Strony

12 listopada 2014

Flm.

Patrzę na jutrzejsze czytanie i się uśmiecham....

(Flm 1,7-20)
Bracie, doznałem wielkiej radości i pociechy z powodu twojej miłości, że mianowicie serca świętych otrzymały od ciebie pokrzepienie. A przeto, choć z całą swobodą mogę w Chrystusie nakładać na ciebie obowiązek, to jednak raczej proszę w imię miłości, skoro już jestem taki. Jako stary Paweł, a teraz jeszcze więzień Chrystusa Jezusa - proszę cię za moim dzieckiem - za tym, którego zrodziłem w kajdanach, za Onezymem. Niegdyś dla ciebie nieużyteczny, teraz właśnie i dla ciebie, i dla mnie stał się on bardzo użyteczny. Jego ci odsyłam; ty zaś jego, to jest serce moje, przyjmij do domu! Zamierzałem go trzymać przy sobie, aby zamiast ciebie oddawał mi usługi w kajdanach noszonych dla Ewangelii. Jednakże postanowiłem nie uczynić niczego bez twojej zgody, aby dobry twój czyn był nie jakby z musu, ale z dobrej woli. Może bowiem po to oddalił się od ciebie na krótki czas, abyś go odebrał na zawsze, już nie jako niewolnika, lecz więcej niż niewolnika, jako brata umiłowanego. Takim jest on zwłaszcza dla mnie, ileż więcej dla ciebie zarówno w doczesności, jak w Panu. Jeśli więc się poczuwasz do łączności ze mną, przyjmij go jak mnie! Jeśli zaś wyrządził ci jaką szkodę lub winien cokolwiek, policz to na mój rachunek! Ja, Paweł, piszę to moją ręką, ja uiszczę odszkodowanie - by już nie mówić o tym, że ty w większym stopniu winien mi jesteś samego siebie. Tak, bracie, niech ja przez ciebie doznam radości w Panu: pokrzep moje serce w Chrystusie!


To tylko fragment króciutkiego listu. Miałam się w nim odnaleźć. Odnajduję się w jakiś sposób w każdej z trzech postaci. Pawle, Filemonie, Onezymie. Pokutę tą wysłałam mailem, bo nie miałam możliwości inaczej. Może i dobrze się stało? Zwłaszcza, że osoba, która ją czytała była właśnie tą, której bardzo wiele w życiu zawdzięczam.

- - - - - 

Abstrahując od tematu, wracam myślami na uczelnię. Pierwszy dzień po dłuższym weekendzie i już obładowana kolejnymi wymaganiami. Zaczynają zbliżać się koła, zaliczenia... A mi z dnia na dzień coraz ciężej walczyć z wszechogarniającą złością, zdenerwowaniem. Właściwie - nie, nie walczę. Jestem tryskającą bombą.


Sen?... chyba pora uciec w sen... mimo iż na piątek "jedynie" 250 stron... 




I nieodłączny element każdego dnia




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz