Strony

11 listopada 2009

Wróciłam... ale serce pozostało..

Musiałam wrócić - praca i nauka czeka..

Trafiłam na Czyjeś urodziny..
'Sto lat' zaśpiewałam..
a jeszcze potem miałam porozmawiać :)
mogłam zobaczyć dwa razy w ciągu dnia..
a inni tylko raz... :P
"jak najbardziej pozytywnie,
w jak najlepszym świetle" :D

dwie długie rozmowy z kapłanem z południa kraju..
w ustronnym miejscu,
tak 'sam na sam' były niezwykłe..
dały sporo do myślenia..
szkoda, że on z tak daleka..
"- czy to prawda, że w tym miejscu można się zakochać?
- oj, tak..."

wiem już jak spędzę wakacje..
a co potem?
będzie, jak On chce ;)

a co z moich przemyśleń?
jedna rzecz okaże się w czasie,
co do drugiej - wiem, co mam robić,
trzecia - mniej więcej w grudniu/styczniu/lutym.
ale konkrety są :)

a głębiej?
w dniu wyjazdu cały dzień niemal spędziłam w siostrzanej kaplicy..
cisza i możliwość bycia z Nim sam na sam..
to zapatrzenie się, te uśmiechy, ta radość, ten pokój..
nie chciałam pakować się, nie chciałam wracać..
chyba celowo nie oddałam jednego klucza,
by potem wrócić raz jeszcze..
poszłam na autobus..
a w środku smutek - kierunek: dom..

tak..
można się zakochać..
ale trzeba przyjechać na dłużej..
bo w ciągu jednego dnia, to człowiek się nie zachwyci..
zakochałam się już dawno..

wróciłam, ale nie całkiem.. serce pozostało w Karmelu...

4 komentarze:

  1. pezeczytałam jeszcze raz, ale dalej nie wiem, co napisać...
    Szczęściara z Ciebie ;)
    i dziękuję! Ty wiesz ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. pezeczytałam jeszcze raz, ale dalej nie wiem, co napisać...
    Szczęściara z Ciebie ;)
    i dziękuję! Ty wiesz ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. każdy ma swoje powody do szczęścia.. ;)
    proszę bardzo ;) ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. każdy ma swoje powody do szczęścia.. ;)
    proszę bardzo ;) ;*

    OdpowiedzUsuń