Strony

05 października 2012

Marazm

 A Hiob odpowiedział Panu: Jam mały, cóż Ci odpowiem?  / Hi 40,3-4 /

Trudny czas. Bardzo trudny. Nie doszłam do konfesjonału... Nie przypuszczałam... Minęły trzy tygodnie... Stan: marazm. Zrobiłam się jakaś taka bylejaka. Nic mi się nie chce, na niczym mi nie zależy... Nie wpisuję się w grafik pracy... Co robię w ciągu dnia? Głównie śpię i czytam. I żeby było ciekawie, wciąż czuję się zmęczona... Czym, skoro obowiązków brak? To jest właśnie to...
Miałam zadać sobie pytanie o kondycję swego serca. Moje serce stało się nieczułe, wyschnięte, wypalone, jakieś takie nieobecne... I najgorsze jest to, że straciłam z nim kontakt...

Czytam wciąż tamtą książkę. Przekroczyłam połowę, trzysta stron za mną... Dużo mi daje. Głęboko pisze. Jej listy mnie zawstydzają...

Pogoda w ostatnim czasie nie dopisuje. Niebo współodczuwa chyba razem ze mną. Sobota i niedziela zajęcia.. Ostatnio kobieta się na nas wkurzyła, że 'co to znaczy uciekać z jej zajęć' - ciekawa jestem konsekwencji... W sumie cała grupa zwiała... Trochę się nie poznaję...

Zbyt dużo homilii o powołaniu ostatnio. Zbyt dużo łez w oczach. Zbyt wiele hałasu jakoś wokół. Zbyt wiele emocji, których modlitwa nie ucisza.
Siedziałam sobie wpatrzona w Niego dziś. Wydawało mi się, że Jego oblicze było smutne. A ja nie wiedziałam, co zrobić, jak pocieszyć.

Jutro wieczorem Msza z intencją o uzdrowienie... Znów nie wiem, po co i na co mam tam jechać... Nawet wysłowić się nie umiem... Nie umiem wydobyć serca... A czuję od wewnątrz, że mam tam jechać...

Wtorki. Ucieszyłam się, bo jest konkret. Lecz... żebym ja jeszcze wtorki wieczorem miała wolne... No ale nic. UFAM. Ten zwrot "siostro moja..." dodał mi dziś radości na tyle, że chyba z uśmiechem na twarzy położę się do łóżka...

2 komentarze:

  1. może ta Msza o uzdrowienie właśnie będzie dobra na tą bylejakość... miałyśmy się umówić, jak będziesz chciała to daj znać :*

    OdpowiedzUsuń
  2. to powiem Ci, że ze mną jest jeszcze gorzej.... na własne życzenie... Ale nic to, wstanę i kolejny raz wrócę... dam radę. Ty też! :)

    OdpowiedzUsuń