Strony

23 kwietnia 2008

Rekolekcje... wspaniały kapłan...

Konwikt..
Takie mini-rekolekcje naszej oazy..

Jezu..
Jako jedyna nie przyjęłam Cię w Komunii.. :(

"Jak coś, to spowiadam popołudniu.
- Ale ja nie umiem.. nie potrafię.. to zbyt trudne..
- Trudne? Czemu?
- Bo to nie ma sensu.. Nie umiem wytrwać dłużej niż tydzień.. Sam ks. widzi, jak rzadko przystępuję do Komunii w parafii...
- To wyspowiadasz się po tygodniu.
- Księże... ja nawet po 3, 4 dniach upadam.. 
nie... to nie ma sensu..
- A to na pewno grzech ciężki? Znam Cię trochę, nie wydaje mi się...
- ... (łzy) Przepraszam.. to naprawdę nie ma sensu...
- Nie naciskam, ale czemu chcesz się tak męczyć? Szarpiesz się okropnie.

-  (łzy)
- Nie mogę niczego Ci narzucić, ale pamiętaj - jestem.
 Może kiedyś porozmawiamy? Jeśli  oczywiście będziesz chciała..
- Może.. dziękuję...
- Spoks, ufaj, a będzie lepiej ;) i uśmiechnij się trochę.
- taaaa.... :/ "
/ Wejherowo, konwikt.../

Ile czasu czekałam, by wyszedł kiedyś z taką propozycją pierwszy!!..
Bo ja nigdy nie miałam odwagi.. bardzo tego pragnęłam..
a teraz? sama nawaliłam...

dobry, bardzo dobry z niego kapłan..
niezwykle wrażliwy,
 
chce uczynić tyle dobra..
BARDZO żałuję, że nie może niczego narzucić..
Ja chyba potrzebuję, by wyszedł pierwszy, bo ja już nie mam siły...
--
Ogólnie źle mi tam było..
jedynie śpiew i dyżur zmywania mnie podtrzymywały..

Nie umiałam się tam wyciszyć - tyle ludzi tam było..
A tak bardzo tego potrzebowałam - wyciszenia..
Nie mogłam skupić się i poświęcić Bogu tyle czasu, ile zamierzałam,
bo więcej rozmawiałam z ludźmi niż z Bogiem.

tak bardzo pragnęłam przesiedzieć w kaplicy pół dnia w CISZY,

sam na sam z Nim.. tylko z Nim..
a tutaj się nie dało..

Znowu się ze sobą szarpię..
zaciemnienie zupełne myśli, serca..
blokada wypowiedzenia słów..

Ksiądz miał rację...

A cisza?
a w niej serce się raduje, otwiera się na Ciebie..

---
Jezu.... przecież Ty wiesz, że Cię kocham.. że tylko Ciebie..
czy to naprawdę cały czas był egoizm z mojej strony?
pogubiłam się trochę..
Przecież Ty jesteś moim życiem..
czasem się buntuję, poddaję, wątpię, ale to zły chce mnie od Ciebie odciągnąć..
Tyle, że on już powoli przestaje mieć do mnie dostęp, bo ufam Ci już coraz bardziej..

Choć uciekam jak Jonasz...

Jak mówił prorok Jeremiasz:
Chcę oddać się w Twe ręce, Boski Garncarzu.
Kształtuj mnie i formuj, jak tylko chcesz.
Przemieniaj mnie.
Ja chcę być gliną posłuszną, która nie będzie się na nic skarżyć.


----
Jezu, jak to jest?
Czy to możliwe, że mogę wypowiedzieć słowa oddania się Tobie, będąc w stanie grzechu?..
Czy to, co uważam za grzech ciężki naprawdę nim jest?
a może tkwię w błędzie?
Może mam zbyt wrażliwe sumienie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz