Strony

07 stycznia 2023

Porzucona oblubienica

 Duchowo jest bardzo ciężko... Trzy spowiedzi poza parafią, bo już nie mogłam wytrzymać... Niby ciągle w stanie łaski a jednak totalnie daleko... Nie mam siły się modlić... Eucharystia jest dla mnie jakąś udręką... Jestem zimna jak lód. Nie ufam Mu, że nie złamie trzciny nadłamanej... Nie wierzę, że mnie podniesie, wzmocni... że rozpali ten knotek, co się ledwo pali... Bardzo tego chcę, pragnę, tęsknię za tym, ale tak się w ogóle nie dzieje a nie mam siły czekać na ten cud...

Niby z Nim jestem,  a czuję, że z każdym dniem coraz bardziej Go tracę, że się oddalamy... 

Nigdy nie żyłam tak "światowo" zawsze On był moim sensem i celem życia. Zawsze On i to, co duchowe było w centrum... A teraz czuję sie przez Niego pozostawiona, porzucona, odtrącona... I co teraz, jak On, który był moim celem życia i sensem mnie zostawił, nie chciał..?! Już nie mam po co żyć... Do kogo mam iść jak On mnie zostawił, porzucił i zrezygnował ze mnie...?! Nie ma już do kogo iść... Skoro Ktoś, Kogo kochałam, odwołał swą miłość, wybranie, powołanie, to nie ma już sensu żyć... Czuję jakbym Go straciła... a Go przecież tak bardzo kochałam... On był moim wszystkim... On zdobył moje serce, oddałam Mu je, a On mną wzgardził... zdobył mnie a teraz mnie zostawił... :( czuję się porzuconą oblubienicą :( teraz już nie ma się na kim oprzeć :(

Tęsknię za Nim a czuję się odepchnięta... To boli.... Nie wiem jak sobie z tym odczuciem poradzić. Jak ten stan przetrwać? Nie umiem pocieszyć serca, nic mi nie przynosi ulgi, radości.. To jest dla mnie męka... Na Mszy się to wszystko jeszcze potęguje... 

Ma pokusę myśleć: przecież zawsze byłam z Tobą, blisko, razem, w łasce tyle czasu, nawet jak było trudno, w cierpieniu, w różnych trudach sytuacjach przez te wszystkie lata... Tyle bólu, krzyża, cierpienia, nie było różowo w moim życiu, ciągle kłody pod nogi, ciągle straty od najmłodszych lat... Więc dlaczego mi to robisz... Wszystko się wali... moje życie to gruzowisko... jest myśl, że nie dźwignę się z tego... Jego łaska dotyka wszystkich tylko nie mnie... błogosławi wszystkim, ale nie mi... nie zwraca na mnie uwagi.. Zostawił a ja bez Niego nie umiem żyć :( 

Pragnę Go, potrzebuję, tęsknię, kocham... A On mnie odepchnął...

Nie wiem,  co mam dalej robić. 

Jak sobie z tym stanem radzić?

To jest obraz mego serca. To odrzucenie, porzucenie boli... Ból nie do zniesienia... Ale widzę w sobie też to, że mimo tego że zostawił, to ja tęsknię, kocham, myślę o Nim... pamiętam... Nie umiem Go zostawić, nie chcę Go zostawić, chcę być dalej z Nim, blisko... by wrócił... 

- - 


"Powiedziałeś "Pragnę!" i pobiegłam w nieznane...
W przepaść Twoich pragnień rzuciłam całe serce, nie mam nic więcej... 
Spójrz... nie mam nic więcej... 
Dlaczego więc zraniłeś to serce i nie przywracasz mu zdrowia?
A skoro już je skradłeś, dlaczego porzucone zostawiasz...?!
niby wzgardzona zdobycz... 
Przecież wiem, jest inaczej:
Ja wiem, że mnie kochasz... wiem, że mnie kochasz...
a każdy ból to pocałunek Twych świętych ust... 
Pragnę Ciebie nie mniej niż Ty mnie...
bo pragnę Twym pragnieniem...."
/ Karmel Ełk /




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz