Kolejne zmaganie z wykładowczynią... Czasem już bezradna jestem, bo kobieta niezwykle trudna w relacji... No i o zaliczeniu się nie wypowiadam, nawet nie wiem, jak się do niego zabrać...
Niedzielny dzień pełen wrażeń... Najpierw problemy komunikacyjne, które nawet okazały się zbawienne, a potem bezpośrednio pojechałam... trochę zmęczona i głodna... Ale... był to błogosławiony czas... Ta homilia w Mikołaju... taka głęboka, dotknęła wielu wspomnień, sytuacji z mojego życia... I wiedziałam już z czym pójść i o co prosić w modlitwie wstawienniczej...
Nie umiałam nie uwielbiać i nie dziękować... :)
Panie, Ty nigdy nie opuszczasz, nie odrzucasz, Ty zawsze jesteś przy mnie, dla Ciebie jestem ważna, piękna, wspaniała. Dziękuję Ci za Twą wierną miłość, za to, że chcesz, bym była dobrej myśli. Dziękuję, że Ty mnie nigdy nie zostawiasz, nie odtrącasz. Dziękuję, że zawsze zauważasz i nigdy nie pomijasz... dziękuję, że nie jestem sama, że jesteś ze mną.
Z modlitwy wstawienniczej nade mną: "(...) Ty powołujesz ją do życia z Tobą..." Powtórzone dwukrotnie.
Skąd wiedział? Przecież nie mógł. Choć pewnie to ja nadinterpretuję, dostosowuję, rozumiem w wiadomym kluczu, a mu mogło chodzić o coś innego. Ale nieważne :)
Uwielbienia czas. Dużo pieśni.
"Tylko tego pragnę, by chwalić Cię.
Całe moje serce wywyższa Cię.
Z głębi mojej duszy zaśpiewam hymn.
Wszystkim, co uwielbiam, jesteś Ty.
Daje Ci serce me, oddaję duszę mą.
Me życie w Tobie jest.
Gdy oddycham i śpię,
I kiedy budzę się,
Ty Panie prowadź mnie."
No i przy "Przyjaciela mam" radość i łzy... dziwnie połączenie.
Chyba samotności trochę zbyt wiele...
---
Dziś od rana dobry dzień. Zakupy poprzedzone Adoracją. Dotarły moje książki, więc i do czytania tak nagle dużo się zrobiło... :) Kupiłam też jeden z tomów Brewiarza, chcę mieć własne mimo wszystko. Kolejne zakupię, gdy trochę więcej kasy wpadnie.
Spotkałam w księgarni znane małżeństwo z kaplicy i te słowa: 'dawno Siostry nie widzieliśmy...' podziałały mocno... zatęskniłam znów...
Potem wieczorem odbiłam na Mszę i zostałam na spotkaniu wspólnoty ;) Na Mszy ujrzałam s.B :) Wymieniłyśmy uśmiechy przy Komunii... :) Bardzo ją lubię... :) I po Mszy pogadałyśmy jak kiedyś... Ledwie mnie zobaczyła, powiedziałaj: "a Siostrę tak rzadko tutaj widać..." Niby miłe to, a jednak trudne... Potem rozmowa z E., M., T. no i z ks. tradycyjnie na koniec.. :) Trochę niezręcznie zrobiło mi się, gdy zostałam pochwalona za wiedzę, cenne spostrzeżenie w pewnym temacie... Nie lubię takich sytuacji - wie o tym.
Nie mniej potem czułam się postawiona tak duchowo na nogi... Widzę, że żyję od wtorku do wtorku... Że ze spotkań czerpię siłę - z treści ale i ze spotkań z ludźmi, wtedy mogę zapomnieć choć przez chwilę, że jest ciężko... I cieszyć się, prawdziwie się cieszyć, śmiać, żartować... Cenne to dla mnie.
A tymczasem czekam do czwartku z kolejnym postem ;)
Mnie brakuje takich spotkań...
OdpowiedzUsuń