Gorzej na studiach. Nie ogarniam ogromu zaliczeń i egzaminów. Najgorsze jeszcze, że ze Stowarzyszeniem ciągle nic nie wiem, a i druga podobna praca się szykuje, również z koniecznością przeprowadzenia wywiadu... Ech. Żeby jeszcze mnie poważnie traktowali, a tu nic z tego.
Dziś nie szłam na uczelnię, leżę w łóżku, mam problemy z gardłem. W piątki dwa wykłady, a na tych ćwiczeniach akurat nie sprawdza się obecności, więc dziś odpuściłam, choć na roraty się wybrałam.
Duchowo? Słabo... Konfesjonał znów mi nie po drodze. Z braku czasu - to raz, z braku dobrego kapłana - dwa. No i coś jeszcze. Myślę nad zmianą wspólnoty.
Postanowienie adwentowe?
Chciałabym każdego dnia okazać Jemu swoją miłość chociażby w jednej rzeczy, sytuacji.
W międzyczasie nauka na środowy egzamin.
Boże, błogosław!
Jeden dzień u Pana jest jak tysiąc lat, a tysiąc lat jak jeden dzień. Nie zwleka Pan z wypełnieniem obietnicy - jak niektórzy są przekonani, że Pan zwleka - ale On jest cierpliwy w stosunku do was. Nie chce bowiem niektórych zgubić, ale wszystkich chce doprowadzić do nawrócenia. 2 P 3, 8b-9
/ z dzisiejszych Nieszporów /
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz