Strony

28 lutego 2013

Sede vacante.

Na niedzielnym była Adoracja. Źle się czułam. Ponadto było to pierwsze spotkanie od miesiąca, na którym się pojawiłam i bałam się komentarzy, ale nie było tematu.

Myślałam, że we wtorek się wyspowiadam, jak zwykle we wtorki. Ale przyjechała kuzynka... Nie było szans. Trochę było mi wstyd... I źle... Bo przecież o spowiedzi myślałam już tydzień wcześniej... Niby ostatecznie się okazało, że to nic poważnego, ciężkiego, a jednak parę spraw chodziło po głowie i robiło mętlik w sercu... No ale nic... Kuzynka poźno pojechała... Zdążyłam chociaż na spotkanie wspólnoty.. Żeby było ciekawie, rozmawialiśmy o spowiedzi, bo był to temat konferencji, którą wygłaszał gość... Nieswojo się czułam... Gdy wróciłam do domu, poprosiłam o jakiś termin. Ale bez skutku... Obojętność czy brak czasu? Nie wiem. Wiem tylko, że wolałabym chyba nawet usłyszeć wprost: "nie mam czasu", niż pozostać bez słowa odpowiedzi, zbyta milczeniem. Kiedyś mocno reagowałam na czyjś brak czasu. Teraz mocniej reaguję na czyjeś milczenie. Zastanawiałam się, dlaczego. I już wiem.

Wyspowiadałam się dziś. Bo odpowiedzi brak. Trafiłam na "słoneczko". Tak go nazywam, bo on zawsze zwraca się do ludzi tak serdecznie, ciepło. Dziś usłyszałam "Aniołku" i wyszłam z konfesjonału uradowana. A pomyśleć, że myślałam, że mocno nabroiłam... ;) Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo potrzebowałam dobrego słowa, podniesienia...

No i wieczorna Msza. W katedrze. I znów ta Ewangelia... "Szymonie, syna Jana, czy miłujesz Mnie więcej aniżeli ci? Odpowiedział Mu: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego: Paś baranki moje. I znowu, po raz drugi, powiedział do niego: Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie? Odparł Mu: Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego: Paś owce moje. Powiedział mu po raz trzeci: Szymonie, synu Jana, czy kochasz Mnie? Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: Czy kochasz Mnie? I rzekł do Niego: Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham. Rzekł do niego Jezus: Paś owce moje."

Powoli kończę rekolekcje ze św. Piotrem. Tamten kilkanaście miesięcy temu powiedział, że jestem jak Piotr. Zaprzeczyłam wtedy, bo bardzo powierzchownie znałam Piotra. No i nie za bardzo znałam siebie. Teraz mogę przyznać tamtemu rację. Tamtemu wtedy i temu teraz.
Przeorana.

Dzwony biły. Sede vacante.
Potrzeba DUŻO modlitwy, a więc... nie ma na co czekać ;)


Lepiej. ;)

1 komentarz: