"Nie ma Cię, Panie, nie ma Cię..
w moim życiu ciemno jest..
Rana ma krwawi, boli mnie..
daj odpowiedź - nie ma Cię.."
Nie ma Cię..
Kocham Kogoś, Kogo nie ma..
Tęsknię za Kimś, w Kogo istnienie wątpię..
A ta tęsknota boli...
ale trwam przy Tobie..
mimo że czuję się przez Ciebie niechciana i niekochana..
chcę być Ci wierna!..
Tu nie chodzi o to,
że On mówi do mnie w nowy sposób lub
że uczy mnie właściwego stawiania pytań..
chodzi o Jego obojętność
i mą wielką tęsknotę oraz miłość do Niego..
czuję się teraz tak bardzo samotna
i porzucona, jak nigdy..
Esz..
Nie jest przyjemnie, gdy Ktoś, Kto jest twą Miłością
zostawia cię całkowicie..
I nie masz na Kim się oprzeć,
do Kogo z pomocą się zwrócić..
NIE MA CIĘ, ale.. Cię kocham...
Kocham Kogoś, Kogo nie ma...
Nie wierzę w to, że jesteś, że istniejesz..
A jednak chcę trwać i być wierna..
PARANOJA...
Czuję się jak jakiś ateista.. ;(..
----
Na Drodze Krzyżowej ciężko..
Trzepało mną w każdą stronę..
Ból silny i rozrywający od środka..
Ale dotrwałam do końca..
Trzepało mną w każdą stronę..
Ból silny i rozrywający od środka..
Ale dotrwałam do końca..
Jezu.. Twój ból - moim bólem..
Ja też mam swoją Drogę Krzyżową..
Łączymy się w niej razem..
W domu nie mogę się na niczym skoncentrować..
Książki do matury gdzieś daleko..
Zeszyty do nauki na przyszły tydzień też mi nie po drodze...
jesteśmy razem, przyjmuję Cię w Komunii.. czyli BLISKO..
ale ja i tak potwornie za Tobą tęsknię...
osłabłam i to znacząco...
i do tego stopnia, że nie mam nawet sił, by nawet westchnąć:
W domu nie mogę się na niczym skoncentrować..
Książki do matury gdzieś daleko..
Zeszyty do nauki na przyszły tydzień też mi nie po drodze...
jesteśmy razem, przyjmuję Cię w Komunii.. czyli BLISKO..
ale ja i tak potwornie za Tobą tęsknię...
osłabłam i to znacząco...
i do tego stopnia, że nie mam nawet sił, by nawet westchnąć:
"Pomóż, Przyjacielu!"...
Odszedłeś ode mnie..
Nie byłam Ci miła, sprawiałam Ci przykrość
i poszedłeś sobie.. i zostałam sama..
ale trwam... i nie poddaję się..
bo kocham i tęsknię nieprawdopodobnie...
ale trwam... i nie poddaję się..
bo kocham i tęsknię nieprawdopodobnie...
a ja mam mieszane uczucia... TRZYMAJ SIĘ MOCNO! :*
OdpowiedzUsuńmasz sił tyle, ile trzeba... :*
OdpowiedzUsuńowocnej spowiedzi zatem! :*
OdpowiedzUsuń3 tygodnie to jest czasem dużo. A czasem nie. Dobrze jest się wyczuć i znaleźć odpowiednią ilość dni - znaleźć regularność
OdpowiedzUsuńale... jak można wątpić w istnienie Kogoś, Kogo później przyjmuje się w Komunii?
OdpowiedzUsuńteż nie mogłam tego zrozumieć..
OdpowiedzUsuńteraz już na szczęście lepiej :D
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń