Przed niedzielną Mszą ciężka rozmowa z kumpelą, trudności komunikacyjne,
moje zniecierpliwienie i reakcja zbyt emocjonalna...
Potem mieliśmy dzielenie Słowem, ale z tego ostatecznie pogadanka wyszła, a nie dzielenie..
No i ten dzień jakiś taki niemrawy był...
Wczoraj walczyłam czy iść, czy nie. A bo przecież transmisja jest, więc może w przyszłym tygodniu.
Ale dobrze, że wygrałam.
Doświadczyłam ogromnej wolności, tego jak bardzo prawda wyzwala!
I już przestało mi towarzyszyć myślenie: co sobie pomyśli. Po niedzielnym dzieleniu przestało.
Mocno doświadczyłam przyjęcia mnie z mą słabością. Dobroci, cierpliwości, łagodności; tego, że nie muszę się bać, że nakrzyczy, że stracę w Jego oczach... Tak nie będzie.
Poczułam się bezpiecznie, pewnie, w ramionach Tego, który jest samą Miłością i Miłosierdziem.
Bo przyjmuje mnie, akceptuje, kocha... z mymi słabościami. Doświadczyłam na nowo.
Byłam w ogromnym szoku, gdy wycofał się...
Nie dowierzałam. Serce skakało z radości... :)
Wróciłam przed NS do ławki. Ze łzami radości, wdzięczności. To był dar.
Jednak jako ta "romantyczna", "marzycielka" muszę zejść trochę na ziemię ;)
- - - - -
19:10 - sms "Habemus Papam!"
Jak zwykle, gdy siedziałam w kościele :P
Ale cieszę się, bo intensywnie omadlałam całym sercem!
Czytałaś może ,,Urzekającą"?
OdpowiedzUsuńŚwietna jest.
Czytałam ;)
UsuńTo dobrze.
Usuń"Serce skakało z radości"- to się nazywa Boskie działanie. Oby więcej takiego doświadczania w życiu....:)
OdpowiedzUsuńwiem o tym, dzięki ;)
Usuń