Przypominają mi się słowa, które kiedyś usłyszałam:
"Ty też jesteś wyrzutem sumienia dla tych, którzy nie doświadczyli Jego miłości."
Chciałabym swoim życiem wskazywać innym na Niego. Na to, jak bardzo On troszczy się o człowieka. Jak bardzo go kocha!
W sobotę byłam z moją siostrą na większych zakupach. Dochodzimy do kasy i nagle orientuję się, że nie mam przy sobie karty. Lęk, stres, panika. Nie wzięłyśmy ze sobą gotówki. Wybiegłam więc z marketu w stronę domu. Biegłam, by zobaczyć, czy gdzieś w kurtce nie zostawiłam karty. Ewentualnie w innych spodniach. Ale nie było. Wzięłam gotówkę i wróciłam do sklepu. Modliłam się, by karta się znalazła, bo na koncie jest trochę pieniędzy. Przetrzymałam pretensje i emocje mojej siostry i po powrocie szukałam karty dalej. Przeszukałam cały pokój i nic. Nie ustawałam w modlitwie i zawierzeniu Bogu. Po pewnym czasie kartę znalazła moja siostra, karta była u mnie w pokoju na najwyżej półce regału, przykryta książką.
Kiedyś wydawało mi się, że oznaką miłości Boga będzie to, jak powie mi: możesz wrócić do sióstr. W tym upatrywałam swoje szczęście, tylko to uważałam za oznakę Jego miłości.
Teraz?
Dziękuję Bogu Ojcu za wszystko. Za to, że tak wspaniale się o mnie troszczy. Że gdy jestem w strapieniu i coś mocniej przeżywam, przez co jestem rozkojarzona, to On nade mną czuwa. Podsuwa inne osoby, które pomogą coś ogarnąć. Mogło być tak, że środki z konta zostałyby wypłacone przez kogoś, kto tę kartę znalazłby na ulicy lub kogoś, kto wyciągnąłby mi ją niepostrzeżenie. A przecież karta była w domu.
Nie umiem nie świadczyć o Jego miłości. Nie umiem być względem niej obojętna. Wiem, że to, co On mi uczynił to niby nic, drobnostka. Nie zmienił mi rodziny na bardziej kochającą, nie dał mi stypendium naukowego, nie podarował mi po ludzku kogoś, kogo mogłabym nazwać prawdziwym przyjacielem, nie uzdrowił moich najbliższych ze zdrowotnych dolegliwości. Nie, nie zrobił tego. Zrobił coś innego. Chyba większego. Okazując mi swą miłość, przemienia moje serce. Ono staje się wrażliwsze, wdzięczne, potrafiące dziękować Mu za drobiazgi. Jak to mój kierownik mówił: "dziękować - nawet za bułkę z dżemem."
Chcę Ci dziękować, dziękować, dziękować.
Za uśmiech starszej Pani w ławce. Za piękne dwie pieśni. Za to, że mogłam pomóc nieznanej osobie i nie okazano mi za to wdzięczności. Za to, że odmawiając Brewiarz z telefonu, przed czym do niedawna się broniłam, w autobusie mogłam zaświadczyć. Za każdego spotkanego dziś człowieka, któremu ciężko było się uśmiechnąć - a któremu mogłam ofiarować swój uśmiech, choć sama nie miałam na to ochoty. Za to, do czego mnie uzdalniasz dzięki Swej łasce. Za każdy drobiazg dzisiejszego dnia.
Dziękuję Ci, Panie ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz