Strony
23 grudnia 2012
Przemyślenia.
Trudny ten czas... Z każdej strony jakoś nie tak...
We wspólnocie afera. Powiedziałam, że nie przyjdę sprzedawać, bo walczę z chorobą, to wszyscy dostali maila, jak to przychodzą dwie osoby i odwalają robotę, a też chciałyby pomóc w domu przy porządkach, czy też w kuchni... Aż grzmiałam, by napisać, że w takim stanie jakim jestem, to nawet się w kuchni niewiele pomagam... No i jeszcze spotkanie dziś wieczorem, dzień przed Wigilią... Powiedziałam, że mnie nie będzie, to znów zmieszana z błotem... Przez nieciekawy stan zdrowia opuściłam nawet Eucharystię ostatnio, a dzisiaj na chwilę przed Świętami, miałam marnować czas na... herbatkowanie? I usłyszeć wtedy monolog o tym, jak to słabo funkcjonuje wspólnota i nie pomagamy sobie nawzajem? Złość. Dużo. Wystarczył mail, spotkania już mi nie było trzeba.
Swoją drogą - po opuszczeniu w tygodniu Eucharystii przez chorobę, jaka jest radość gdy się już wróci do Niego, spotka z Nim, przyjmie Go w Komunii... Radość dziecka, uśmiech od ucha do ucha. Potrzebne doświadczenie :)
W domu?... Niby posprzątane, zostało jeszcze co nieco podziałać w kuchni. Ale nie przemęczamy się.. Dla nas dwu, to nawet się nie chce przygotowywać czegokolwiek... Dzisiejszy wieczór spędziłam towarzysząc siostrze obecnością w czasie jej pracy... Tak sobie pomyślałam - w roku, kiedy zmarł tata też byłam wieczór przed Wigilią u siostry w pracy... Teraz, w roku, gdy zmarła mama, byłam również...
I podczas pewnego spaceru usłyszałam "jak ja mam dość mojej mamy, ona to tylko sprzątanie ma w głowie..."; "jak ja mam dość mojego taty, który nawet do Spowiedzi nie idzie, bo ma gdzieś"...
Pomyślałam, że rzeczywiście to ma prawo wkurzać... Ale pomyślałam też, jak bardzo chciałabym mieć takich rodziców - może i zatroskanych o to, co nieważne, ale jednak MIEĆ... Jak bardzo tęsknię za nimi, mimo tego, jak bardzo byli nie idealni.... :( I jak wiele dałabym, by móc siąść z nimi przy jednym stole, złożyć sobie życzenia... A tak nie będzie, bo ich już nie ma. Owszem, będą czuwać - mam nadzieję, że z Góry - ale nie wyściskam ich, nie podam ręki, nie przytulę, nie zobaczę ich uśmiechu, nie porozmawiamy ot tak... Cisza i pustka dookoła... Myślę, że nawet tę Ich niedoskonałość łatwiej byłoby znieść niż ICH brak...
Tęskno...
Ale chcę Ci też tym samym, Panie, podziękować. Podziękować za dar mojej siostry. Za to, że ona może i nie jest w stanie łaski, może i nie pójdzie do Spowiedzi i na Mszę, może i jak Marta krząta się w kuchni, może i wywołuje masę kłótni, ale dziękuję Ci, Panie, za to, że ona po prostu JEST... Że jest do kogo usta otworzyć, uśmiechnąć się, na kogo popatrzeć. Dziękuję, że nie muszę spędzać tych Świąt sama, jak ludzie, których widziałam w telewizji i płakałam z powodu ich samotności. Dziękuję, że jest moja siostra. Taka nie idealna, nawet nie próbująca dostrzec Ciebie w tych Świętach - ale JEST. Dziękuję, że zabierając mi tyle różnych rzeczy i osób, uczysz mnie tego, by dziękować za to, co jest, za to, co mam...
Nie mniej, przepraszam, że tak dużo mnie i moich spraw w te Święta, a tak mało Ciebie. Że mocniej przeżywam śmierć bliskiej mi osoby niż Narodziny Jeszcze Bliższej... Ale mimo to, ufam, że narodzisz się w mym sercu, takim bardzo mizernym w tym roku, za co tak ogromnie mi wstyd... Słaby to prezent, ale "Tyś stajnią nie pogardził, nie gardź i sercem mym"...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
a mnie właśnie boli że Ci bliscy, ranią Tego Jeszcze Bliższego, Tego Najważniejszego... zwłaszcza dziś, jutro... no ale, trzeba przejśc ponad tym, staram się dziękować za to co mam...
OdpowiedzUsuńPodziwiam Ci że w ogromie tak wielu strat znajdujesz w Nim siły. Nie potrafię wyobrazić sobie mojego życia.. bez mamy, taty, rodzeństwa.. ilekroć dzieje się im krzywda pęka mi serce..
OdpowiedzUsuńFakt - rodzice są daleko od Boga, wybuchają między nami sprzeczki z tego powodu.. ale wszyscy wiemy.. zdajemy sobie sprawę, że za sobą w ogień byśmy poszli.. kochamy siebie na wzajem.. tej pięknej miłości nauczyła mnie wiara i nadzieja.. że po każdej burzy wschodzi słońce.. życzę Ci aby Jezusek narodził się w Twoim serduszku :)
Teraz wiesz, dlaczego tak łatwo przychodzi mi przywiązywać się do ludzi, dlaczego tyle miejsca zajmują w mym sercu i myślach, jak ważny jest dla mnie każdy kontakt... Dletego też tyle o niektórych relacjach tutaj piszę...
UsuńDziękuj Mu za to, co masz, bo masz bardzo dużo... Za to, co w Was ukształtował... Za tę miłość...
Mam nadzieję, że w Twoim sercu On narodził się także :) :* Dziękuję! :)
Najważniejsze jest to że się jest z innymi. To wtedy rodzi się Mały Jezus.
OdpowiedzUsuńPax et bonum!