Strony
21 czerwca 2013
"gdy konieczność istnienia trudna jest do zniesienia..."
Poniedziałkowy egzamin z ubiegłego tygodnia zdany bardzo dobrze...
We wtorek poszłam się spotkać z Miłosiernym... Chyba po prostu blisko.
Potem jednak na homilii padły pytania:
'gdzie jesteś? gdzie jest twoje serce?'
I już wiedziałam.. wiedziałam, że na pewno nie przy tym, że wcale tego nie chcę...
Żadnych studiów...
Ale... przecież miałam być posłuszna... obiecałam.... chciałam...
Cały dzień biłam się z myślami, następnego dnia miałam egzamin, który na 99,9% oblałam, bo nie wydrukowałam bardzo ważnego dokumentu, najwięcej punktowanego... Nie mogłam się skoncentrować, skupić. Za bardzo przeżywałam wcześniejsze popołudnie.. Poprawka dopiero za rok... Rok... Aż rok... I tylko śpiewałam po cichu: 'nasze plany i nadzieje coś niweczy raz po raz...'
I potem myśl przyszła, że nic mi nie wychodzi, że zawsze muszę wszystko zepsuć...
ale odrzuciłam, bo wiedziałam skąd jest i od kogo pochodzi...
I jeszcze Słowo z tego dnia:
"Każdy niech przeto postąpi tak, jak mu nakazuje jego własne serce, nie żałując i nie czując się przymuszonym..."
Ten fragment już mi kiedyś towarzyszył. Wtedy zostałam przymuszona do czegoś, czego nie chciałam, ale wykonać musiałam. I żałowałam, bardzo żałowałam, że to zrobiłam...
Teraz ten fargment znów... Choć w nieco innych okolicznościach...
Me serce pragnie czegoś innego...
Ale kogo/czego słuchac?
Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi.
Ok, ale... On też mówi przez ludzi...
Tak więc, co dalej?
Nie wiem...
Ty, Panie, wiesz...
Tak więc jedyne, co pozostaje - JuT!...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Odwagi! On jest z Tobą! Ja ciągle pamiętam w modlitwie.
OdpowiedzUsuńI choć myślisz, ze wszystko się komplikuje to tak wbrew pozorom nie musi być.
Poprawka za rok, ale zawsze poprawkę możesz wewnątrz zrobić:) Głowa do góry!
Też mam ten problem... bardziej słuchać Boga niż ludzi, ale On też przez nich mówi...
OdpowiedzUsuń