Strony

15 czerwca 2012

Gdy nadmiar trosk przygniata...


"...Wyznaczcie mi już Barnabę i Szawła do dzieła, do którego ich powołałem..."
Po raz drugi byłam na Mszy, którą ON sprawował... Tyle sióstr... Moja radość nieziemska z otrzymanej łaski, że ON był tak blisko... Co zrobić z sercem, które się rwie, a nie może...? Pomyśleć, że mogłabym mieć je w tym miesiącu, przesunięte o pół roku, ale co z tego... A teraz?... Jaka ja byłam durna, normalnie nie mogę...

Ta 9 tygodniowa nowenna do św. Antoniego była dla mnie utrapieniem pod kątem zewnętrznych ceremonii. Msza sprawowana w bocznym ołtarzu, wszystko tak słabo widoczne... Teraz chyba dopiero doszło do mnie, jak Antoni mógł mi pomóc. Mógłby, gdybym wcześniej się na niego otworzyła.
Bo tak naprawdę to wiele spraw chciałabym znaleźć, także odnaleźć.. SIĘ w tym czego pragnę a czego nie mogę, odnaleźć Jego wolę, odnaleźć Ciebie Jezu nie szukając siebie. Chciałabym odnaleźć SENS tego, co dzieje się w moim życiu... Dlaczego TAK się dzieje... Jestem jak ślepiec i głupiec, nic nie rozumiejący..

Gdzieś tam miałam cichą nadzieję, że może jednak... Lecz już po fakcie słyszałam już w sercu tylko jedno:  "lepsze posłuszeństwo niż ofiara"...
"Trud­no prze­konać sa­mego siebie, że miej­sce, w którym prze­bywasz, jest naszym do­mem, i nie zaw­sze jest to miej­sce, w którym tkwi nasze serce..." / Jonathan Carroll /
"Dom i tak (...) jest tylko tam, gdzie człowiek był szczęśliwy."/ Věroslav Mertl /

Wiele zewnętrznych niepoukładanych, niewiadomych, niepewnych, szalenie trudnych spraw... Wiele się dzieje, wiele się zrąbało, wiele spraw musi się rozwiązać na dniach, tygodniach  a ja... nie nadążam, w wielu z nich w ogóle nie widzę nadziei, bo obiektywnie sprawa przegrana, gdyż niektóre sytuacje są naprawdę beznadziejne dla całej mojej rodziny, niedobrze się porobiło... A do tego wszystkiego jeszcze moje egzaminy, do których się nie przygotowałam, bo nie mogłam się skoncentrować na nauce wśród otaczającego mnie nawału, ogromu spraw i trosk, no i cóż... nie ogarnęłam w ogóle materiału... Nie chcę niewiadomo czego.. byle zdać..

Bo czuję się teraz zbyt mała do wszystkiego, co się napiętrzyło... I zewnętrznie sama... Czasem chciałoby się, by ktoś zewnętrznie pomógł, był tak fizycznie obok. Ale tak się nie da.. Zawsze z czyjąś modlitwą raźniej. Bardzo o nią proszę.. Czasem już totalne zwątpienie ogarnia, czy pomoc z Góry, w tych licznych sprawach tak zawiłych i ciężkich dla mnie, przyjdzie... Bo z dnia na dzień coraz więcej, coraz trudniej. Ale chcę wierzyć, że przyjdzie... Musi przyjść...
I jedyne co mogę, to tylko wołać za uczniami:  "Panie, ratuj, giniemy"...
Panie, ratuj... ja naprawdę ginę!... ;(

4 komentarze:

  1. chyba mogę tylko obiecać modlitwę...

    OdpowiedzUsuń
  2. Kogo miłuje tego krzyżuje... Wiem,że z tego cierpienia może wyjść dobro... Wiem co mówię- sama miałam ostatnio dużo cierpienia- wydalenie, choroba mamy, aż w końcu jej śmierć... Ale Bóg wyprowadził z tego dobro.
    Obiecuję moją cichą modlitwę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie akurat doszły pewne niezałatwone sprawy urzędowe, które powodują, że mamy masę pieniędzy do zapłacenia, cała nasza rodzinka...
      Dziękuję za modlitwę!

      Usuń
  3. Także się dołączam do tej skrzyneczki intencji. Nie martw się wszystko w końcu się rozwiąże. Też mam podobne problemy,ale w końcu kasa to nie wszystko.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń