Strony

12 stycznia 2014


Na jutro:
Przykuwa uwagę fragment o powołaniu Andrzeja i Szymona.
Ale nie, nie tym razem.
"Anno, czemu płaczesz? Dlaczego nie jesz? Czemu się twoje serce smuci? Czyż ja nie znaczę dla ciebie więcej niż dziesięciu synów?"

... czemu płaczesz? Czemu się twoje serce smuci? Czyż JA nie znaczę dla ciebie więcej niż...
Właśnie. Ale do tego nawiążę później.

- - - - -

Opłatkowe.
W czasie Eucharystii w sercu zagościło dużo pokoju. "On o tobie nie zapomni. Nigdy o tobie nie zapomni".  Nie zapomnisz... dziś wybrzmiało tak mocno, tak wielokrotnie, że chyba zostanie już w sercu NA STAŁE.

Ogromnie jestem wdzięczna Bogu. Za prezent - dosłownie -  którego się nie spodziewałam. Bo przecież robiła komuś innemu. Wciąż dziwnie mi przyjąć coś od kogoś w ramach wdzięczności, choć przecież nie umiałam wtedy nie wesprzeć, przejść obojętnie, po prostu nie umiałam inaczej... "To za to, co dla mnie zrobiłaś..." Hmm.. Widzę, że wciąż nie umiem przyjmować. Panie, nauczysz mnie i tego?

A potem kolędy, życzenia. Jestem pod wielkim wrażeniem, bo naprawdę każde życzenia były osobiste, indywidualne... nie oklepane, standardowe. Przy jednych popłynęły łzy, bo dotknęło... Padło wiele dobrych słów, gdzieniegdzie padło też 'przepraszam'; jest radość. Wiele osób bardzo cieszyło się na mój widok po powrocie z rekolekcji, po dłuższym czasie nie widzenia się. Naprawdę wiele, jeśli nie wszyscy. Naprawdę można za mną tęsknić? Jak bardzo wtedy za mną tęskni ON? Doświadczam tak po ludzku przyjęcia, akceptacji. Goi się stara rana odrzucenia, bycia niechcianą. Wiem, że jesteśmy słabi jako wspólnota, naprawdę wiele słabości w nas, łatwo upadamy, często nawalamy, ale czasem ktoś niesie kogoś drugiego, niesiemy siebie nawzajem i dzięki Tobie, dzięki temu, że w tym wszystkim TY jesteś, nie rozpadamy się. I.. to doświadczenie przyjęcia drugiego, to, że inny nie znaczy gorszy; to, że wszyscy NAPRAWDĘ jesteśmy siostrami i braćmi w Chrystusie... Nie przypuszczałam, że tak zżyję się z tymi ludźmi. Wspominaliśmy, jak zostałam wkręcona do wspólnoty. Śmiesznie. Ale dobrze mi tu, naprawdę dobrze, nawet jeśli często nie jest idealnie... :)
Na rekolekcjach usłyszałam m.in.: "Odrzucenie zostaje uleczone, jeśli wchodzi się w głębokie relacje". To prawda, jest pokusa, by w takie relacje nie wchodzić, właśnie z lęku przed odrzuceniem, ale potrzeba stoczyć tę walkę, niejedną zresztą. Potrzeba zaangażowania. I to się z Bożą pomocą dzieje... :)

Chcę Ci, podziękować za każdego z osobna. Siedząc dziś przy stole, przypatrując się każdemu w duszy pojawiła się wdzięczność. Jesteśmy różni, ja jestem trudna raz mniej, raz więcej; inni podobnie. Ale jesteśmy kochani przez Ciebie tak samo mocno. Każdy z nas to Twe umiłowane dziecko. Za każdego z nas Twój Syn chciał umrzeć na krzyżu. Widzę, że jest jednak różnica między wspólnotą parafialną przy parafii, a wspólnotą "przyklasztorną". Tutaj napotykam na różne sytuacje zbliżone do tych z klasztoru, gdzie przez specyfikę klauzury papieskiej bardzo mocno przeżywało się wiele rzeczy, tu w sumie żyjemy podobnie bardzo blisko siebie. I widzę, jak teraz wchodzę w takie sytuacje na nowo, już inaczej, dojrzalej, chociażby sytuacja z ostatniej pasterki... :)

- - - - -

Wracając do jutrzejszego czytania. Ile dla mnie znaczy Jezus? Nie tylko wtedy, gdy duchowo są fajerwerki, ale też wtedy, gdy nadszedł czas strapienia i zły wszystko może człowiekowi wmówić.
Ile dla mnie znaczy Jezus? Czy znaczy więcej niż to, na czym mi po ludzku zależy, bo czegoś nie mam, za czymś tęsknię? Niech znaczy dla mnie więcej niż to, co mam w sercu, a co wydaje się szlachetne...  Wracają fragmenty z rekolekcji - czy wyleję drogi olejek bez lęku, bo mam Najdroższego?

"... czemu płaczesz?"
Mam postanowienie na ten rok.
"Smutny święty to żaden święty."
Tak, chcę rozdawać uśmiech. Chcę pomagać drugiej osobie, pocieszać strapionych.
Mimo że przez masę szalenie trudnych sytuacji może mogłabym być ostatnią, która ma siłę na uśmiech. A jednak. On nie zapomina, troszczy się nawet jak mi się wydaje, że nie troszczy. Kocha, nawet jeśli trudna ta miłość. On JEST. Nigdy nie zapomina o człowieku. Umarł na krzyżu, byśmy mogli żyć. Jesteśmy przez Niego kochani. Niech ta prawda ocala w nas uśmiech!

Jutro test, we wtorek koło.
Dostałam długopis ze słowami: "Pan mnie strzeże"- będę nim pisać :)
Bo w końcu... Pan strzeże, nawet jeśli 'codzienność' mówi mi, że jest inaczej.

1 komentarz:

  1. czekaj czekaj jak to było?
    "Bóg dał mi serce tak wierne, że gdy raz głęboko pokocha, kocha już na zawsze". Bliskie Tobie te słowa i jakże prawdziwe...

    OdpowiedzUsuń