Ksiądz dziś powiedział mi po Mszy: "Tak sobie myślę - ty to jak Faustyna (...)"
Pomyślałam: czy on zgłupiał?... ale dodałam: ks uważa na słowa, bo chyba zapomniał, że ona święta, wyniesiona na ołtarze. A ksiądz: "a ty nie będziesz? Materiał na świętą jest, tylko szyć trzeba." Odpowiedziałam: szyć swoją drogą, a ile pruć trzeba... ;) Rozśmieszył mnie nieźle...
----
Niech On robi co chce, jak chce, gdzie chce. Ja już się nie wtrącam, o nic nie zabiegam. Przypomniały mi się słowa pewnego kapłana: "jak człowiek biegnie za sobą, to się w pewnym momencie zmęczy." Dokładnie. Ja już jestem zmęczona swymi staraniami, które nie przynoszą owoców i odechciewa mi się już tego, o co tyle czasu walczyłam i o co się ubiegałam za wszelką cenę, czego kurczowo się trzymałam. Bo biegnę i biegnę a końca nie ma widać i sił brakuje. Syzyfowa praca. Finiszuję. A On... gdzie mnie chce, to niech ma.
Ot tak, bo się przypomniało.. :
Daj mi poznać Twoje drogi, Panie...
naucz mnie chodzić Twoimi ścieżkami...
Ja też myślałam, że tracę czas, że ucieka mi przez palce, a przecież mogłabym robić coś lepszego, ale widzę że wszystko czegoś uczy... nawet to, że nie miałam pracy, że na studia musiałam długo czekać. Życzę Ci zaufania w tych sprawach do Niego... :*
OdpowiedzUsuńPan Cię poprowadzi... Troszkę cierpliwości, a na pewno się uda :) A świętą być można bez względu na to, gdzie się jest. Życzę Ci tego z całego serca :)
OdpowiedzUsuń