Strony

26 października 2012

Słowo

"Zachęcam was ja, więzień w Panu, abyście postępowali w sposób godny powołania, jakim zostaliście wezwani, z całą pokorą i cichością, z cierpliwością, znosząc siebie nawzajem w miłości. Usiłujcie zachować jedność Ducha dzięki więzi, jaką jest pokój. Jedno jest Ciało i jeden Duch, bo też zostaliście wezwani do jednej nadziei, jaką daje wasze powołanie." / Ef 4,1-4 /

"(...) Obłudnicy, umiecie rozpoznawać wygląd ziemi i nieba, a jakże obecnego czasu nie rozpoznajecie? I dlaczego sami z siebie nie rozróżniacie tego, co jest słuszne?(...)" / Łk 12, 56-57 /


Pod wpływem tego Słowa pojawiły się we mnie dwie myśli. Postępować w sposób godny powołania, jakim zostałam wezwana. To także żyć miłością, ćwiczyć się w pokorze, czynić dobro wokół, wybaczać, wprowadzać pokój, radość, być ukierunkowanym na bliźnich, służyć i przyjmować wiele innych postaw, które proponuje nam Ewangelia. Ale pomyślałam też, by tak szczególnie odnieść to do swego powołania, czyli o modlitwie, stałości w niej, pogłębianiu relacji z Jezusem; o wierności Brewiarzowi, dość częstej Adoracji; pomyślałam o radach ewnagelicznych, którymi mogę żyć tu i teraz w takiej formie, jaka jest mi dana, pomyślałam o stawaniu w Bożej obecności w każdej chwili mojego życia, o pamiętaniu o Nim cokolwiek robię, po prostu o byciu z Nim we wszystkim. Niby proste, a jakie trudne.
Łączy mi się to Słowo z fragmentem z Ewangelii... Jeszcze niedawno powiedziałabym: jak postępować w sposób godny powołania, którym zostałam wezwana tu i teraz, przecież się nie da, bo nie realizuję go w pełni... Jakże obecnego czasu nie rozpoznaję? Obecnie też mogę żyć w zgodzie z powołaniem, którym On mnie obdarzył. I tak mogę się przygotowywać do tego, co kiedyś może stanie się moim udziałem.

Odczytałam pewną wiadomość... Nie mam wyprzedzać, tylko pozwolić Mu działać. Zgodnie z tym, co mówiła Edyta Stein: "Bóg czyni wszystko we właściwym czasie." On wskaże właściwy moment, dostrzegę go, jeśli nie będę ślepo wpatrzona w swoje "ja chcę teraz", czy może bardziej w swoje "tęsknię". I doszliśmy z ks do wniosku, patrząc nawet obiektywnie, że zbyt wiele spraw do pozamykania tu, na miejscu... I na ten czas Jego wola tak się właśnie objawia. I to, zgodnie ze Słowem na dziś, jest właśnie słuszne, to rozpoznaję dla siebie jako słuszne sama z siebie. Rozmowa z tamtym nie jest już potrzebna.

Jakiś taki pokój w sercu mam, mimo iż nie jest łatwo.
Dziękuję Ci, że oddalając jednego, podarowałeś mi drugiego.
Dziękuję, że nie jestem sama.

No i pomyślałam, że to wlaśnie dziś zadzwoniłam do sióstr... Czemu akurat dziś? W dniu, kiedy jest właśnie taka piękna liturgia słowa?... Niczego nie planowałam, nie zamierzałam... samo przyszło... ;)
Zgłoszona definitywnie.

-----

Z liturgii na jutro:
"(...)  I On ustanowił jednych apostołami, innych prorokami, innych ewangelistami, innych pasterzami i nauczycielami dla przysposobienia świętych do wykonywania posługi, celem budowania Ciała Chrystusowego, aż dojdziemy wszyscy razem do jedności wiary i pełnego poznania Syna Bożego, do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa. (...)" / Ef 4,11-13/

oraz

"I opowiedział im następującą przypowieść: Pewien człowiek miał drzewo figowe zasadzone w swojej winnicy; przyszedł i szukał na nim owoców, ale nie znalazł. Rzekł więc do ogrodnika: Oto już trzy lata, odkąd przychodzę i szukam owocu na tym drzewie figowym, a nie znajduję. Wytnij je: po co jeszcze ziemię wyjaławia? Lecz on mu odpowiedział: Panie, jeszcze na ten rok je pozostaw; ja okopię je i obłożę nawozem; może wyda owoc. A jeśli nie, w przyszłości możesz je wyciąć."
/ Łk 13,6-9/

---
Z fragmentem z Ewangelii mam niemiłe wspomnienia... bo pamiętam pewne słowa, że u mnie nie widać owoców... A tu najlepiej można zobaczyć, że nie wszystko widać od razu, że czasem trzeba czasu i ważne, by się nie zniechęcać względem kogoś i dać kolejną szansę... Mi nie dano. Od razu wycięto. Ale gdzieś tam powoli przestaję mieć żal, widzę, że jestem już wolniejsza, wybaczyłam, emocje powoli się uspokajają...

I brzmi w uszach:
"Pragnę miłości Twej, wołam do Ciebie tęsknotą.... Tylko Ty, Panie, masz taką moc, by ukoić mnie... Przyjdź, opatrz me rany, dotknij mego serca, by kochało... Wybacz niewiarę, nadzieję wzbudź, rozpal mnie..."

Powoli wracam do pionu... ;)

2 komentarze:

  1. Powtórzę się, ale ostatnio tak ciągle wraca do mnie, że na wszystko jest dobry czas... dobrze będzie, bo On jest. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ,,Pan mnie strzeże,Pan mnie strzeże(...)On jest moim cieniem

    OdpowiedzUsuń