu przyzwolenie i zgoda na obecną sytuację, rezygnacja z wewnętrznego uporu, zmagania i niezgody. ‘ Teraz po prostu TAK jest, to jest tylko pewien etap przejściowy, nic złego się nie dzieje. Zaufaj.’ UFAM.
Niech się tak stanie według Słowa Twego! Zrobiło się lżej, jedno wielkie: uffff…
Żal i ból – nawet jeśli tylko subiektywne czy bezpodstawne obiektywnie – CODZIENNIE MODLĘ SIĘ O PRZEBACZENIE RANIĄCEMU i buduję relację od nowa, przekraczając siebie. Zależy mi na formacji i stać mnie na to, by przejść ponad uczuciami, które się pojawiają w formacji, bo On jest dla mnie ważniejszy i On jest moją motywacją. Dla NIEGO. No i w ogóle JESZCZE WIĘCEJ MODLITWY.
W czasie rekolekcji doświadczyłam też po ludzku wiele życzliwości i miłości ze strony uczestników. Wzajemna pomoc, rozmowy pełne ciepła i serdeczności leczyły tak naprawdę niewiadomo kiedy moją duszę...
Sprzątałam kuchnię – sprzątanie, coś czego nie lubię, co sprawia mi ogromną trudność - teraz wykonywałam z chęcią, przyjemnością. Towarzyszyło mi wiele uśmiechu, gdy w małych drobnych rzeczach mogłam komuś pomóc i potem zobaczyć radość na twarzy drugiego. Wskazać komuś drogę do kaplicy, powiedzieć jaka jest godzina, czy zwyczajnie obdarowywać kogoś uśmiechem na korytarzu. Cieszyć się na nowo z małych rzeczy, mimo że gdzieś tam w środku jest ciężko. Zauważać drugiego człowieka, jego sprawy, zainteresować się nim, jego problemami, ukierunkować się na innych a nie na sobie i swych trudnościach. Teraz wróciłam, zaangażowałam się w sprzątanie, w zwykłe czynności jak zaniesienie kawy i nne małe drobne rzeczy wynikające z miłości, chęci bycia dla drugich, nie dla siebie. „Wyjdź na zewnątrz.”
Modliłam się wczasie rekolekcji długo: Jezu, czy me kości wrócą do życia?
Błagam, daj mi Ducha, bym ożyła, bo jestem umarła!
Wydobądź mnie z grobu, daj mi życie! Bo ten mój grób to już taki głębinowy.
Wróciłam inna, nowa, pełna chęci do zmian, zdeterminowana. Mój charakterek jest tak nieustępliwy, że jak czegoś chce, na czymś mu zależy, to walczy do upadłego.
Ojciec głoszący rekolekcje, zapytał mnie żartobliwie, bo często mijaliśmy się na korytarzu, czy nie zasnęłam na tych konferencjach, czy nie znudził. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą: „Czuję się PRZEORANA”.
Jego Słowo ma MOC. Jezus, który jest Zmartwychwstaniem i Życiem, otworzył mój grób i wydobył mnie z niego. Dokonuje się coś pozytywnego. Wracam do życia. To wszystko, w czym tkwiłam, to jeden wielki grób i to głębinowy :)
A ON? ON dał mi ŻYCIE. Na nowo mnie zrodził do życia.
Słowa pieśni tak dobrze znanej: „Podnieś mnie, Jezu” były dla mnie trafne. Potrzebowałam podniesienia.
A jeszcze bardziej powstania z martwych.
Na Jego Słowo wyszłam z grobu.
Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów, ludu mój…”
TWOJE SŁOWO JEST PRAWDĄ.
I w moim ucisku jest dla mnie POCIECHĄ,
że TWOJE SŁOWO DAJE MI ŻYCIE! AMEN.
Warto było jechać przez całą Polskę, cały dzień, aby tyle otrzymać. Czytałam Twój wpis dwa razy, pewnie jeszcze nie raz przeczytam.
OdpowiedzUsuńPiszesz o wewnętrznym przyzwoleniu, zgodzie, na to co teraz jest i wiesz, jakoś tak się nawet da czuć przez ten test, tę Twoją zgodę. Chyba gdzieś to wielkie zmaganie się ze sobą, które jak powietrze z balona, gdzieś uszło. Cieszę się, że odczułaś chyba taką duchową ulgę i po raz kolejny zdobyłaś przekonanie o Jego prowadzeniu i obecności. Tak, On jest Panem Wszystkiego, niezależnym i suwerennym, robi jak chce, bo jest Panem, ale w tym wszystkim kieruje Nim tylko Miłość. To pewnik. A że drogi takie a nie inne... Tak zadecydował :)
Jak w niedzielę usłyszałam to czytanie o Judycie to też pomyślałam o Tobie :)) Do mnie osobiście ten teks nie przemawia, bo nie jestem ani mężna, ani dzielna, ani odważna, ale nieważne, istotne jest, że do Ciebie trafia :).
Cieszę się, że Pan Ci tak pobłogosławił, że promyki słonka Ci zaświeciły. Pozdrawiam, ja ;)
P.S. Masz świetny styl pisarski :)
Podziwiam Cię... NAPRAWDĘ!
OdpowiedzUsuńMnie, która nie jest doświadczona przez los, życie tak trudno zrozumieć niektóre sprawy i zostawić to, co było, minęło i zacząć ŻYĆ a nie tylko egzystować... Ty, która tak wiele przeżyłaś, potrafisz wstać i iść dalej, do przodu.. MIMO WSZYSTKO, bo uwierzyłaś, zawierzyłaś, zaufałaś JEMU i TYLKO JEMU! Czyż to nie powinna być droga mojego postępowania? Zdać się tylko i wyłącznie na NIEGO i stale ku NIEMU zwracać swoje oczy i serce,które ostatnio jest tak poranione...? Wiesz, ostatnio usłyszałam, że nie można kogoś stracić, bo nikt nie jest naszą własnością :) I Ty to doskonale rozumiesz... Nie mam słow by dalej opisać to, co czuję po przeczytaniu tego świadectwa... Więc po prostu podziękuję Ci z całego serca! Są w życiu sprawy o które należy walczyć do samego końca...
Pozdrawiam Cię! ;)
Aż nie wiem, co napisać po przeczytaniu tych słów. Widzę dobrze, że wszystko ma swój czas i u każdego jest on inny... Cieszę się, że u Ciebie dobre zmiany. Z modlitwą :*
OdpowiedzUsuń