"Odtąd wielu uczniów Jego odeszło i już z Nim nie chodziło. Rzekł więc Jezus do
Dwunastu: Czyż i wy chcecie odejść? Odpowiedział Mu Szymon Piotr: Panie, do
kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że
Ty jesteś Świętym Boga." / J 6,66-69 /
Dzisiejsze Słowo... Przypomniały się rekolekcje... Słowa o tym, że to pierwsze zdanie, to jedyny fragment w Ewangeliach, gdzie są trzy szóstki obok siebie. Fragment, który mówi o odejściu uczniów od Jezusa... No i dalszy: "Czyż i wy chcecie odejść?"... Ech... To zdanie staje przede mną na nowo, bym mogła teraz wypowiedzieć za Piotrem słowa: "Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga." Między innymi to zdanie było kluczowym na rekolekcjach, bo pokazało nową perspektywę, nowy kierunek. Raz jeszcze skonfrontowałam się ze swym dawnym odejściem, ale teraz już skupiłam się mocniej na pozostaniu przy Tym, który powołał i któremu uwierzyłam..
No ale cofnę się trochę do wcześniejszych dni, bo sporo ich minęło,
a czasu, żeby tu coś napisać było jakoś niewiele...
W ubiegłą niedzielę - Ewangelia ta "moja"... Znów...
"Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci? Odpowiedział Mu: Tak,
Panie, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego: Paś baranki moje. I znowu, po
raz drugi, powiedział do niego: Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie? Odparł
Mu: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego: Paś owce moje.
Powiedział mu po raz trzeci: Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie? Zasmucił się
Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: Czy kochasz Mnie? I rzekł do Niego:
Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego Jezus: Paś
owce moje. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, opasywałeś się
sam i chodziłeś, gdzie chciałeś. Ale gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce
swoje, a inny cię opasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz. To powiedział, aby
zaznaczyć, jaką śmiercią uwielbi Boga. A wypowiedziawszy to rzekł do niego:
Pójdź za Mną!"
Słowa wypowiadane tak, jak ja je czułam w sercu... W ten sam sposób... I homilia, że On nie pyta, czy jestem zdatna, wykształcona, czy mam odpowiednie predyspozycje.
On pyta o... miłość! Pyta czy kocham Go bardziej niż... To wystarczy.
A On potem uzdolni... Uśmiechałam się całą Mszę... :)
Potem wspólnotowa Adoracja. I znów ten fragment nam towarzyszył. Można było podejść do ołtarza, wsypać kadzidła no i ten dym, który się unosił obrazował miłość do Niego. Nakopcowałam, że hej :) Klęczałam sobie przed Nim, szeptałam słowa miłości, było tak dobrze... Do ławki wróciłam pełna radości i pokoju... Szczęśliwa...
Trudne było jednak to, co przeczytałam w domu. Coś totalnie odwrotnego do tego, co przeżywałam w sercu... Niczym kubeł zimnej wody. O co chodzi? Potrzeba rozeznania...
W środę konferencja. Modlitwa uwolnienia. Chciałam dużo pisać, ale napiszę po prostu, że była moooc! Przebaczenie... Tym osobom nie było łatwo. Przebaczenie sobie pewnych rzeczy również... co obrazowały mocno zaciśnięte pięści, trudności w wypowiadaniu słów. A wtedy usłyszane słowa: "rozluźnij pięści..." I dalej: " z przebaczeniem sobie najtrudniej, zwłaszcza z przebaczeniem tego i tego..." Nie wiedział, siedziałam za daleko, nic nie widział, nic nie słyszał... A jednak...
Łzy były. Dużo zeszło ze mnie. A co dalej? Owoce zapewne widoczne będą później.
Następnego dnia kolejna konferencja. O walce duchowej, o rozeznawaniu. Powtórka z moich rekolekcji ignacjańskich sprzed dwóch lat. Ale dobrze było wrócić do tego na nowo.
Dużo dały mi słowa wypowiadane na zasadzie porównania:
Że zły duch chce nas zniewolić, stopniowo wbija w nas szpony. A im bardziej pozwolimy mu działać, tym mocniej te szpony odczujemy. Że np. kiedy kogoś raz okłamałeś, to za drugim razem przyjdzie ci to szybciej, łatwiej. A za dziesiątym nawet nie zwrócisz uwagi, że skłamałeś... To są szpony złego.
Natomiast Jezus działa całkiem inaczej, gdyż daje wolność. ON nigdy nie wbija w nas szponów. Jeśli raz powiesz komuś „przepraszam” i przyznasz się do błędu, to za drugim razem to samo „przepraszam” nie przejdzie łatwiej przez gardło. A za dziesiątym razem będzie jeszcze trudniej.
I inne słowa... Że można być w strapieniu psychicznym, emocjonalnym, a nie być w strapieniu duchowym.. I odwrotnie - można być w strapieniu duchowym, a nie być w psychicznym, emocjonalnym. Można być w pocieszeniu duchowym, a emocjonalnie być wrakiem. Na przykładzie, że komuś zmarła mama, emocje szaleją, a jest się w pocieszeniu duchowym, bo np. cieszysz się i wierzysz, że ona jest z Jezusem, wiesz, że jej z Nim dobrze, wzrasta Twoja miłość do Niego, ufność, wiara i mimo bólu masz jednak pokój w sercu.
Coś w tym jest. Pierwsze miesiące po śmierci mamy nie były emocjonalnie łatwe, a obaj powiedzieli, że duchowo milowe kroki i duży postęp. Tylko, że ja patrzyłam przez pryzmat emocji i uważałam, że się właśnie cofam...
No i jak echo raz jeszcze wybrzmiewało doskonale znane agere contra... Wybrzmiewało to, by w strapieniu nie podejmować decyzji.... O poziomach rozeznawania. Mniejsze dobro i dobro. Że zły proponuje to mniejsze. No i że można stać przy ołtarzu, celebrować Mszę Świętą nie doświadczając absolutnie Jego obecności, miłości... bo tak ciężko.
Niby nic nowego, a jednak potrzebne, zwłaszcza na teraz, gdy duchowo się rozleniwiłam...
- - - - - - - - - - - -
Niedziela Dobrego Pasterza. Dziękuję Ci, Panie, za to, że jesteś Pasterzem. Dobrym Pasterzem. Pasterzem, który jest zatroskany o swoją owieczkę. Tą, która tak często się nie słucha, idzie swoją drogą, czasem słucha samej siebie, nie wsłuchując się w Twój głos... Dziękuję, że Ty zawsze wychodzisz mnie poszukiwać i znajdując, cieszysz się ze mnie bardziej niż z pozostałych owieczek, które również ukochałeś i o które dbasz z wielką troską...
Dziękuję też, że dajesz mi tu na ziemi pasterza, który w Twym Imieniu prowadzi mnie do Ciebie. Dziękuję, że oddalając jednego dałeś następcę, bym nie była sama. Ty wiesz, że bardzo potrzebuję.
"... Nie będą już łaknąć ani nie będą już pragnąć,
i nie porazi ich słońce ani żaden upał,
bo paść ich będzie Baranek, który jest pośrodku tronu,
i poprowadzi ich do źródeł wód życia:
i każdą łzę otrze Bóg z ich oczu" / Ap 7,16-17 /
A 30 kwietnia będzie pierwsza rocznica śmierci mojej mamy... jednak brakuje mi jej
OdpowiedzUsuńMi też bliska ta Ewangelia :))
OdpowiedzUsuń