Strony

21 listopada 2020

Listopadowe przemyślenia...

Listopad...  Wypominki za rodziców, za dziadków...

Cały czas nie umiem się odnaleźć na spotkaniach wspólnot... Bardzo cieszę się z dzielenia Słowem - że to właśnie Słowem się dzielimy, no i że to jest mała grupka. Słowo, dzielenie... To mi się podoba.. Ale na pozostałych spotkaniach nie jestem w stanie się odnaleźć... Nie mój rytm, nie moja dynamika... Czuję, że tam nie pasuję... Nie umiem być jednego serca, jednego ducha... 

Tęsknię za dniami skupienia w Sopocie. To była moja formacja, moje klimaty... Różne są drogi do Boga... Chyba nie chcę głosić, ewangelizować, działać tak czynnie... Wolę tak bardziej w ukryciu, przez modlitwę, ofiarę - coraz bardziej się o tym przekonuję... Czy to jest gorsze, bo nie spektakularne? Czy to mniej skuteczne, mniej okazałe - bo tak to wszyscy postrzegają? Czy to jest "za mało" lub "nic"? Ja uważam, że to sedno... Wiem, że czasy się zmieniają i Kościół potrzebuje odnowy, potrzeba ewangelizacji, ona jest konieczna. Ale... chciałabym zadbać o osobistą formację, pójść w jakąś inną stronę, krok dalej, dążyć do zjednoczenia z Bogiem... Czy to duchowy egoizm? Nie czuję się rozumiana... Może dlatego, że nie umiem tego wyjaśnić, wytłumaczyć... Jezu, wskaż mi, co robić... Także w kontekście wspólnoty...

Och, Tereniu... Ty wiesz... Ty rozumiesz.. Nawet jeśli ja sama nie umiem tego wyrazić... 

- - - - -

Pracuję u znajomej, zajmując się jej dziećmi... Jak się cieszę, że jest ktoś, kto przeżywa swoją wiarę podobnie...

Złe wyniki badań. Odsyłana od jednego lekarza do drugiego... Nie wiadomo, co zrobić, jak leczyć... W to wszystko pewnie też wchodzi psychosomatyka - jestem tego pewna... 

Moja współlokatorka nie widzi w sobie problemu, nie zamierza nic zmienić w temacie, który mnie irytuje... Traktuje mnie jak powietrze. To ja mam się na wszystko zgadzać i jej przyzwalać. Panie Jezu, ja już nie mam siły....

Dzwoniłam do Sióstr. Tam jestem rozumiana ze swymi potrzebami, problemami, doświadczeniami... One myślą tak samo, żyją tym samym, podobnie przeżywają, funkcjonują. Tak, życie zakonne mnie zmieniło, ukierunkowało, uformowało i bardzo się z tej formacji cieszę. Nie umiem żyć inaczej. Nie pasuję do tych czasów.... A mimo to - uważam to za ogromną wartość. Nawet jeśli ludzie postrzegają inaczej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz