Strony

11 listopada 2021

K.

Jezu...

Nadchodzi ten dzień... Tęsknię i się boję... Pragnę i się cofam.

Zakochałam się w tej mojej plebanii tutaj... 
Dobrze mi tu z Tobą tak sam na sam w kaplicy...

Nie chcę stąd odjeżdżać... Nie chcę zamykać tego etapu...

Mam wrażenie, że nikt mnie tutaj nie chce, każdy ma mnie dość i dlatego tak chętnie mnie stąd żegnają... nikt nie akceptuje, dla każdego jestem ciężarem... Lub odwrotnie: nie mówią wprost, ale odradzają... Każdy mówi o mojej niedojrzałości... więc może powinnam odpuścić?... Ten wyjazd... to się nie ma prawa udać...

Boję się bezdomności....

Tyle łez ostatnio, w kaplicy przed Tobą, na adoracji... Nie umiem wziąć się w garść...
Gdzie te głębokie pragnienia, które były w moim sercu?
Ostygłam?... Mam ochotę stchórzyć...
A może to nie tchórzostwo tylko właśnie rozsądek???

Nie wiem, czy chcę jechać... Walka jest ogromna... A w tej walce jestem sama... Nie wiem... czy rozmawiać? Jak?
Boję się, że kolejny raz wyrzucą...  że wszystko stracę... plebania.....

Co podarujesz? Czy to już na stałe?
Zostawiam kolejny raz wszystko, nie oszukaj mnie kolejny raz, proszę...

Czuję się strasznie słaba wewnętrznie, fizycznie... Krucha duchowo, emocjonalnie...
Dawniej tak się cieszyłam, jak "mogłam jechać". A teraz? Gdzie ta radość, entuzjazm... Prysło? 

Kocham. Ale ta miłość inna niż 11 lat temu w K. Inna niż 5 lat temu u Z...

"Obym z mojego życia uczyniła nieustanną modlitwę, akt miłości. Oby nic nie mogło oderwać mnie od Niego."
 / św. Elżbieta od Trójcy Świętej /


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz