Miałam zamiar dużo napisać, ale... jak przeczytałam ten tekst, to pomyślałam,
że w tym nie ma nic budującego, a jedynie same marudzenie, więc skasowałam.
Tymczasem dziś uroczystość... Tzn. teraz już w sumie wspomnienie...
Łzy podczas homilii, przy Komunii, po niej,
nawet przy prefacji o świętych dziewicach i zakonnikach...
Tęsknię...
Nie ogarniam...
Pomyśleć, że za dwa tygodnie listopad. Jakoś nie sądzę, że się uda...
Już wolę się nie nastawiać... by potem nie bolało.
Staram się pozbierać Twoje posty od dłuższego czasu w jedną całość.. niestety jakoś nie daje rady :)
OdpowiedzUsuńMyślę, a raczej mam nadzieję, że w końcu otworzysz swoje serce na Niego.. że jeszcze bardziej Mu zaufasz. Czuję w tych postach niepokój.. strach.. cały czas czegoś pragniesz, do czegoś dążysz.. ale nie potrafię rozszyfrować o co tak na prawdę chodzi. Bo nasza wiara.. jest wtedy najcudowniejsza, kiedy pomimo słabości my w widoczny sposób żyjemy radością życia. Życzę Ci tego z całego serca.
chciałam napisać RADOŚCIĄ BOŻĄ :)
Usuń